czwartek, 5 maja 2016

Egyesület a Magyar Ultrafutásért

Egyesület a Magyar Ultrafutásért - w skrócie EMU, to 6 dniowy bieg w okolicach jeziora Balaton na Węgrzech, który odbywa się na ... 900 metrowej pętli!!!


Napiszę jeszcze raz: ludzie się spotykają w środę i biegają w kółko po niespełna kilometrowej pętli aż do wtorku. Normalny człowiek w tym czasie zdąży:

  • ponarzekać na to, że jest dopiero środa i jeszcze weekendu nie widać
  • zrobić wigilię weekendu w czwartek
  • przetrwać piątek pracy przy okazji usuwając ze znajomych na FB wszystkich, którzy napiszą na wallu "piątek, piąteczek, piątunio" nie wnikając w to, czy była to ironia czy nie
  • przetrwać piątek po pracy
  • przetrwać sobotę rano
  • zrobić tysiąc rzeczy w sobotę
  • zaliczyć meeeega długie wybieganie w niedzielę i obiad u mamy
  • pożegnać się z weekendem
  • przetrwać poniedziałek i groźnie spojrzeć wtorkowi w oczy.
W tym czasie śpimy jakieś 45 godzin, 32 h jesteśmy w pracy, pewnie uda się nam przebiec składaną 50-tkę licząc wszystkie tygodniowe treningi...

... a oni przez ten czas tylko biegną...


Rok temu, akurat w czasie EMU 2015 biegłem jeden z maratonów z Rysiem Kałaczyńskim w Wituni. Opisałem to tutaj. Rysiu zdradził mi wtedy, że za rok planuje pojechać na Węgry i wziąć udział w tym szalonym wyścigu. Minął rok, a jak właśnie siedzę przez tabelą z wynikami i widzę Rysia na 19-miejscu! I NIE TYLKO RYSIA!!!

Porównajcie proszę te dwa zdjęcia, pierwsze z maja 2015 w Wituni, kiedy się namawiali, i zdjęcie z dzisiaj z Węgier!


Czy ja nie byłem świadkiem jakiegoś spisku!? :D

I będę siedział przy tej tabeli pewnie aż do wtorku, bo nie ma lepszego widowiska niż śledzić ultrasów w wynikach na żywo, starać się wejść w głowę i ciało każdego z nich i zastanawiać się czy się właśnie przyczaja czy walczy o życie. Tym bardziej kiedy biegnie ktoś, kogo znasz.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy