Na świecie są dziesiątki tysięcy miejsc wartych odwiedzenia. Czas jednak płynie nieubłaganie i zwyczajnie nie ma szans aby zobaczyć choć jeden procent cudów natury i dziedzictwa historii ludzkości. Można jednak ten czas lekko oszukać. Można zwiedzać przy każdej możliwej okazji, zwiedzać w przyspieszonym tempie... zwiedzać biegając.
|
Rynek w Goslar |
Dwa poranki spędzone w Niemczech wykorzystałem na maksymalną eksplorację miasteczka Goslar, w którym się zatrzymałem. Jadąc tutaj nie miałem pojęcia na temat jego historii. Pierwszego poranka obiegłem
jezioro Granetalsperre. Drugiego postanowiłem pobiegać po mieście oraz wpiąć się do historycznej kopalni Rammelsberg na zboczach góry o tej samej nazwie.
|
Palatium Cesarskie |
Zaczęło się od legendy. Rycerz Ramm tropiąc zwierzynę któregoś dnia przywiązał swojego konia do drzewa, a sam ruszył dalej za zwierzem pieszo. Znudzony koń grzebał kopytem w ziemi tak długo aż dogrzebał się do rudy metali. Potem wszystko poszło już prosto. Najpierw była tutaj osada górnicza, a w X wieku Goslar stało się miastem. Jak wiadomo złoża = pieniądze = władza. Wybudowano palatium cesarskie do lepszej kontroli produkcji srebra a miasto stało się siedzibą cesarzy dynastii salickiej. Kopalnia pracowała przez ponad 1000 lat. Zamknięto ją i ostatecznie przekształcono w muzeum dopiero w 1988 roku.
|
Kopalnia Rammelsberg |
Obiegłem całe miasto razem z kopalnią w dokładnie godzinę. Mimo że w ciągu dnia temperatura dochodziła do 16 stopni - rankami było w okolicach zera. Powietrze było rześkie a bieganie niesamowicie przyjemne. Jedyne osoby jakie spotkałem to właściciele czworonogów na spacerach. Jeden z nich (czworonóg) odłączył się się od swojego pana i przez kilkadziesiąt metrów potowarzyszył mi przy nodze. W pewnym momencie zaniepokojony właściciel zaczął krzyczeć do swojego czworonoga coś po niemiecku, zapewne aby ten już wracał do niego. Nie znam tego języka, ale wychowałem się na
Stawce większej niż życie i
Czterech Pancernych i Psie. Emocje kazały mi zacząć biec zygzakiem słysząc ten język za plecami, ale rozum na szczęście wygrał :)
W trakcie dwóch dni w Goslar biegałem łącznie 3 godziny. Zarówno po mieście jak i po ścieżkach w górach Harz. Co dziwne nie spotkałem ani jednego biegacza! A Gosslar to przecież 40-tysięczne miasto.
Naprawdę nie wiem, jak Saksończycy to robią, że grubi raczej nie są, nie biegają, a jedzą to:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz