niedziela, 2 listopada 2014

W poszukiwaniu smaku słynnej zupy dyniowej z Łemkowyny

Nie zjadłem jej na 40-tym km biegu. To był mój największy błąd. Dwie godziny temu mówili o tej zupie w TVP1. Piszą o niej w każdej relacji z Łemkowyny. Pozostaje mi tylko zapisać się na przyszły rok licząc, że nie zmieni się karta menu w Puławach Górnych. Albo spróbować znaleźć ten smak samodzielnie i zaprosić na degustację tych co tam biegli i zupy nie odmówili.


Dynię dostałem od moich rodziców. Piękna, duża, pomarańczowa, z własnego ogródka, nie widziała w swoim życiu ani grama nawozu czy innej chemii.

Resztę składników dopasowałem na oko posiłkując się kilkoma przepisami na Kwestii Smaku:
  • starty imbir
  • ząbek czosnku
  • świeżo mielony kolorowy pieprz
  • gałązką rozmarynu przywieziona z pola namiotowego w Chorwacji 
  • kmin rzymski
  • mielone migdały
  • sok wyciśnięty z pomarańczy
  • oliwa
  • feta
  • do dekoracji listki szpinaku i ocet balsamiczny

Dynię najpierw piekłem przez 45 minut w piekarniku. Imbir, czosnek i zioła podsmażyłem na oliwie. Wszystko przełożyłem do jednego garnka, uzupełniłem wodą i gotowałem pół godziny. 

Mmmmmmmm ale to jest dobre! Jakbym zjadł taką zupę na biegu to bym wygrał nawet z samym Staszkiem!!!

3 komentarze:

  1. Staszek jadł zupę więc nie miałbyś szans :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobną przed chwilą zjadłem. :)
    Polecam jeszcze kremy z:marchwi, cebuli, cukini i kukurydzy...

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy