niedziela, 29 stycznia 2017

Charzykowy - Swornegacie Małe - Charzykowy

Kilka dni temu trochę ponarzekałem, pomarudziłem i mi przeszło :) Aż chce się powiedzieć truizm, że "aby zacząć biegać trzeba zacząć biegać". Wchodzę w normalny rytm do jakiego przez poprzednie lata przywykłem: poniedziałek-piątek trzeba zrobić ~30-40 km, w sobotę 5 km na parkrunie a w niedzielę długie wybieganie.


Zastanawiałem się przez dłuższy czas czy nie zajechać dziś do Rysia z Wituni. Weekendowe maratony startują o 11:00. Czasowo wszystko mi odpowiadało, ale ... jak sobie przemyślałem moją aktualną formę, to bardziej zależy mi aby w kolejnym tygodniu zrobić swoje niż upodlić się dziś na treningowym maratonie w 5,5 godzinny i do środy zdychać.

Zrobiłem więc trasę, która jest moją ulubioną podczas każdego wypadu do Chojnic. Trasę wzdłuż jeziora Charzykowskiego wschodnim brzegiem do Swornychgaci Małych i z powrotem. Patrząc teraz na mapę trochę szkoda, że nie zasadziłem się na obiegnięcie dookoła korzystając z nowych ścieżek zachodniego brzegu, które "odkryłem" podczas ostatniego Harpagana. Nadłożyłbym kilka kilometrów, to nie byłby problem, ale... nie zdążyłbym na 12:00 na przystań w Charzykowach.



21 km przebiegłem spokojnie, równomiernie, w tempie w okolicach 7 min/km. Oczywiście tempo mega wolniutkie, ale na tyle mnie aktualnie stać, aby cieszyć się radością z biegu i nie wywinąć orła na oblodzonych ścieżkach. Pierwsze 10 km biegłem bez muzyki, wsłuchując się w chrzęst śniegu pod butami. Ludzi praktycznie brak. Nie minąłem ani jednego spacerowicza, biegacza, rowerzysty ani narciarza. Za to kiedy wszedłem na punkt widokowy aby spojrzeć na jezioro z góry - zobaczyłem na nim ekipę wędkarzy i śmigające po zamarzniętej tafli bojery. Na zdjęciu tego nie widać, bo bojery były daleko, ale z bliska krajobraz składający się z wędkarzy, żeglarzy lodowych i łyżwiarzy ponownie skojarzył mi się w Brueglem, jak rok temu :)


W drodze powrotnej wyjąłem z tylnej kieszeni piankowe słuchawki Koss Plug (naprawdę nie mogę się do nich przekonać, ich główna zaleta jest taka, że mieszczą się w kieszeni) i włączyłem debiut Crosby, Stills and Nash. Nie będę tej płyty opisywał w kąciku, bo nie mogłem się doczekać Wooden Ships i przeskipowałem do tego momentu i kilka razy z rzędu słuchałem właśnie tego utworu :)


Kiedy dobiegłem do przystani w Charzykowach i zacząłem zmierzać w kierunku samochodu moja uwagę zwrócił tłum ludzi na pomoście i odgłosy masakry piłą mechaniczną. Podszedłem zaciekawiony i wszystko stało się jasne, kiedy zobaczyłem, że piłą tnie lód człowiek w szlafroku!


W tym roku jeszcze nie morsowałem. Nie pamiętam nawet czy morsowałem w zeszłym. Przerwa na pewno była długa... Patrzyłem się jak kolejne osoby wchodzą do przerębli i zacząłem odczuwać gigantyczne poczucie straty, że ja stoję tam gdzie stoi publiczność a oni wchodzą do wody! Łącznie wykąpało się chyba z 20-25 osób. Nie miałem ręcznika, nie miałem nic na przebranie. Pobiegłem jeszcze do samochodu sprawdzić czy nie mam jakiś rzeczy w bagażniku, ale był tam tylko wózek. "Lepiej żałować, że coś się zrobiło, niż, że się tego nie zrobiło" - pomyślałem i spytałem grzecznie jednego z morsów:

- "Przepraszam, czy nie macie nic na przeciw jak wejdę także do tej przerębli? I czy to... jest rozsądne, biorąc pod uwagę, że to pierwszy raz od długiego czasu?" - zapytałem
- "Oczywiście, że rozsądne, proszę bardzo!"

Rozebrałem się do gaci i zszedłem z drabinki. Zdjęć nie mam, bo byłem sam, a telefon został na brzegu. Siedziałem chyba z 2-3 minuty. Najdłużej w życiu. Wcześniej było to kilkanaście sekund w Bałtyku. Teraz dopiero zaczynam to rozumieć, że w wodzie trzeba trochę posiedzieć, a nie od razu wyskakiwać. Czuję się jakby to był mój pierwszy raz w życiu. Wyszedłem dopiero kiedy zacząłem czuć... że robi mi się ciepło :)

Po kąpieli założyłem tylko buty i koszulkę. Przebiegłem 200 metrów sprintem i wskoczyłem do samochodu. Kiedy podjechałem pod dom Teściów i wyszedłem z samochodu aby otworzyć bramę wjazdową jeden z sąsiadów bardzo dziwnie się na mnie patrzył.... temperatura -5 stopni a ja wysiadam z samochodu... w gaciach :D

Chyba muszę sobie kupić piłę mechaniczną. Morsowanie jest super! Niech się ta zima nie kończy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy