czwartek, 2 maja 2019

Merrell Vapor Glove 3 - pierwsze wrażenia

"Łapię chwile ulotne jak ulotka"


Pierwsze wrażenie to coś co zdarza się tylko raz. Cała reszta jest pochodną sympatii, która miała szansę urodzić się w trakcie pierwszego wrażenia plus doświadczenia zdobywane w kolejnych miesiącach, latach.... Zupełnie jak w związkach. Pierwsze wrażenia szybko się zacierają jeżeli ich nie udokumentujesz. Z drugiej strony egzaltacja lub nieufność nie służy rzetelności wypowiadania się w powierzchownie liźniętym temacie.


Zakładając, że każda emocja ma swoje miejsce, poniżej prezentuję to, czego doświadczyłem po 4 biegach w Merrellach Vapor Glove 3:

  1. Skracam krok. Biegając kilka milimetrów niżej, czując każdy korzonek, kamyczek i nierówność między betonowymi kostkami krok robi się krótszy. Mam z tym problem, bo Poranny Biegacz wydłuża krok aby biegać szybciej. Niby jedno i drugie zbliża do naturalnej motoryki - ale jednocześnie jest sprzeczne. Jak to wytłumaczyć?
  2. Trzymam niżej ręce. Na większości zdjęć z parkruna czy innych biegów mam nienaturalnie podniesione ręce. Nauczyłem się już korygować ten nawyk - ale najczęściej dopiero wtedy jak widzę szkło obiektywu. Tymczasem bieganie "w kapciach" sprawia, że całe ciało zaczyna manewrować aby biec jak kot, a nie jak czołg. Aby wybierać te najbardziej naturalne trajektorie i traktować swoje ciało jakby był w nim ukryty naturalny żyroskop. W takiej fizyce ruchu ręce same układają się niżej i balansują w pełnej kooperacji z resztą ciała.
  3. Wybieram trawę jak pies. Biegnąc chodnikiem spoglądasz na trawę tuż za krawężnikiem z coraz większym pożądaniem. W końcu przeskakujesz na drugą stronę i biegniesz tą nierówną, psią częścią chodnika z darniami pod stopą. I czujesz ulgę.
  4. Nie boli aż tak bardzo. Celowo przebiegałem po żużlu, albo stawiałem stopę na mały kamień. Da się bezboleśnie. 
  5. Boję się uślizgu. To jest bardzo ciekawe, bo podeszwa vibrama wygląda nie gorzej niż opona w moim samochodzie. Ale problem jest taki, że mimo praktyki z zero dropem w Altrach tutaj piętą muskam ścieżkę jeszcze delikatniej. Przez to powierzchnia styku buta z podłożem jest mniejsza. Każdy fizyk w tym momencie uśmiechnie się kącikiem ust. Droga hamowania nie zależy od powierzchni styku, ale od masy "pojazdu" i powierzchni styku. Powinienem teoretycznie tego nie odczuwać, ale każda teoria (powie to fizyk doświadczalny) opiera się na uproszczeniach wynikających z poruszania się w idealnym świecie. 
  6. Łydki jednak palą. Nie ważne ile biegasz w normalnych butach. Nawet uczciwe przebiegi pod 70 km w tygodniu, nie aktywują TYCH mięśni. Wystarczyły 4 treningi w Merrellach (trzy krótkie i jeden długi) aby obudzić się z dwoma kamieniami zaczepionymi z tyłu piszczeli. 

Nie wiem co dalej. Mam plan, aby na razie biegać w nich raz w tygodniu i zobaczyć co dalej. Ale zakładam też scenariusz, że coś mnie zacznie boleć i zrobię z nich kozła ofiarnego tego stanu. Skok pomiędzy sympatycznie amortyzowaną Altrą Escalante zero drop a tym Merrellem jest dość spory.

Może dzięki tym butom, włożonym w cykl treningowy, poprawię jeszcze raz swoje wszystkie  życiówki. A może wręcz przeciwnie, będą dla mnie początkiem końca "szybkiego" biegania.

* * *
Wstęp do tego wpisu jest tutaj: Minimalistyczne wątpliwości i ekscytacje

1 komentarz:

  1. Fajnie jest poczytać relacje kogoś kto też zaczął biegać w butach minimalistycznych. Ja zacząłem biegać w Vapor Glove 3 dokładnie 30 kwietnia. Jak tylko je dostałem zrobiłem dwa zwykłe treningi po kolei (w 2 dni) i skończyło się mocnymi zakwasami w łydkach i w stopach (nigdy wcześniej nie miałem zakwasów w stopach).
    Nadal biegam w Merrellach, ale w innym modelu, bo poprzednie rozleciały się po paru miesiącach. Teraz nie rozumiem jak można biegać w usztywnianych amortyzowanych butach.
    Ciekawy jestem, czy nadal biegasz w swoich "kapciach".

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy