wtorek, 4 kwietnia 2017

Kącik biegowego melomana: The Velvet Underground & Nico

Winyle zbieram od niemal 30 lat. Nigdy nie przestałem ich zbierać niezależnie od tego czy było to modne czy nie. Ostatnio trochę boleję nad tym, że w skali ostatnich 5 lat ich ceny na allegro czy ebayu poszły kilkukrotnie w górę. Kiedyś kupowało się dobre polskie płyty za 3-5 zł a za zagraniczne rzadko płaciłem więcej niż 15 zł. W tej cenie spokojnie do dostania był i Pink Floyd i Genesis i Camel i cała rzesza artystów, których albumy aktualnie stoją po 50-100 zł.

Była też jedna płyta, której przez te wszystkie lata nie udało mi się kupić, bo nie chcąc przepłacać wprowadziłem swoją wewnętrzną nienaruszalną zasadę, że licytuję tylko 1 raz, na chłodno, a jak ktoś mnie przebije nawet  1 grosz, to nie unoszę się chęcią odegrania i po prostu odpuszczam. W ten sposób kilkukrotnie przegrałem album Velvet Underground & Nico dosłownie o 1 złotówkę...


Jakie było moje zdziwienie, kiedy w ostatnią niedzielę znalazłem tę płytę, nową, wydaną w serii Back to Black w ... Biedronce.

Płyta leżała na taśmie i powoli przysuwała się do Pani Irenki, a za nią jakieś jogurty, sałata, bagietka, stek z tuńczyka i butelka wina. Trzeba było jakoś uczcić ten biedronkowy zakup! Andy Warhol byłby przeszczęśliwy widząc jak jego sztuka po 50 latach wciąż znajduje miejsce w koszyku pop-zakupów.



Velvet Underground to projekt stworzony przez Andy Warhola w drugiej połowie lat 60-tych. Trzon zespołu stanowili Lou Reed, John Cale. Maureen Tucker, Sterling Morrison. Do kilku utworów na płycie wokal nagrała niemiecka piosenkarka Nico... Ale o tym wszystkim można wyczytać z Wikipedii i nie ma sensu abym o tym pisał...

Pierwszy raz z VU&Nico zetknąłem się w 1991 roku na premierze filmu Olivera Stone'a - The Doors. Poszedłem na ten film jako wielki fan The Doors i mocno zdziwiłem się, że z całego filmu jeden fragment muzyczny nie był mi znany. Jim Morrison w zadymionym klubie spotyka Andy Warhola, a na scenie jakiś band gra Heroin.

Ilekroć później słuchałem soundtracku z tego filmu zamieszczony na nim kawałek Heroin nie dawał mi spokoju... Nie jestem pewny czy była to ciepła jesień 1991 roku, czy już wczesna gorąca wiosna 1992 roku.... Ale pamiętam, że dzień był taki, ze pot lał się z czoła strumieniami, a ja pozbawiając się niemal całego kieszonkowego, poszedłem do sklepu na Garncarskiej i kupiłem płytę z bananem na okładce na płycie CD.

I zakochałem się w Nico. W jej głosie i w tej całkowicie niedoskonałej technicznie płycie, nagranej gdzieś na kolanie, byle jak, ale jednocześnie totalnie awangardowej jak na tamte czasy, niepokojącej i pięknej.

Bez tej płyty historia muzyki potoczyła by się inaczej.

Chciałem o ten płycie napisać od razu, w niedzielę, ale trzymam się zasady, że w kąciku pojawiają się tylko te płyty, przy których biegałem. I tylko te, które zagrają w mojej głowie tak, że nogi biegły same. Dziś tak było. Z czystym sercem polecam - banan daje radę.


LISTA PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy