To tylko parkrun. To bieg, w którym nie liczy się walka o miejsca, ale samo uczestnictwo. Nie ma żadnych nagród poza samą satysfakcją. Ważniejsze niż miejsca na mecie są "milestone'y" czyli koszulki, które zdobywa się kolejno za: 10 biegów (jeśli jesteś juniorem), 50 biegów, 100 biegów, 250 biegów... albo za 25 wolontariatów.
Biegi są bezpłatne. Wystarczy tylko zarejestrować się na stronie parkruna i wydrukować swój kod kreskowy, który trzeba mieć przy sobie na mecie biegu. No i przyjść w sobotę o 9:00 rano. Jest sobota - jest parkrun: to nasze hasło...
Dziś strasznie padało tuż przed startem. Większość z nas, czekających na start biegu schroniło się pod daszkiem garażu przy bloku nieopodal mety.
- "Podobno w sobotę o 9:00 rano nigdy nie pada, bo pogoda jest odgórnie zaómówiona"
- "No ale dziś jest wtorek!? I do tego paręnaście minut po 10:00"
- "Hmmm... faktycznie na ten dzień centrala nie zamawiała pogody"
Poza standardowym, cosobotnim grafikiem biegów są jeszcze wyjątki. Na przykład Nowy Rok. To jedyny raz w roku kiedy można zaliczyć więcej niż jedną lokalizacje, bo godziny startów są różne. Może to być 8:30 ale może też być 10:30. Rok temu nad naszymi zbiornikami Świętokrzyska I i II biegaliśmy właśnie o 8:30. Dziś ten, kto biegł tylko jedną lokalizację mógł się wyspać, bo startowaliśmy o 10:30. Ale dzięki temu przyjechało do nas też sporo "dublerów" prosto z Parku Reagana, który startował 2 godziny wcześniej. Był także i Tczew i Gdynia i Poznań...
Napisałem na samym początku, że parkun to bieg, gdzie liczy się uczestnictwo a nie rywalizacja. Ale to tylko jedna strona medalu :) Parkrun to coś pomiędzy treningowym biegiem towarzyskim a zawodami. Każdy może zdecydować jak chce go potraktować. Chcesz zrobić życiówkę? Tutaj masz taką adrenalinę związaną z rywalizacją jakiej nie da Ci żaden samotny bieg. Widzisz plecy przed sobą? Słyszysz czyjeś kroki za swoimi plecami? Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ale biegniesz szybciej niż Ci się wydaje... No i niechże tu jeszcze przyjedzie ktoś z innej lokalizacji i chce stroszyć piórka. Jesteśmy trochę jak banda starych Włochów spotykających się przy porannym cappuccino w swojej ulubionej knajpie :)
10:30 to strasznie późno. Nawet jak na Nowy Rok. Wstałem około 7:30 i stwierdziłem, że zrobię sobie rozgrzewkę biegnąć 3 km po mój samochód, który zostawiłem u Kamila. W słuchawkach leciało New Year's Day - U2, a ja obiegłem jeszcze zbiornik i zamiast 3 wyszło 5 km.
All is quiet on New Year's Day
A world in white gets underway
I want to be with you
Be with you, night and day
Nothing changes on New Year's Day
On New Year's Day
A world in white gets underway
I want to be with you
Be with you, night and day
Nothing changes on New Year's Day
On New Year's Day
Nagle czas zaczął się kurczyć, zajrzałem na fejsa, sprawdziłem endo, zrobiłem kawę i pogadałem z żoną. Oczywiście zrobiłem aferę, że nie mogę znaleźć mojej fioletowej koszulki "volounteer 25" (Też tak macie, że żona znajduje w 3 sekundy rzecz, której przecież NIE MA na tej półce wg. Was?) . Chwyciłem termos z herbatą i pobiegłem do samochodu...
Na starcie pogoda strasznie słaba. Wtorek to przecież nie sobota. Było mi autentycznie zimno. Jako vox populi poprosiłem Tobiasza o w miarę krótką przemowę przed biegiem i ... 3...2...1... START.
Po pierwszym metrach przedarłem się do przodu. Prowadzi Damian Dino. Drugi Kuba Klajna. Ja po skosie od Kuby trzymam dystans. Przestało trochę padać, ale nie przestało wiać. Po tej stronie "bliżej cywilizacji" wiatr stawia mnie pionowo. W którymś momencie wyprzedziłem Kubę, a chwilę później zorientowałem się, że mój dystans do Damiana powoli się zmniejsza. Minęło 1,5 km od startu i byłem już pierwszy. NIGDY do tej pory nie byłem pierwszy na tym etapie biegu. (Co ja robię tu?) Damian biegł za mną krok w krok. Na prostej pod wiatr zaczęło mnie stawiać... Trochę kluczyłem lewo-prawo szukając mniejszego oporu, a Damian jak cień podążał w tunelu aerodynamicznym za mną. W końcu trochę musiałem zwolnić bo czułem, że to walka ponad moje siły.
- Ja już dziś biegłem Reagana, więc leć do przodu. - powiedział Damian
- Ale ja jeszcze nigdy nie wygrałem...
- No to dziś wygrasz, ja Cię nie dogonię.
Ja mam świadomość, że gdyby na stole była jakakolwiek stawka, to Damian, legitymujący się o wiele lepszą życiówką nie dałby mi takich mentalnych forów... No ale takie dziś były warunki, tacy przyszli biegacze, ja tylko robiłem swoje... Przypomniałem sobie ten bieg dokładnie sprzed roku. Byłem niemal na samym końcu. 35 minut, bo szybciej nie mogłem. Wtedy właśnie postanowiłem na poważnie coś zmienić, coś zrobić ze sobą, biegać szybciej, czuć się lepiej...
Czy marzyłem o tym aby wygrać jakiś z parkrunów? Czy marzyłem aby złamać 20 minut? Wtedy absolutnie nie. O tym zacząłem marzyć kilka miesięcy temu. Ta cała historia, ta okrągła rocznica mojego postanowienia noworocznego, sprawiła, że zacząłem walczyć z przeciwnym wiatrem jeszcze mocniej niż przed chwilą... I wtedy przypomniałem sobie słowa Antoniego, Porannego Biegacza - z jednego z jego wpisów: been there, done that. Ile razy trenowałem tutaj w największych zawieruchach? Znam ten ból, byłem tutaj, biegałem pod jeszcze mocniejszy wiatr... wiedziałem, że za zakrętem zacznie wiać w plecy.
Wszyscy ludzie w przesmyku biegnący na małą pętle zagrzewali mnie do walki. Nie widziałem Was wyraźnie, biegłem w tunelu, ale słyszałem słowa motywacji...
Wygrałem ten noworoczny bieg. 19:47. Poprawiłem życiówkę jak Siergiej Bubka poprawiał swoje skoki o 1 cm. Urwałem jedną sekundę :)
- Tomek, nie chciałabym Cie jakoś obrazić, ani umniejszyć twojego wyniku, ale wszyscy pewnie mieli mega kaca, prawda?
Tak przywitała mnie w domu małżonka. To bardzo miło z jej strony. Mogę na nią liczyć :) Ja wiem, że trzeba mieć dużo szczęścia, aby wygrać z takim czasem. Wiem, że sporo "pewniaków" nie przyszło, albo było tak jak sugeruje moja małżonka - po prostu zmęczonych całym tym 2018 rokiem. Niemniej strasznie, strasznie fajnie jest odhaczyć jedno z małych marzeń.
A marzenia są jak hydra, w miejsce jednego zrealizowanego rodzą się trzy kolejne.
Gratuluję kolejnego osiągnięcia. Swego czasu Dominik publicznie deklarował się, że ma takie dokonanie w planach (tzn. wygranie parkruna), a tu się okazuje, że uczeń prześcignął mistrza ;)
OdpowiedzUsuńMyślałeś kiedyś o Stravie? Brakuje mi Twojej kropki tutaj: https://labs.strava.com/flyby/viewer/#2047971431,dvQPenQnEHp1KhB603YQemmEEHqUxxB6SNcQeg==