wtorek, 3 maja 2016

Mądry Miś - czyli o tym jaka dziś jest rocznica oraz dlaczego ciężko jest biegać za rowerem


Zacznę od tego, że Misie są trzy:
  • jeden prawdziwy - Waldek Miś, który zrobił dziś 50 mil morskich biegiem
  • drugi - bliski sercu i duszy Miś-Michał zwany Joszczim, z którym biegam od trzech lat
  • trzeci Miś-legenda, który czeka na mnie w Beskidach aby zjeść mnie na którejś z edycji ŁUT
Ale każdy z Misi jest mądry, o czym piszą nawet na billboardach.

Miś-Michał umówił się ze mną na poranne bieganie. Mieliśmy pobiec po jego samochód, który został na Stogach. Kiedy wczoraj wieczorem spokojnie sączyłem rudą wódę na myszach nie miałem świadomości, że nasz poranny bieg był jakkolwiek zagrożony. A był, po przez krótką chwilę Ewa - żona Misia-Michała pomyślała: "może nie będę piła to poprowadzę do domu?". Na szczęście Michał stanął na wysokości zadania i dbając o poranny bieg podał szybko małżonce kieliszek wina mówiąc czule: "nie wygłupiaj się"

Kiedy tuż przed 3-cią w nocy wymieniliśmy ostatnie pożegnanie na messengerze proponowałem aby mimo wszystko ruszyć w okolicach ósmej. Michał był nieprzejednany. Albo biegnę z nim o godzinie z 9-ką z przodu, albo nie biegnę wcale. Ja, niezależnie o której się położę i tak wstaję nie później niż o 7-mej... Dla mnie wyruszenie z domu po 9-tej to po prostu strata 2 godzin czasu...

Kiedy o 9:30 Michał zapytał się mnie czy jeszcze ma czas na wypicie kawy - pozwoliłem mu jedynie na espresso. Z drugiej strony miałem spojrzenie z piorunami w oczach, z których wyłaniał się neon a na nim słowa: "miałeś dziś zająć się kupnem większego roweru dla córki na OLXie!"...

Na wszelki wypadek wybiegłem parę minut szybciej i poczekałem na Michała na kamieniu przy mostku. No i pobiegliśmy. Z okolic Jasienia na Stogi powinniśmy mieć nie więcej niż ~13 km. Do teraz nie wiem jak nam udało się zrobić to w 19! Może dlatego, że ja wmawiałem, że skrót przez Park Oruński jest fajny, a Michał przekonywał mnie, że doskonale zna Olszynkę :)

I tak sobie biegliśmy kiedy NAGLE Michał zapytał:

- Ty, jaki jest dziś dzień?
- Nie wiem - odpowiedziałem
- Ale ja wiem!! Dziś jest CZWARTA rocznica kiedy biegam!
- No to jest okazja... 
- A masz coś do picia? - zapytał Michał
- Nie, ale mam 4 zł!!


Nauczony doświadczeniem sprzed kilku tygodni włożyłem drobne do kieszonki. Kupiliśmy po litrowej Primaverze i polecieliśmy dalej...

Stogi były dalej niż nam się wydawało, ale bieg ani przez chwilę się nie dłużył. Kiedy tylko Michał za bardzo mi odskakiwał do przodu stosowałem sprawdzony trik aby go spowolnić: zaczynałem mamrotać bez sensu coś pod nosem co chwila wtrącając głośniej słowa klucze typu "rzeźnik" albo "Stasiu".  Za każdym razem Michał zwalniał i odwracał się do mnie mówiąc:

- COOOOOOOOooooooooo?
- A nic :) - odpowiadałem

Na Stogi dotarliśmy po 19 kilometrach końcówkę robiąc w okolicach 5:10 min/km. Biorąc pod uwagę ilość snu i stan po przebudzeniu był to dla mnie bardzo pozytywny trening.

* * *

Do domu niestety wróciłem za późno. Wiedziałem o tym i miałem wyrzuty sumienia. Każdy normalny ojciec organizuje w tym czasie rekreację dla swoich dzieci. W moim przypadku od kilku tygodni zajmuję się kupnem większego roweru dla mojej najstarszej córki. Ale skoro powiedziałem, że się tym zajmę, to się zajmę, i nie trzeba mi o tym co pół roku przypominać!

Majowy weekend i narodowe sprzątanie piwnic i garaży poskutkowało mega wysypem używanych - ale często w perfekcyjnym stanie - rowerów na OLXie. Wytypowałem 5 rowerów i po 3 telefonach jechaliśmy z córką odebrać 24-calowego Scotta do Straszyna. Warunek był jeden - "ma mieć przynajmniej trochę niebieskiego!"

Moja starsza córka przesiadała się z 16" od razu na 24" a młodsza otrzymała w spadku właśnie 16". Miałem więc dziś podwójne nauczycielskie zadanie. Wyszliśmy na spacer w piątkę i dzieliłem czas po pół. Kółka wokół stawu mają dokładnie 1 km. Po pierwszych dwóch stwierdziłem, że włączenie endomondo nie będzie żadnym nadużyciem. Po siedmiu.... stwierdziłem, że muszę wreszcie kupić sobie rower, bo bieganie za rowerami przestaje mieć jakikolwiek sens, no chyba że lubię sobie samotnie pobiegać 500 metrów za :)

Nie zamieniłbym dzisiejszego dnia na żaden inny! A w głowie kołacze mi myśl, że wózek Thule Chariot Cougar, który miałem przez najbliższe tygodnie testować stricte biegowo (a jest też przyczepką rowerową) ... nie koniecznie będzie testowany tylko w ten sposób.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy