Plan gry na 2020 dopiero układa mi się w głowie. Jestem zapisany na 3 biegi (TUT, Mały Wielki Bieg, Niepokorny Mnich).
- 28. "Zawody to zawody a ich celem jest zwycięstwo. Nie usprawiedliwiaj porażki treningowym startem." (excerpts from Kodeks Biegacza)
Mój plan gry układa mi się w głowie dopiero wtedy, kiedy ktoś się mnie pyta, kiedy jestem w pewnym sensie zobligowany do odpowiedzi. Ale... każdej osobie mówię coś innego.
- 17:30 na 5 km? To chyba ten najtrudniejszy z punktów. Bardzo szanuję biegi na 5 km. To właśnie na tych biegach następuje prawdziwa weryfikacja dyspozycji tlenowej oraz prędkości, przy której zaczynasz tracić kontrolę nad techniką. Bardzo bym chciał tak pobiec. Uśmiecham się w myślach kiedy widzę siebie wbiegającego na metę parkruna z takim wynikiem. Widzę łzy w swoich oczach.
- 2h59min w maratonie? Być może życie mnie zweryfikuje, ale błędy z Poznania rozłożyłem na milion elementów i jestem spokojny o ten milestone. Zastanawiam się jeszcze nad rozbiciem go na 2 etapy (wiosna test pójścia na full - czyli określenie gdzie naprawdę jestem, jesień - atak szczytowy).
- Pokonanie ostatnich 10 km biegu 80-100 km w 45 minut. Podobnie jak przy mocnej piątce - uśmiecham się w myślach do siebie, kiedy doświadczam tego uczucia zapierdalania z górki, a potem po asfalcie/szutrze w Komańczy, Ujsołach czy Szczawnicy.
Ale to tylko te wymarzone, hipotetyczne highlighty. A jak będzie wyglądała codzienność? Na szczęście bieganie mi się nie nudzi. Jestem wciąż głodny, wciąż zły i pełen gniewu.
- Chcę wstawać o 5:00 rano i ścigać się z Adamem na pierwsze odciski na świeżym śniegu dookoła zbiornika.
- Chcę słuchać Dire Straits na bieżni elektrycznej w Pruszczu i patrzeć się pustym wzrokiem na budzącego się do życia Lidla za oknem.
- Chcę aby Antoni wprowadził w życie kenijskie fartleki w Gdańsku, chcę patrzeć na plecy innych w minutowych interwałach i chcę robić wszystko aby na następnym biegu pokazać jak wyglądają moje.
- Chcę umierać z lenistwa na kanapie, chcę szorować brzuchem po żwirze niechęci, ale łamać się centymetr po centymetrze, zakładać buty, włączać start w endo i chłonąć rywalizację z tym, kim byłem jeszcze 5 minut temu.
- Chcę umawiać się na długie wybiegania w niedzielne poranki, wstawać niewyspany, czasem jeszcze pijany, wychodzić przed klatkę i wypatrywać Dominika. A potem wracać do domu po kilku godzinach i kilkudziesięciu kilometrach.
- Chcę chłonąć ten narkotyk każdego dnia i czuć się bardzo nieswojo w dniach odpoczynku.
- I jeszcze jedno: chciałbym pisać więcej w Kąciku Biegowego Melomana, ale ... wtedy będę pisał już tylko sam dla siebie chyba :)
To będzie trudny rok. 2018 był rokiem pracy. 2019 rokiem efektów. 2020 będzie rokiem utrzymania formy. Plan gry jak sami widzicie funkcjonuje póki co wyłącznie jako emocje i marzenia. Daleko mu do formy, którą można spisać w excelu. To chyba dobrze... dla mnie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz