* * *
TYDZIEŃ 27.III-2.IV.
Poniedziałek - 10 km
Jak jak pisałem w osobnym wpisie - w poniedziałki się nie biega. W większości przypadków dlatego, że poniedziałek jest odpoczynkiem po niedzielnym dłuższym biegu, ale w moim - dlatego, że Biegacz z Północy przez lata tak twierdził i to zaadaptowałem :)
Córka namówiła mnie na rower, a że wciąż nie mam roweru to biegłem obok. 10 km do parku Oruńskiego plus powrót. Na początku słońce, na końcu zimny wiatr i piasek w oczy. Ale radość z biegu 10/10. Tempo mocno rwane, jak to z dzieciakami: przenoszenie roweru przez błotko, postój na łapanie pokemonów a potem kilkaset metrów sprintu.
Wtorek - 10 km
We wtorki zawożę dzieciaki na basen i mam 1,5 godziny dla siebie. Mogę dokupić sobie karnet i popływać, albo pobiegać po okolicy, albo pojechać na kebsa do Auchan. W ten wtorek biegałem po Wiszących Ogrodach i zbiorniku Jasień. Kiedyś biegał ze mną Michał, ale od kiedy zaczął chodzić na siłkę i przestał pić nie jestem dla niego już kompanem :) Formalnie biegam za wolno i nie mam radości z tempa 6:30 min/km. Otóż Michale, biegłem szybciej i radość miałem na 8/10 :) W słuchawkach The Sisters of Mercy. Najpierw ich debiut First and Last and Always ale mimo, że jest to płyta, którą strrrrasznie lubię jakoś nie zgrała do końca z krajobrazem mgły nad zbiornikiem. Później dorzuciłem pierwszą połowę Floodland i już było znacznie lepiej, ale musiałem kończyć.
Środa - 0 km
To jeden z tych dni, kiedy nie idziesz biegać zaraz po robocie tylko spędzasz czas z rodziną i czekasz aż dzieciaki pójdą spać. No i o 22:00 stwierdzasz, że jest już zdecydowanie za późno i sam idziesz spać.
Czwartek - 10 km
O tym biegu pisałem przy okazji kącika i Mother Love Bone. Nie chciałem popełnić błędu ze środy i od razu po robocie urwałem się na godzinkę. Zainspirowany wcześniejszą dyskusją z Michałem włączyłem płytę Apple wspomnianego zespołu i jak na moje aktualne warunki dałem czadu :) Tempo 5:43 min/km ale czułem się tak jakbym rok temu biegł poniżej 5 min/km.
Piątek - 0 km
Z premedytacją. Piątek jest dla rodziny. W piątek się biega albo rano, albo wcale.
Sobota - 5 km
Parkrun Tczew. Kolejna lokalizacja do kolekcji. Biegłem w tempie Kamila z Karolem czyli około 6:15 min/km i przyznam szczerze, że jak na sobotę rano po piątku to było dla mnie optymalne tempo :) A w Tczewie bardzo fajnie. Polecam ten parkrun! A po parkrunie 2h spaceru po ZOO. Z KDR za friko ;)
Niedziela 9 km
To była niedziela, której nie powstydziłby się żaden lipiec ani sierpień. Temperatura 22-24 stopnie. Chciałem zrobić 15 km, ale wyszło 12 km w sztafecie, z czego 9 km ja :) Sztafeta polegała na tym, że wyszliśmy na nasze bajorka całą rodziną i jedno biegało, a drugie było z dziećmi (czyt. z dzieckiem, bo dwie starsze są już samodzielne). 3 km dołożyła moja żona, z czego 2 km wspólnie z młodszą córką. Jeszcze kilka treningów i chyba ktoś tutaj zadebiutuje na parkrunie :D
Podsumowanie
44 km w ciągu tygodnia to wciąż za mało aby myśleć o ukończeniu Sudeckiej 100-ki za 3 miesiące. Rok temu dobre rezultaty przyniosły mi mozolne niedzielne wybiegania przynajmniej na 40 km. Te pierwsze były koszmarne, bo Michał czekał na mnie na każdych światłach zaklinając sygnalizator aby dłużej przytrzymał zielone. Ale potem doszedłem do takiego stanu, że po 5 godzinach biegu byłem w stanie przyspieszyć na odcinku 2-3 km do tempa 5 min/km. Poza tym jestem aktualnie jakieś 5 kg cięższy niż rok temu o tej samej porze. Rok temu pomogło mi 5 miesięczne wege. I tutaj czekam na kilka słów motywacji od Dominika. To jedyna dieta, która w moim przypadku przynosi rezultaty, a poza tym jest naprawdę łatwa w realizacji.
A ja z innej beczki-absolutnie nie związanej z wagą dietą i kilometrażem tygodniowym - co z Tricity Ultra??? Zapomniałeś przygotować start? Pewnie nie jestem jedynym ciekawskim czemu tej wiosny odpuściliście?
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj nie wiem jak mógłbym szczerze odpowiedzieć na to pytanie... :(
Usuń