sobota, 22 kwietnia 2017

Parkrun Warszawa-Ursynów #110 - czyli wizyta tam, gdzie się urodziłem :)


Jutro jest Orlen, największy maraton w Polsce. Ale miesiąc temu kiedy rezerwowaliśmy bilety w Ryanie za 12 zł od osoby nikt o tym nie pomyślał. Poniosła nas po prostu piątkowa fantazja, a portfel ten niewielki wydatek zaakceptował bez problemu. Naszym celem nie był Orlen, my po prostu jesteśmy zarażeni wirusem parkrunowego zwiedzania... Przylecieliśmy tutaj wyłącznie po to aby o 9:00 rano przebiec 5 km po parku.


Pobudka o 5:00 była dość bolesna. Nie czekałem na ciało astralne tylko nastawiłem budzik. Kreska i ja wstaliśmy bez marudzenia. Grafik był napięty. O 5:25 przyjechała po nas siostra Kamila i razem z Kamilem i Karolem zawiozła nas na lotnisko. Lot na szczęście przeszedł bez żadnej historii, wszystko elegancko, jak w zegarku. O 7:30 wylądowaliśmy, kupiliśmy całodzienne bilety na wszystkie środki lokomocji w Warszawie i wsiedliśmy w autobus na Ursynów. Z jedną przesiadką do Parku przy Bażantarni dotarliśmy o 8:10. Było trochę czasu wiec dzieciaki pobiegły na plac zabaw (fajny, duży, z gigantyczną zjeżdżalnią, kółkiem dla chomików i trampoliną). My z Kamilem przebraliśmy się na ławce i ... i zamiast rozgrzewki narzekaliśmy jeden przez drugiego, że wieje jak nad morzem :)


Im bliżej było 9-tej tym więcej osób schodziło się do parku. Niesamowite jest to, że każdy parkrun niezależnie czy w Gdański, Bydgoszczy, Toruniu czy Warszawie - emanuje dokładnie taką samą atmosferą. Po prostu czujesz się serdecznie, jak z paczką dobrych znajomych, nawet jeżeli widzicie się po raz pierwszy. 

Parę minut przed 9-tą, po pamiątkowym zdjęciu, ruszyliśmy na trzy pętle dookoła parku. Kreska tradycyjnie wyrwała ile sil i ledwo udało mi się ją dogonić. Przypłaciłem to sporą zadyszką :) Czy już nastał ten moment kiedy córka przegoniła ojca? Do końca biegu nie szaleliśmy już z tempem i spokojnie dowieźliśmy wynik poniżej 30 minut. A dokładnie 29:58 :) Kamil z Karolem dobiegli chwilę po nas.


Na mecie nasze dzieciaki zebrały masę gratulacji za ukończenie biegu. No i sporo osób nie mogło się nadziwić, że przylecieliśmy tu specjalnie na parkrun!

Do odlotu mieliśmy 4 godziny czasu. Wykorzystaliśmy go na warszawską jazdę obowiązkową: Syrenka, Kolumna "Pan tu nie stał" Zygmunta i Pałac Kultury i Nauki.



40 lat temu urodziłem się w szpitali na Karowej :D




A że w Warszawie jest kilka lokalizacji sobotnich biegów po parku, to pewnie jeszcze tu wrócimy :)

A może by tak rzucić wszystko i pojechać do Radomia?


4 komentarze:

  1. Widziałem Was z okna samochodu :) Szkoda, że dziś nie mogłem pobiegać dookoła mojego parku, czułem że coś się wydarzy... Gratuluję wycieczki!

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja tak z innej beczki: jak mozna tak tanio poleciec do Wawy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na załączonym obrazku - Ryanairem. Kilka razy na rok Ryaner ma promocyjne ceny biletów. Trzeba tylko dobrać termin tak aby wylot i powrót pasowały. Nam się udało idealnie - zarówno wylot o 6:30 jak i powrót o 14:00 był za 12 zł. W ubiegłym roku udało mi się polecieć też za 9 zł, ale to jeszcze w czasach kiedy Ryan z Gdanska latał do Modlina.

      Usuń
  3. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy