Schudłem 40 kg, kupiłem spodnie na mój nowy rozmiar, pożyczyłem bluzę od żony, ogoliłem się, tydzień temu pobiegłem 19:34, a w Nowy Rok - kiedy większość parkrunowych ścigaczy spało po sylwestrowej nocy - wygrałem ten bieg :) Ściganie się jest ekscytujące, ale też trochę spala. A podobno najlepszy trening to trening zróżnicowany.
- Dziś się nie ścigam! - powiedziałem Kamilowi na starcie
Spojrzał na mnie, ale nie musiał nic mówić. W jego spojrzeniu był wypisany komentarz i brzmiał on:
- Jo jo....
Wiem, że mówię to za każdym razem od miesiąca. Ale zawsze coś mnie poniesie. Wystarczy, że ustawię się na początku i jak wariat zacznę na plecach kogoś znacznie szybszego, a potem po prostu głupio odpuścić choć całe ciało wykrzykuje taką prośbę.
Ale dziś był taki trochę Nowy Rok. Ja bez brody pierwszy raz od 16 lat. Krzysiek Łapuć pochwalił się, że ściął swoje art-rockowe długie włosy, ale nie zdejmował chusty z głowy. Teofor smutny, bo też chciał się ogolić, ale żona nie pozwoliła (ja 16 lat negocjowałem!). Łukasz Pomagruk pochwalił się, że schudł. Nie chcę sobie zbyt wiele przypisywać, ale kiedy tydzień temu okazało się, że Łukasz jest o 2 kg ode mnie grubszy to obaj zaniemówiliśmy :) No i jeszcze jedna sprawa mnie dziś bardzo ucieszyła: na starcie zjawił się Mikołaj z całą swoją rodziną. Po raz pierwszy ever! Kilka lat namawiania i podprogowej psychologii!
- A macie wydrukowane kody?
- Mamy!
- A wszyscy?!
- Wszyscy!
I tak zupełnie niespodziewanie, bo żadnej rocznicy, specjalnego wydarzenia, ani odwołanego biegu w pobliskich lokalizacjach nie było, zebrało się nas 108 osób. To jest czwarty najlepszy wynik w historii! Więcej nas było dopiero 1,5 roku temu!
Parkrun w tym roku podłączył się pod WOŚP. Na mecie stali wolontariusze z puszką i rozwali serduszka za datki. Ja jak patrzę na edycję WOŚP to od kilku lat zamykam oczy. To jest 27 edycja! Ja pamiętam jak w 1993 roku na 2 edycji... szedłem wzdłuż torów z Łęgowa do Pruszcza spijając butelkę wina z moimi kolegami z LO, aby w Klubie Garnizonowym obejrzeć koncert zespołu Woodpecker, w którym grali moi znajomi :) Woodpecker to był taki pruszczański Deep Purple! Czas płynie... tylko ja jak się ogoliłem to wyglądam tak samo.
Na starcie ustawiłem się w środku stawki i chyba to mnie uratowało przed ściganiem. Zanim przebiłem się trochę do przodu to czołówkę już ledwo widziałem. Obok mnie biegł akurat Krzysiek Łapuć i próbowałem porozmawiać trochę o Rolling Stonesach przy tempie 4:12. Ale rozmowa się nie skleiła :) Chyba jednak było trochę za szybko na rozprawkę o tym, że Sticky Fingers to zajebista płyta!
Przede mną Rafał Synak prowadził Kamila na 20 minut. Obserwowałem tę walkę i zastanawiałem się jak wiatr na tym pechowym 3 km pod górkę wpłynie na wyniki. No i wypłynął. Kamilowe 20:03 sprzed tygodnia wciąż niepokonane.
Ja przybiegłem w czasie 20:34 na 8-mym miejscu. Dokładnie o 1 minutę wolniej niż tydzień temu.
- Widzę, że jednak ta aerodynamika wcale nie pomaga - skomentował mój czas Paweł Marcinko
Zgodnie z sugestią z FB, chyba muszę pobiec w czepku. Wtedy już nic na wiatr nie będę mógł zwalać.
Na koniec trochę parkrunowej statystyki:
- 108 osób to czwarty najliczniejszy parkrun w naszej lokalizacji
- Od trzech edycji wygrywa zawodnik o imieniu "Tomasz" i tak w sumie może zostać, choć warto wprowadzić rotację w zbiorze.
- Padły dziś 3 personal besty
- 11 osób pobiegło dziś u nas po raz pierwszy, z czego 10 osób to totalni firstimerzy ever, z czego połowa miała nazwisko na "Ż" ;)
- dzisiejszy bieg parkrun odbył się dzięki pomocy 10-ciorga wolonatriuszy
I jeszcze jedna ważna sprawa. W czwartek biegałem sobie dookoła bajorka słuchając Stonesów i trafiłem w kadr niekwestionowanego mistrza selfie! :D
Moje ostanie zdjęcie z brodą |
chyba jednak ten wiatr :)
OdpowiedzUsuńTydzień temu na kacu, niewyspany - wczoraj odwrotnie i pewny nowej życiówki, a tu wynik identyczny jak w poprzednim parkrunie.... (oficjalnie, bo na endo niby urwałem kilka sekund, ale oczekiwania miałem dużo wyższe :))
Delikatny kac nie jest zły :) Zazwyczaj wiąże się z dobrym doładowaniem węglowodanami.
Usuń