poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Kącik biegowego melomana: Tom Waits vs Nick Cave


Patrzę na dwie powyższe okładki, 1988 i 1985 rok. Chyba podświadomie wybrałem je do posłuchania obok siebie. Jeden i drugi śpiewa demonicznie niskim głosem. Ale to liternictwo na okładkach - niemal takie samo... zauważyłem to dopiero teraz składając okładki do nagłówka tego wpisu.

Dzisiaj przed bieganiem zachowywałem się jak typowa, komediowa żona, która stoi przed szafą pełną ubrań i narzeka, że nie ma się w co ubrać. Od 17-tej przeglądałem całą swoją płytotekę i kompletnie nie widziałem co mam posłuchać. O 18:00 dramatycznie napisałem do Michała, że nie mam co słuchać! Michał zachował się jak zaprawiony w bojach mąż i wytrwale wymieniał mi całą encyklopedię muzyki rockowej. Gdybym zaczął teraz wypisywać wszystkie nazwy grup jakie padły, google chyba zamknął by mojego bloga za nielegalną próbę pozycjonowania.

W kooooońcu Michał wypowiedział dwa słowa: Tom Waits. Ja powiedziałem Rain Dogs. Chwilę potem samo dodało mi się: Nick Cave - Tender Prey. I wybiegłem.... po dwóch godzinach od momentu, kiedy zacząłem się zbierać.

Jedną i drugą mieliłem wielokrotnie w liceum i na studiach, lecz jedna i druga leżała ostatnimi latami głęboko na półce. Toma Waitsa lubię wybiórczo. Po prostu wydał zbyt wiele płyt, albo ja miałem za mało samozaparcia aby je wszystkie opanować. Rain Dogs była jedną z tych, które opanowywałem. Dziś biegłem z nią pierwszą połowę treningu i być może to temperatura, która ciągle nie chciała spaść sprawiała, że trochę się z Tomem męczyliśmy. Druga połowa to Nick Cave. Płyta Tender Prey jest wg mnie trochę jakby gęstsza i bardziej płaska niż poprzednie płyty Nicka, ale absolutnie nie czynię z tego zarzutu. Odbierałem ją odpowiednią półkulą i stało się to, na co zawsze czekam. Wartość radości biegania z muzyką stała się większa niż zwyczajna suma samego biegania i samego słuchania muzyki.

Nie chodzi o to, że biegłem szybciej, że był ten przysłowiowy ogień z dupy... nie... chodzi o to, że po prostu bieganie i słuchanie dawało mi przyjemność, odpoczynek i relaks. A pierwszą rzeczą jaką robię do domu, to wyszukanie muzyki na jutro, na kolejny bieg...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy