sobota, 26 stycznia 2019

parkrun Gdańsk Poludnie #133 - Setka Staszka oraz życiówka vs życie

Na początku trochę ode mnie, a potem kilka highlightów z dzisiejszego biegu.

Ciągle czuję w kościach zabójczą końcówkę roku, kiedy zrobiłem w tydzień 140 km, a zakończyłem życiówką na biegu noworocznym. Staram się trochę zwolnić, robić więcej różnorodnych treningów, mniej biegać, mniej się dobijać ostrymi biegami, dorzucam siłownię i rozciąganie. Coś jakby roztrenowanie, ale jednak nie do końca. Wrzucam do swoich treningów trochę kontrolowanego chaosu, daję sobie czas do 18 lutego. Wtedy wracam z ferii i trzeba będzie pomyśleć na poważnie o planie na maraton.

Dziś na bieg ubrałem... sweter. Taki zwyczajny, który kiedyś małżonka kupiła mi w primarku za 2 funciaki, lekko rozciągnięty, bo rok temu też go nosiłem :) Pomysł na sweter powstał stąd, bo jakbym poszedł w t-shircie to byłoby mi jednak trochę za zimno. Ale w biegowej bluzie z hiper technologiami zagrzałbym się na pierwszym zakręcie. A sweterek? Jest i trochę ciepły i trochę przewiewny. Do sweterka oczywiście trzeba założyć koszulkę z kołnierzykiem. Apaszka też pasuje :) Jeżeli dodam do tego żeńskie spodnie z Lidla, lekko przykrótkie z różowym sznureczkiem, to wyglądam tak elegancko, że gdybym tylko udał się do jakiejś burgerowni kelner na 100% zaproponowałby mi burgera wegańskiego :)



  • Na starcie 70 biegaczy, w tym 1 firsttimer - witamy Kacpra w gronie parkrunnerów!
  • Za to aż 7 osób było u nas po raz drugi w życiu! 
  • Na trzecią wizytę zdecydowały się 2 osoby.
  • 5 osób pobiło dziś swój rekord życiowy.
  • W biegu uczestniczyło 5 juniorów. 
  • Po raz czwarty z rzędu wygrał zawodnik o imieniu Tomasz! I to mi się bardzo podoba!
  • W całej historii naszej lokalizacji Tomasz wygrywał już 23 razy!
  • Niestety 41 razy wygrywał Łukasz, Natalia 34, a Agnieszka 28...
  • Artur Kutzmann zaliczył dziś swój 50-ty bieg i zapracował na czerwoną koszulkę parkruna.
  • Staszek Skwiot pobiegł dziś po raz 100-tny i zapracował na czarną koszulkę parkuruna.
  • Komplet rezultatów tutaj

Staszek, przed metą wyglądasz tak jak na zdjęciu poniżej (mam nadzieję, że z okazji 100-ki zamawiasz 5 piw, a nie jakieś tam inne gesty to są ;))


Ale już za metą wyglądasz TAK, jak bohater dnia :)


I teraz pora na opis moich zmagań:

Pogoda była idealna na sweter, nie wiało, lekki minusik, ubity śnieg na ścieżce, ale na tyle wydeptany, że nie nie miałem uślizgu. Może to też zaleta podeszwy w moich Altrach Escalante, w których chodzę i uczę się biegać, ale dziś dopiero po raz pierwszy postawiłem pobiec w nich na poważnie.

Po starcie na prowadzenie, którego nie oddał już de facto do końca biegu, wysunął się Tomek Bagiński. Miałem przez kilka sekund taki mocno perwersyjny pomysł, aby pogonić Tomka tak długo ile się da. Kilometr? Może półtora? A może jakby usłyszał kogoś na plecach to po 200 metrach już by mnie tam nie było? No ale pomysł ten zarzuciłem. Może innym razem. Jeżeli kiedyś na najbliższym biegu zobaczycie, że uderzam w samobójczą misję trzymania się pleców Tomka, to interpretujcie to nie jako podjęcie rękawicy, ale test tempa 1 kilometra.

Tomek na prowadzeniu

Rozejrzałem się dookoła i stwierdziłem, że będę się na początku trzymał pleców Kuby Klajny. W międzyczasie do przodu poleciał Przemek Trzaska, a za nim i prowadzącym Tomkiem ukonstytuowała się aerodynamiczna czwórka w osobach: Kuby, Waldka Kowalskiego, Łukasza Pomagruka i mnie. No i biegliśmy tak razem przez całą pierwszą połowę biegu. Raz nawet wyszedłem na prowadzenie ale mnie chłopaki szybko skarcili. Tempo całkiem dobre. 3:52 i 3:56. 

Przemek drugi

Na przesmyku, w trakcie trzeciego kilometra grupa lekko zaczęła mi odjeżdżać, ale ciągle było to w zasięgu mocniejszego zrywu, a ja nie czułem, że lecę na oparach. Starałem się nawet od czasu do czasu kontrolować technikę. Trzeci kilometr 4:03. Ha! To nie ja jakoś strasznie osłabłem, ale chłopaki twardo lecą poniżej 4 min/km nawet na kilometrze, który jest pod górkę. Wtedy przekalkulowałem w głowie, że życiówka, czyli złamanie 19:34 jest w zasięgu.

Grupa Pościgowa

Całe małe bajorko starałem się jak mogłem aby dogonić uciekającą mi trójkę. Wydłużałem krok i zagarniałem butem ten brudny śnieg przemieszany z darniami trawy i zmarzniętego błota. Czwarty kilometr 3:54. Chłopaki wciąż są przede mną na dłuższe wyciągnięcie nogi... wybiegamy z przesmyku i NAGLE... Waldek i Łukasz włączyli takiego speeda, że normalnie zrobiło mi się przykro. Na mecie Łukasz powiedział mi, że ostatni km zrobił w 3:15... Tym samym wskoczył na trzecie miejsce na pudle. Mi pozostało gonić Kubę, a za ostatnim zakrętem już tylko walczyć sam ze sobą o jak najlepszy czas. Piąty kilometr 3:47.

Oficjalny czas: 19:28 i życiówka poprawiona o 6 sekund. 

Oparłem się na chwilę o śmietnik i wziąłem kilka głębszych oddechów. Nie musiałem przyklęknąć na jedno kolano, jak wtedy kiedy pierwszy raz w życiu złamałem 20 min. Ale i tak ze wszystkich moich 4 biegów sub20 jakie miałem w życiu ten był drugi najbardziej męczący.

* * *

- I jak tam Ci poszło? - pyta żona po powrocie do domu
- No życiówkę zrobiłem, ale chłopaki tak dobrze pobiegli, że 6-miejsce dopiero.
- Acha.

* * *
4 godziny później, po zakupach, wyprzedażach w HM, sprzątaniu, obiedzie...

- Weź przymierz tę koszulę

Przymierzam, cieszę się w głębi duszy, że rozmiarowo pasuję do rozmiaru "M". 

- Weź przymierz tę drugą co Ci kupiłam
- Ale nie chcę już przymierzać! Jedną przymierzyłem, więc wszystkie są ok.
- No ale przymierz!!!
- No nie chcę!!
- No weź przymierz, bo jak nie będzie leżeć do oddamy.
- Na pewno jest dobra, zostawmy. A może zapytasz mnie coś więcej o tę moją życiówkę na 5 km dzisiaj?
- Twoje życiówki są już NUDNE!

Kurtyna.

1 komentarz:

  1. Duuuży szacunek za zrobienie życiówki w tych warunkach. Na czystym asfalcie byłaby złamana 19, a może i 18 :)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy