wtorek, 4 listopada 2014

Kącik Biegowego Melomana: Smashing Pumpkins - Adore


"Nigdy nie bylem specjalnym zwolennikiem amerykańskiego grania, zawsze bardziej  fascynowała mnie Europa. Poza tym, nigdy nie bylem zwolennikiem nowej muzyki, rzadko kiedy biegłem do sklepu, żeby kupić nowe wydawnictwo, zazwyczaj czekałem dość długo, słuchałem wielu opinii, ewentualnie dopiero potem interesowałem się wybranymi pozycjami.

Zupełnie omijały mnie wszelki mody... może z szacunku dla historii. Gdy zacząłem słuchać muzyki, szybko zorientowałem się jak wiele pięknych i wartościowych płyt powstało w przeszłości, i że nimi należy się zainteresować w pierwszej kolejności. Ale nawet gdybym  poznawał po jednej nowej płycie na dzień to i tak życia by nie starczyło na wszystkie. Wiele  zależy wiec od przypadku, od szczególnych splotów wydarzeń, czasem jeden trafiony utwór wystarczy, aby pokochać zespół obok którego wcześniej przechodziło się obojętnie. Ważne -  aby taki utwór usłyszeć.

Dla mnie kluczem do Smashing Pumpkins była kompozycja For Martha z Adore. Choć o zespół ocierałem się wielokrotnie i niby dobrze wiedziałem czego  mogę oczekiwać po neurotycznym Billim Corganie, skośnookim Jamesie Iha oraz gniewnie  urokliwej D’Arcy Wretzky, jednak pamiętnej nocy gdy usłyszałem po raz pierwszy For Martha, zadałem sobie kilkakrotnie i z niedowierzaniem pytanie "To jest Smashing  Pumpkins???" Moje wyobrażenia o Pumpkinsach uległy wtedy gwałtownej rewizji, a niedługo potem poznana płyta Adore idealnie je wypełniła. Corgan i spółka przyciągnęli mnie do siebie proponując coś jakby odświeżoną wersje art-rocka, z wieloma elementami cechującymi ten styl. Pokazali mi swą intelektualna stronę, muzykę pełną melodyki, dynamicznych zmian, muzykę  psychodeliczna, z przejmującym, wysokim wokalem i przede wszystkim muzykę nieprzewidywalna."

Powyższy tekst napisałem w 2000 roku na jednej z internetowych grup o muzyce. Prawie 15 lat temu. 2 lata po premierze tej zachwycającej płyty. Pamiętam, że w innych postach porównywałem ją to Wish You Were Here lat 90-tych. W moim prywatnym rankingu najważniejszych płyt lat 90-tych umieściłem ją w ścisłej dziesiątce. Jak ta muzyka broni się teraz, kilkanaście lat po premierze?


Słuchałem jej w niedzielę, biegnąć w dół ulica Łostowicką, bez celu aż do samej Moreny i z powrotem. Oderwałem się całkowicie od ścieżki, którą biegłem, nie myślałem, słuchałem... Nie zdarza mi się często słuchać płyty dwa biegi z rzędu. Dziś powtórzyłem rytuał. Znów biegłem z Adore w słuchawkach. Mogę podpisać się pod każdym słowem sprzed 15 lat. To jest Wish You Were Here lat 90-tych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy