środa, 25 stycznia 2017

Kącik biegowego melomana: Billy Joel - Streetlife Serenade

Billy Joel nie miał szczęścia w Polskim Radio w latach 70-tych i 80-tych. Nie trafił na dziennikarza muzycznego, który wprowadziłby słuchaczy ciut głębiej w twórczość tego pana i zaszczepił trochę swojego entuzjazmu. Bo mówić o Billym Joelu wyłącznie przez pryzmat Uptown Girl i We Didn't Start The Fire to tak jakby biografię Petera Gabriela rozpocząć i skończyć na Sledgehammer nie wspominając nawet o płytach nagranych z Genesis. Co więcej jeszcze tydzień temu tak właśnie myślałem...

Dokładnie do niedzieli rano. Korzystając z leniwego niedzielnego startu, nie wychodząc z łóżka puściłem sobie losową playlistę na Spotify. Jednym z utworów, który tam się znalazł był The Piano Man. To utwór z drugiej płyty Billego Joela z 1973 roku. Epicka, pompatyczna ballada. Znałem ten utwór wcześniej dość dobrze, ale nigdy nie postawił w mojej głowie takiego znaku zapytania jak w niedzielę. Czy Piano Man to wyjątek? Czy Billy Joel nagrał więcej TAKIEJ muzyki? Dlaczego nie znam żadnej z jego płyt w całości? Dlaczego nigdy nie wpadłem na to aby je poznać?


* * *

Minęły 4 dni. Jestem bogatszy o kilkanaście godzin z płytami Billego Joela. Kupiłem kilka płyt na analogach (dzięki temu, że Joel sprzedał 160 milionów płyt są bez problemu dostępne w znakomitym stanie i dobrych cenach) i przede wszystkim jestem bardzo ale to bardzo zdziwiony. Ta muzyka to odkrycie, choć wiem, że kilkanaście lat temu nie byłem na nie gotowy. Byłem zbyt zamknięty na taki muzyczny eklektyzm...

Biegałem dzisiaj z płytą Streetlife Serenade - trzecią w dorobku Joela z 1974 roku. Przesłuchałem ją dwukrotnie w całości, w skupieniu, koncentrując się dużo bardziej na słuchaniu niż biegu. 



Jestem człowiekiem wychowanym na rocku progresywnym. I siłą rzeczy w każdej muzyce jakiej słucham szukam "czegoś progresywnego". Czy znajduję wspólny mianownik Billego Joela i prog rocka? Częściowo tak! :) Brzmi to trochę jak absurd, albo teoria na siłę, ale jest tutaj kilka ciekawych smaczków... Oczywiście kluczy do zrozumienia Billego Joela jest znacznie więcej. Oto one:
  • Zawsze lubiłem Chrisa de Burgha, wielbię praktycznie wszystkie jego płyty wydane przed 1988 rokiem. Każdy kto określa muzykę Chrisa mianem miałkiego, lukrowanego popu zapraszam na solo. U Chrisa dawno nauczyłem się znajdować w popie drugie dno. Billy Joel chwilami daje w klimatach tego starego najlepszego de Burgha, choć dużo bardziej pasowałoby powiedzieć - Eltona Johna, ale ja sam do Eltona jeszcze nie doszedłem w życiu.
  • Słuchając Songs: Ohia kilkanaście lat temu nauczyłem się akceptować w muzyce kolory amerykańskiego country. Zrozumiałem, że termin "muzyka country" dla Amerykanina jest pojęciem tak szerokim, jak szeroki jest jest dla mnie rock. W tym dobrym country nawet pedal steel guitar brzmi ok. Dzięki temu, że to już wiem, jestem w stanie zaakceptować to ślizgające się brzmienie u Joela.
  • Billy Joel jest przede wszystkim "pianistą", w drugiej kolejności jest "songwriterem". A pianino i głos potrafią tworzyć kosmiczne połączenie. 
  • Jest w Joelu coś z jazzu. Nie mam na myśli jazdy z Mahavishnu Orchestra, ale ten ciepły niedzielny jazzik Kydryńskiego i Niedźwiedzkiego. Od jakiegoś czasu mi to nie przeszkadza, a nawet z premedytacją szukam klimatów Markomanni (starzeję się?)
  • Ale kiedy Joel zaczyna czasem robić fikuśne aranżacje na moogu mam przed oczami nikogo innego jak samego Keitha Emersona z Emerson, Lake & Palmer! To nie żart, naprawdę wydaje mi się, ze gdyby Joel mieszkał nie w USA a w Anglii to istniałaby szansa, że trafiłby do jakiegoś ze składów King Crimson, albo w Yes zastąpił Wakemana, albo stworzył JLP - Joel, Lake & Palmer albo Joel, Joel & Fripp (biorąc pod uwagę, że brat Joela jest dyrygentem to czemu nie?)  
  • Ostatni klucz do zrozumienia Joela to pokochać wcześniej Bruca Springsteena i jego specyficzny amerykański zgiełk, pod którym ukrywa się i melodia i siła. W Europie tak nie potrafią.

Na Streetlife Serenade jest to wszystko co opisałem powyżej. I nie mogę się doczekać aż dojdą do mnie kolejne winyle Billy Joela. A jeszcze bardziej nie mogę się doczekać, aż będę miał 40 lat, odpalę The Piano Man na gramofonie i wypiję kieliszek wina :)



LISTA PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy