sobota, 10 czerwca 2017

Historia trzech koszulek

Parę tygodni temu Krzysiek Gajdziński, czyli człowiek, dzięki któremu kręci się Łemkowyna Ultra Trail i Maraton Wigry poprosił mnie abym powiedział parę słów na Łemko on Tour w Gdańsku. Jak wiadomo, Krzyśkowi się nie odmawia :) 


Spotkaliśmy się dziś w Hotelu Szydłowski. Na spotkanie mimo niesprzyjającego terminu (piątek wieczór, Rzeźnik, Szczecin-Kołobrzeg, Bieg Świętojański) przyszło kilkanaście osób, aby posłuchać o tym "innym niż wszystkie" biegu. Cytując z pamięci słowa z prezentacji Krzyśka: "Innym dlatego, że nie chcemy, aby był to po prostu kolejny bieg przez góry, który po czasie zleje się z kilkunastoma podobnymi biegami. Chcemy aby ludzie zapamiętali go jako TEN bieg.". Ja od samego początku jestem o to spokojny. Krzysiek i jego ekipa cały czas się rozwijają. Jako dowód nieustannego rozwoju niech posłuży przykład trzech koszulek jakie zdobywałem na trzech kolejny biegach organizowanych przez ekipę "Łemko". O tym właśnie dziś mówiłem we wstępie mojej prezentacji:

* * *
Koszulka nr 1 


Pamiętacie jak to jest tuż przed Waszym pierwszym maratonem? To ma być jeden z ważniejszych dni w życiu, a wszystkie trofea będą relikwiami, które podarujecie w testamencie prawnukom. Z medalem na szyi będziecie robić zakupy w osiedlowej biedronce przez kolejne dwa tygodnie, a koszulka otrzymana w pakiecie będzie przez miesiące służyć i za garnitur i na piżamę jednocześnie, zdejmować będziecie ją tylko po to aby ją wyprać i w 30 minut wysuszyć na grzejniku. 

Mój pierwszy maraton przebiegłem dookoła jeziora Wigry. Szukałem po prostu maratonu w sierpniu i wpadł mi przed oczy opis biegu, na którym nie trzeba nastawiać się na bicie rekordów, ale na cudowne chwile spędzone na jedzeniu sękaczy/kartaczy i przy okazji - biegu dookoła jeziora Wigry. Hmmm dookoła jeziora? To musi być znak! Zapisałem się, opłaciłem, znalazłem nocleg dla całej rodziny od razu na cały tydzień (nigdy wcześniej nie byłem na Suwalszczyźnie) i czekałem na ten dzień z wypiekami na twarzy. 

Kiedy dzień przed biegiem odebrałem pakiet, zajrzałem do środka i po wyciągnięciu niebieskiej koszulki zreflektowałem się, że jest jakaś mała.

- Proszę Panią - powiedziałem do wolontariuszki wydającej pakiety - chyba dostałem złą koszulkę, bo jest M a ja prosiłem o XL

Wolontariuszka odpaliła excela, sprawdziła i mówi:

- Kaszkur ma zamówione XL
- No właśnie! No właśnie! A dostałem M! - odpowiadam
- Widać ktoś musiał coś poprzekładać, nie mamy już żadnych XL - próbuje mnie zbyć
- No ale jak to? Ja zamawiałem XL!!
- No ale nie ma, no przecież nie zabiorę komuś innemu z pakietu dlatego że Pan chce!

Odszedłem ze skulonym ogonem. W korytarzu dopada mnie moja żona. Widzi, że coś jest nie tak. Tłumaczę, że dostałem koszulkę M bo nie ma XL, ktoś się pomylił. Każe mi wrócić i walczyć o swoje. W końcu to mój pierwszy maraton i należy mi się pamiątka!

Wracam i mówię do wolontariuszki
- No nie może Pani coś zrobić, żeby mi załatwić tę koszulkę w XL?

I wtedy dostrzegam kątem oka, jak biegnie w moją stronę jakaś ruda dziewczyna, usta jak dwie równoległe kreski, brwi zmarszczone i mówi:

- Czy może Pan nie być taki kłótliwy??!!

To była Gabriela, żona Krzysztofa. 

Ostatecznie wziąłem M-kę. Nie miałem wyboru. Biegałem w niej tylko raz, zimą w niedzielę rano nad morzem. 

* * *
Koszulka nr 2


Rok później Krzysiek zorganizował pierwszą edycję Łemkowyny, czyli biegu Głównym Szlakiem Beskidzkim z Krynicy Górskiej do Komańczy. Razem z moją trójmiejską ekipą biegową szukaliśmy jakiegoś biegu na debiut w górach. Zaproponowałem ŁUT. Dystans 70 kilometrów. Główną zaletą tego biegu było to, że po prostu były niego wolne miejsca. To były piękne czasy, kiedy we wrześniu można było jeszcze zarezerwować miejscówkę w Chyrowa Ski na październik  :) Teraz trzeba to robić rok wcześniej w ciemno, nie znając jeszcze terminu biegu :)

W każdym razie dojechaliśmy na miejsce. Odebraliśmy pakiety. Koszulki można było sobie dokupić osobno. Podchodzę więc do wolontariusza (później zidentyfikowanego jako Pigmej) i mówię, że chcę kupić koszulę XL

- Ale nie ma XL, weź L
- Mam wziąć L? .. hmmm... ona mnie jakoś tak lekko opina
- Bierz L, ani się nie obejrzysz a schudniesz i będzie OK!


* * *
Koszulka nr 3


O trzecią koszulkę, a raczej bluzę finiszera stoczyłem heroiczną batalię. Rok po 70-tce zapisałem się na ŁUT150 i pokonałem najdłuższy dystans w swoim życiu. Walczyłem noc, dzień i jeszcze całą kolejną noc. Na moich oczach odpadł Pies Komandos oraz Adam Bielecki - himalaista. W swoich halucynacjach widziałem Jezusa z Borji, a planety odbijające światło słońca pomyliłem z masztami. Uciekałem przed psem Baskervillów na Cergowej i czułem zapach niedźwiedzia za Puławami. Na 100 kilometrze nawet zaatakowałem 100hrmaxa, że przy jazzie da się biegać i jest głupi, że uważa inaczej...

I po tym wszystkim. Po tym nadludzkim wysiłku wbiegam na metę w Komańczy po ponad 30 godzinach walki i co mówi do mnie Krzysiek kiedy wyciągam rękę po bluzę finiszera?

- Do zdjęcia weź S-kę, a XL-kę doślemy Ci później pocztą. 

NIE KŁAMALI! DOSŁALI!!

* * *

Jeżeli ktoś wątpi w to, że Łemkowyna to najlepiej reagujący na potrzeby swoich "klientów" bieg niech przeanalizuje ten gigantyczny progres w public relation na podstawie tych trzech reakcji na za małą koszulkę

  1. Co Pan taki kłótliwy! Bierz M i nie marudź!
  2. Weź L, schudniesz Pan i będziesz zadowolony!
  3. Szanowny Panie, odpowiedni rozmiar doślemy pocztą na nasz koszt!

Krzysiek, widzimy się w październiku. Zaskocz mnie i zrób jedną sztukę XL-ki :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy