niedziela, 18 września 2016

II Bieg Czyste Miasto Gdańsk - relacja


Czyste Miasto Gdańsk to nie tylko bieg open. To przede wszystkim impreza o charakterze rodzinnym - w pewnym sensie - sąsiedzkie spotkanie. Podobnie jak rok temu można było dostać za friko dowolną ilość wody z saturatora, dzieciaki na szkolnym boisku mogły korzystać z trampolin, zjeżdżalni. Było malowanie twarzy, twister i mega jenga. No i jeszcze 8 biegów dziecięcych w kategoriach wiekowych od lat 3 do 15.

Bieg w kategorii open był tylko dodatkiem. Bo celem nie było ściągnięcie pod SP12 najlepszych biegaczy, ale zmotywowanie jak największej liczby rodzin do wyjścia z bloków i spędzenia soboty wspólnie na tej imprezie. I to się na pewno udało. Łącznie (wszystkie kategorie) wystartowało 550 osób z czego 2/3 to dzieci. I to nie tylko dzieci "biegających rodziców", a praktycznie wszystkich sąsiadów. 

Nowością w odróżnieniu od poprzedniego roku był fakt, że imprezę obsługiwała firma zajmująca się organizacją zawodów sportowych (rok temu wszystko było robione głównie rękami wolontariuszy z Rady Dzielnicy). Dzięki temu wszystko było tak jak na normalnych eventach biegowych: elektroniczne zapisy, pakiety (koszulka, kubek, batonik, numer startowy i chip), depozyty, elektroniczny pomiar czasu, oznakowana i obstawiona trasa oraz punkt z wodą, który mijało się dwukrotnie). Sama trasa też nie składała się z kilku okrążeń, a zakreślała ponad 10 kilometrową pętle po moim osiedlu (rysując dwie ósemki między zbiornikami retencyjnymi znanymi m.in. z trasy Parkrun Gdańsk-Południe). Po biegu medale dla wszystkich, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród wśród wszystkich uczestników.

Ale najwięcej emocji oczywiście wzbudziły biegi dzieci! Dziewczynki w wieku 7-9 (czyli moje dwie córki) biegły na 300 metrów, czyli raczej sprint, gdzie ciężko było wyprzedzać :) Ponieważ wybiegaliśmy się kilka godzin wcześniej na parkrunie nie było żadnego pompowania balonika. Chodziło o uczestnictwo, dotarcie do mety i medal w nagrodę. I tak się stało :)

Tylko jeden z kibiców nie wytrzymał tych emocji i zasnął. 


Zgrzyt. 

Chwilę później wystartował bieg chłopców w wieku 7-9 lat. Stałem jakieś 50 metrów przed metą i dokładnie widziałem walkę na finiszu. Prowadził chłopak w czerwonej koszulce, ale doganiał go rywal w koszulce białej. Ten drugi biegł szybciej i wszystko wskazywało na to, że długim finiszem wpadnie na metę pierwszy. Wtedy ten w czerwonym najpierw zaczął blokować go ciałem, a kiedy się zrównali próbował podciąć, zepchnąć z trasy i szarpać za koszulkę. Ten w białym zachwiał się, stracił rytm i odpuścił.

Na KAŻDYCH zawodach dla dorosłych byłaby natychmiastowa dyskwalifikacja. Sędzia nie mógł tego nie widzieć. Aby nie było wątpliwości Kamil (który sam w sobie jest ciałem pedagogicznym i człowiekiem o najwyższych wzorcach etycznych) podszedł do sędziego i opisał incydent. Sędzia temat raczej olał i kazał pójść do organizatora. Kamil tak zrobił, ale organizator kazał iść do sędziego. Ostatecznie nikt do tematu nie podszedł na poważnie i kolega w czerwonej koszulce dumnie chwycił puchar za 1 miejsce w biegu.

Wydaje mi się, że po prostu sędzia był tutaj aby zgarnąć swoją dolę, a nie rozwiązywać problemy. Kłopoty są przecież niepotrzebne, a Kamil, który uparcie i bezinteresownie próbował wyegzekwować sprawiedliwość - był potraktowany jak intruz.

Jeżeli wśród dzieci 7-9 tolerowane są takie zachowania nie mające kompletnie nic wspólnego z ideą sportu to co będzie potem? To nie była walka na trasie czy tzw "incydent wyścigowy". To był problem z poradzeniem sobie, że ktoś cię wyprzedza i fizyczny atak na tę osobę. W domu - jest to problem rodziców, w szkole - problem nauczycieli, ale na zawodach sportowych - problem sędziego. Jestem rozżalony, że incydent został zamieciony pod dywan.

* * *

Jakie to uczucie zobaczyć na 5-tym kilometrze biegu kumpla stojącego przy ścieżce sączącego zimnego browara i machającego Ci kapeluszem? Jeżeli da Ci łyka - to fajne uczucie :)

...zaczęło się od tego, że rok temu napisałem, że jeżeli Bieg Czyste Miasto Gdańsk będzie miał koleją edycję to pobiegnę w nim w kowbojskim kapeluszu. I byłbym zupełnie o tym zapomniał, gdyby nie to, że we wtorek odświeżyłem sobie własną relację z przed roku... i zamarłem widząc tę deklarację. Na mój apel o użyczenie kapelusza odpowiedział Dominik. Ma taki w domu i pożyczy jak mu nie zapocę :)

- O k**** zapomniałem przynieść Ci kapelusza! - powiedział Dominik kiedy spotkaliśmy się przed startem.
- No tak, można na Tobie polegać jak na Zawiszy Bydgoszcz...

Ale ale!! Biorąc pod uwagę, że Dominik nie zdążył zapisać się na bieg (brak możliwości zapisów w dniu zawodów), była jeszcze szansa, że dostarczy mi go gdzieś na trasie.


Wystartowaliśmy o 13:30. Na początku trochę traila po okolicznych pagórkach. To jedyne fragmenty tej trasy, o których mogę powiedzieć, że przebiegałem je wcześniej ledwie kilkadziesiąt razy - pozostałem przebiegałem kilkaset, a może i więcej. Słońce świeciło dość mocno a ja z trudem wykręcałem tempo 5:40 min/km. Może to zabrzmi dziwnie, ale moja waga robi swoje i przy ciepłej pogodzie i pagórkowatym terenie takie tempo zaczęło rwać mi oddech. Przez chwilę pogadałem z Piotrem P. ale ten na dużym zbiegu do zbiornika Świętokrzyska 1 urwał mi się i popędził przed siebie. Bałem się, że tak dobra znajomość trasy będzie moim przeciwnikiem i będzie się bardzo dłużyć, ale głowa gdzieś odleciała w swoje rejony i chwilę później byłem na 5 km, pociągnąłem łapczywego łyka piwa od Dominika, zarzuciłem kowbojski kapelusz na głowę i ruszyłem dalej.

Taki kapelusz ma naprawdę sens! Szerokie rondo z przodu chroniło oczy przed słońcem a z tyłu kark. Muszę chyba sobie sprawić jakiś kapelusz biegowy. Mówię na poważnie! A na Dominiku można polegać na na Zawiszy Bydgoszcz!


Bieg ostatecznie miał trochę więcej niż 10 km. Na gpsach wyszło od 10.350 m do 10.450 m. Zegar binarny na mecie w momencie kiedy ją przekraczałem pokazał liczbę 17.

- Prrrrrrr - powiedziała Pani, która zakładała medale. 


Boję się trochę podsumowania i składania obietnic na kolejny rok. Pamiętacie swój pierwszy bal przebierańców? Ja byłem przebrany za Zorro. Na szczęście nie ma kompletnie żadnego powodu abym za rok biegł w pelerynie Zorro :)  Ale będziemy tutaj na pewno!

6 komentarzy:

  1. Dodam jeszcze jeden niemiły incydent. Na biegu dzieci w najmłodszej kategorii dziewczynka 3 lata, która biegła z przodu została przewrócona przez jednego z ojców. Pan nawet nie raczył sie odwrocicic i spojrzeć, a co dopiero podnieść dziecko. W końcu jego córka mogła wygrać... Bo pilnował swoje dziecko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat tej sytuacji nie widziałem. Widziałem tylko to co działo się potem.

      Wydaje mi się, że można by rozwiązać tę sytuację tak, aby rodzice, którzy chcą biegać za rękę ze swoimi pociechami stawali z tyłu stawki i traktowali ten bieg po prostu na zaliczenie a nie na walkę o czołowe lokaty i nie wyprzedzali dzieci biegnących samodzielnie.

      Usuń
  2. widziałem, potwierdzam. zapatrzony w swoje dziecko przefrunął nad tą dziewczynką i rozjechał jak walec.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnośnie zwycięzcy (?) biegu w kategorii M 7-9, to można jeszcze dodać, że jego brat, który zajął w tym biegu 3. miejsce, również ostro operował łokciami i spychał swojego przeciwnika na barierki... Cóż. Miło, że Kamil próbował interweniować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najważniejsze, żeby biegający rodzice uczyli swoje dzieci zachowań fair play. Różne rzeczy mogą się zdarzyć - można kogoś potrącić, niechcący popchnąć, ale najważniejsze w tym zamieszaniu umieć się zatrzymać, powiedzieć przepraszam

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo miło.Żałuję iż nie brałem udziału gdyż będąc w przysłowiowej gorącej wodzie kompany nie omieszkał bym zwrócić uwagi rodzicom obu spokrewnionym medalistom.Może autor bloga który jest osobą rozpoznawalną w Tròjmiejskim świecie biegowym skrobnie oficjalny komentarz do organizatora?Nie mamy wpływu na patologie wychowawcze rodzicòw natomiast wierzę że możemy mieć wpływ na zasady fair play w sporcie.Dyskwalifikacja gòwniarzy powinna być obowiązkowa a niespełniony rodzic tratujący inne dzieci publicznie napiętnowany przez spikera plus dyskwalifikacja pociechy nadgorliwca.W tego typu imprezach zdrowie i bezpieczeństwo dzieci powinno być priorytetem.Zasady fair play na kolejnym planie.Organizator powinien wyciągnąć wnioski.Brawo dla autora za opisanie problemu.

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy