sobota, 10 marca 2018

Parkrun Gdańsk-Południe #86 - Jak to wygląda od kuchni

Wiecie jaki jest najszybszy parkrun? Ten który się organizuje. Zaczyna się mniej więcej o 7:30 i nagle okazuje się, że minęły już 3 godziny - i dopiero wtedy można wziąć kilka głębokich oddechów i usiąść na kanapie.


Wiecie też dlaczego parkun Gdańsk-Południe nigdy nie zostanie odwołany? Bo jest nas pięciu. Tobiasz, Paweł, Kamil, Leszek i ja. Każdy ma własne życie, własne plany i dzięki temu, że możemy się wymieniać mamy okazję nie tylko pobiec w parkrunie, ale też zrobić w sobotę o 9:00 coś innego. Na przykład dziś rano Paweł odpoczywał po całonocnym maratonie na orientację po okolicznych lasach, Tobiasz był w szkole :), Kamil pojechał na półmaraton do Lizbony, a Leszek po prostu biegł.

Parkrunowe graty czyli: flagi, stoper, skaner, pudełko z tokenami, megafon, termos i torbę z apteczką Paweł zwiózł mi wczoraj wieczorem. Teoretycznie powinienem upewnić się czy sprzęt jest naładowany, ale uwierzyłem na słowo :)

Pobudka o 7:30 i pierwsze zadanie poranka to ... nagotować wody na wielki termos herbaty. Weszły 4 pełne czajniki. Trochę cukru, wyciśnięta cytrynka i można zakręcać. Biegnę do sklepu kupić jakiś podstawowy zestaw kubków plastikowych. Jest niby taka umowa, że jak ktoś chce napić się herbaty, to przynosi własny kubek, ale w praktyce zawsze jakiś zapas trzeba mieć - inaczej wielu zawodników obchodzi się smakiem... Wchodzę do sklepu a tam tragedia! Są tylko 3 kubki! Kupuję wszystkie :) W tym samym czasie dzwoni do mnie żona, że znalazła w domu jeszcze kilkanaście. Jesteśmy uratowani :)

8:30. Schodzimy z Kreską i termosem do samochodu i jedziemy 700 metrów na start. Jest wcześnie, ale nie jesteśmy pierwsi. Kilkoro rannych ptaszków kręci już rozgrzewkowe kółka wokół stawu. Wyjmuję flagi i od razu przybiega pomoc. Wspólnie wbijamy je w ciągle zmrożoną ziemię i montujemy bannery do barierek.

Wolontariusze to temat na osobny akapit - bez nich nic by się nie udało. Nie da rady sprawnie przeprowadzić biegu w pojedynkę. Ktoś musi wydawać kody na mecie, obsługiwać stoper, inna osoba skaner. Często ktoś przychodzi z aparatem i robi zdjęcia. Bez was ten bieg by nie istniał.

Flagi rozstawione. Pojawia się coraz więcej zawodników i wolontariuszy. Weronika będzie mierzyć czas, Szymon wydawać tokeny na mecie. Kreska, która ciągle nie może się zdecydować czy biec czy pomagać dostaje do ręki skaner i z wielkim przejęciem i powagą sytuacji przyjmuje tę rolę. Na starcie jest już Natalia i rozpoczyna rozgrzewkę. W końcu dociera Justyna i zakłada kamizelkę zamykającego stawkę. Jej rolą jest dbać, aby nikt się nie zgubił, pomóc jeżeli będzie w potrzebie, ale też nie nakładać zbędnej presji :)

Docieram na start kilka minut przed 9-tką. Przez megafon zapowiadam bieg, pozdrawiam sponsorów i ostrzegam przez cienką warstwą zdradliwego lodu w niektórych miejscach trasy. 3...2...1... START!

Start i metę dzieli około 400 metrów. Docieramy tam a chwilę później dobiegają tutaj zawodnicy po pierwszym okrążeniu. Stoimy i dopingujemy. Niewiele po tym jak mijają nas ostatni na horyzoncie pojawia się czołówka, która pędzi już z małego bajorka na metę. Minęło19 minut i mamy już pierwszego. Wygrywa Łukasz Pomagruk - bohater dnia! Chwilę później jest lawina. Sprawdzam czy pomiar czasu na stoperze zgadza się z aktualnie wydawanym tokenem, ale ... nie muszę tego robić - młodzi wolontariusze robią to bezbłędnie. Na metę wpadają kolejni zawodnicy, krótkie gratulacje, doping na finiszu, kilka zamienionych zdań.... i NAGLE jest już 9:33. Na metę wpada Justyna zamykająca stawkę.


Wszyscy dobiegli, wszyscy są cali, ostatni skanują swoje tokeny.... robimy wspólne zdjęcie z tymi, którzy jeszcze zostali. Wspólnie zdejmujemy flagi i pakujemy graty do plecaka. Wygląda na to, że wszystko się udało...

Jadę do domu. Rozkładam komputer, zgrywam czasy ze stopera i kody ze skanera. Ponieważ nie robiłem tego kilka tygodni otwieram instrukcję i sprawdzam wszystkie kroki raz jeszcze, dla pewności, jak w wojsku. Najpierw wpisujemy wolontariuszy, potem upload wyników. Patrzę czy wszystko się zgadza... 49 rekordów. Wygląda na to, że jest ok. Zapisuję wyniki i sprawdzam czy poprawnie opublikowały się na stronie. Piszę krótki wpis na facebooku z podziękowaniami za bieg.

Jest 10:27. Szybko :) Minęły 3 godziny, ale to był mój najszybszy bieg parkrun. Nalewam sobie parkrunowej herbatki i siadam na kanapie....

1 komentarz:

Podobne wpisy