"Łapię chwile ulotne jak ulotka"
Pierwsze wrażenie to coś co zdarza się tylko raz. Cała reszta jest pochodną sympatii, która miała szansę urodzić się w trakcie pierwszego wrażenia plus doświadczenia zdobywane w kolejnych miesiącach, latach.... Zupełnie jak w związkach. Pierwsze wrażenia szybko się zacierają jeżeli ich nie udokumentujesz. Z drugiej strony egzaltacja lub nieufność nie służy rzetelności wypowiadania się w powierzchownie liźniętym temacie.
Zakładając, że każda emocja ma swoje miejsce, poniżej prezentuję to, czego doświadczyłem po 4 biegach w Merrellach Vapor Glove 3:
- Skracam krok. Biegając kilka milimetrów niżej, czując każdy korzonek, kamyczek i nierówność między betonowymi kostkami krok robi się krótszy. Mam z tym problem, bo Poranny Biegacz wydłuża krok aby biegać szybciej. Niby jedno i drugie zbliża do naturalnej motoryki - ale jednocześnie jest sprzeczne. Jak to wytłumaczyć?
- Trzymam niżej ręce. Na większości zdjęć z parkruna czy innych biegów mam nienaturalnie podniesione ręce. Nauczyłem się już korygować ten nawyk - ale najczęściej dopiero wtedy jak widzę szkło obiektywu. Tymczasem bieganie "w kapciach" sprawia, że całe ciało zaczyna manewrować aby biec jak kot, a nie jak czołg. Aby wybierać te najbardziej naturalne trajektorie i traktować swoje ciało jakby był w nim ukryty naturalny żyroskop. W takiej fizyce ruchu ręce same układają się niżej i balansują w pełnej kooperacji z resztą ciała.
- Wybieram trawę jak pies. Biegnąc chodnikiem spoglądasz na trawę tuż za krawężnikiem z coraz większym pożądaniem. W końcu przeskakujesz na drugą stronę i biegniesz tą nierówną, psią częścią chodnika z darniami pod stopą. I czujesz ulgę.
- Nie boli aż tak bardzo. Celowo przebiegałem po żużlu, albo stawiałem stopę na mały kamień. Da się bezboleśnie.
- Boję się uślizgu. To jest bardzo ciekawe, bo podeszwa vibrama wygląda nie gorzej niż opona w moim samochodzie. Ale problem jest taki, że mimo praktyki z zero dropem w Altrach tutaj piętą muskam ścieżkę jeszcze delikatniej. Przez to powierzchnia styku buta z podłożem jest mniejsza. Każdy fizyk w tym momencie uśmiechnie się kącikiem ust. Droga hamowania nie zależy od powierzchni styku, ale od masy "pojazdu" i powierzchni styku. Powinienem teoretycznie tego nie odczuwać, ale każda teoria (powie to fizyk doświadczalny) opiera się na uproszczeniach wynikających z poruszania się w idealnym świecie.
- Łydki jednak palą. Nie ważne ile biegasz w normalnych butach. Nawet uczciwe przebiegi pod 70 km w tygodniu, nie aktywują TYCH mięśni. Wystarczyły 4 treningi w Merrellach (trzy krótkie i jeden długi) aby obudzić się z dwoma kamieniami zaczepionymi z tyłu piszczeli.
Nie wiem co dalej. Mam plan, aby na razie biegać w nich raz w tygodniu i zobaczyć co dalej. Ale zakładam też scenariusz, że coś mnie zacznie boleć i zrobię z nich kozła ofiarnego tego stanu. Skok pomiędzy sympatycznie amortyzowaną Altrą Escalante zero drop a tym Merrellem jest dość spory.
Może dzięki tym butom, włożonym w cykl treningowy, poprawię jeszcze raz swoje wszystkie życiówki. A może wręcz przeciwnie, będą dla mnie początkiem końca "szybkiego" biegania.
* * *
Wstęp do tego wpisu jest tutaj: Minimalistyczne wątpliwości i ekscytacje
Fajnie jest poczytać relacje kogoś kto też zaczął biegać w butach minimalistycznych. Ja zacząłem biegać w Vapor Glove 3 dokładnie 30 kwietnia. Jak tylko je dostałem zrobiłem dwa zwykłe treningi po kolei (w 2 dni) i skończyło się mocnymi zakwasami w łydkach i w stopach (nigdy wcześniej nie miałem zakwasów w stopach).
OdpowiedzUsuńNadal biegam w Merrellach, ale w innym modelu, bo poprzednie rozleciały się po paru miesiącach. Teraz nie rozumiem jak można biegać w usztywnianych amortyzowanych butach.
Ciekawy jestem, czy nadal biegasz w swoich "kapciach".