sobota, 3 marca 2018

Parkrun Gdańsk-Południe #85 - Bieg Wazów

Dla Urubki zima się skończyła trzy dni temu, tymczasem w Gdańsku zaliczyliśmy jeden z najbardziej śniegowych parkrunów w tym roku (szkolnym - jak dodał Kamil). Zasypało nas do tego stopnia, że Grzegorz dotarł do nas na nartach biegowych (chciał dotrzeć na Bieg Wazów do Szwecji, ale nad zbiornikiem Świętokrzyska II też fajnie). I chyba jako pierwszy w historii naszej lokalizacji pokonał trasę jak Justyna Kowalczyk.



fot. K.T. Gajewski
Ja dzisiejszy pakrun poświęciłem na wolontariat. Trochę czuję jakiś naciągnięty mięsień w pachwinie, a próby rozbiegania mirokontuzji po 40-tce raczej nigdy się dobrze nie kończą, więc na kila dni odpuszczam bieganie. Po drugie była lekka posucha na wolontariacie więc w 4 koordynatorów zajęliśmy się organizacją. Tobiasz założył dwie kurtki i został szefem ze stoperem (chodził po lodzie nawet!). Paweł zniknął z aparatem i pojawił się dopiero po biegu. Kamil skanował, ja  w kapturze Rockiego i płaszczu Kręciny rozdawałem tokeny, a Leszek... biegł :D Wspominając o wolontariacie trzeba koniecznie wspomnieć o Natalii, która przeprowadziła tradycyjną rozgrzewkę i Justynie, która zamykała stawkę (w ramach pokuty za wątpliwości związane ro rolą zamykającego - token wręczyłem w pozycji klęczącej).

Na podium dwa Łukasze i Waldek w konfiguracji Łukasz-Waldek-Łukasz (tzw. kanapka z Waldkiem). Do mety dotarło 51 zawodników, w tym jeden firsttimer i jeden narciarz. Nie padł żaden rekord a tylko zwycięzca złamał 20 minut.

Ostatnio odszedłem we wpisach od nadawania tytułów bohaterów dnia. To wyróżnienie, które z definicji nadawane jest komuś/czemuś niecodziennemu. Może to być ktoś, kto wykręcił świetny wynik, zanotował okrągłą liczbę biegów, albo wyróżnił się czymś innym. Kiedyś bohaterką została mewa ochocka, która tu po prostu przyleciała i przywiodła za sobą ornitologów z całej Polski. Innym razem Agnieszka Podlecka, która jako pierwsza otworzyła naszą lokalizację dla tych, którzy chcą maszerować z kijkami... Dziś bohater może być tylko jeden:


Grzegorz Szymański, który na swoich nartach biegowych wywołał we mnie prawdziwą zazdrość. Każdego roku rośnie we mnie marzenie, aby ponownie przypiąć te narty do nóg. Tym bardziej, że je mam, ale przechowuję w domu u rodziców i jak jest śnieg to zawsze mi nie po drodze, aby po nie podjechać, a potem robi się wiosna i lata mijają.

* * *

A tak wręczam token zamykającej stawkę:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy