W zieloną noc naszego urlopu w Santa Fiora przyszedł do mnie Kamil z mapą okolicy i wskazując na niebieski szlak pięknie okrążający naszą okolicę z pytaniem czy nie ten teges, by jutro rano cyk cyk? A czy mnie trzeba namawiać dwa razy do jakiegokolwiek cyc cyk? :)
- Kamil, biegniesz?!?! - 6 godzin później wyszeptałem mu przez okno
- ŚPIĘ!
- Kamil!! Co??? Ubierasz się??
- ... cisza ...
Szlak Fonti della Selva był dla nas tajemnicą. Ale skoro Kamil wybrał sen musiałem rozwikłać ją sam. Przede wszystkim co to znaczy fonti? Chłopski rozum podpowiadał mi, że chodzi o szlak czcionek z Selvy, które zanim cesarz wprowadził Times New Roman były najbardziej znanymi czcionkami w Imperium.
Po pierwszych krokach w lesie, pod górę, z tuzinem prywatnych końskich much dobiegłem do pierwszej "czcionki".
Zamiast oczekiwanego fontu zobaczyłem dwie rury, z których kiedyś mogła cieknąć woda oraz święty obrazek. Żadnych czcionek. Czym jest więc tytułowe fonti? I wtedy chłopski rozum pokierował mnie w stronę fonti-fontanny, czyli źródełka. Szlak wzdłuż źródeł Selvy - to brzmiało sensownie.
To był strzał w dziesiątkę. Włoskiego można uczyć się bez google translatora, po prostu z obserwacji. Utwierdziły mnie w tym przekonaniu kolejne źródełka na mojej trasie.
Ścieżka jak prawdziwy rollercoaster wiła się w górę i w dół. Nie było mowy o robieniu dobrej prędkości przelotowej, bo kiedy tylko skończyło się "pod górkę" ponownie zaczynały się widoki i trzeba było przystanąć aby popatrzeć.
W poprzednim wpisie obiecałem, że wyjaśnię jak czytać oznaczenia szlaków we Toskanii. Mi zajęło to 6 dni picia i 4 dni biegania. Olśniło mnie kiedy minąłem krzyżówkę szlaków z nagłówkowego zdjęcia.
Kolor szlaku jest tłem w górnym pasku na znaku. I jest on widoczny wyłącznie na skrzyżowaniach szlaków. Poza tym KAŻDY szlak jest oznaczony na biało-czerwono. Kolor szlaku pojawia się tylko na znakach.
Czy to ma sens? Nie wiem... Biało czerwone znaki są rozmieszczone dość ascetycznie, absolutnie nie jak taśmy na TUT'cie. Ale dzięki temu ingerencja w przyrodę jest niewielka, a kiedy nabierze się pewności w ich interpretacji można zacząć biec bez stresu, że można się zgubić.
Kiedy już całkowicie rozmarzyłem się i biegłem od źródełka do źródełka wpadłem na jakieś gospodarstwo w środku lasu i....
...po kilkunastu krokach zobaczyłem pędzące w moim kierunku dwa obronne psy. Wskoczyłem na murek i zacząłem w myślach przywoływać gospodarza. Ten pojawił się dość szybko, gwizdnął na psy i zaczął do mnie coś tam mówić po włosku. To był ostatni dzień moich wakacji i doskonale wiedziałem, że żaden Włoch nie mówi po angielsku, a ja stojąc na murku nie bardzo chciałem krążyć po jego gospodarstwie i wśród nieufnych psów szukać drogi wyjścia zgodnego ze szlakiem.
Wzniosłem zatem swój włoski na poziom ekstremum i rzekłem gestykulując:
- PERCORSO!!! (mając nadzieję, że znaczy to tyle co szlak, ścieżka)
- FONTI DELLA SELVA (czyli nazwa szlaku, którą zapamiętałem z tabliczek)
- YYYY???? - pokazałem wskazując ręką w jednym kierunku
- CZY YYYYYY? - wskazałem w przeciwnym
- Eseguire alla destra del turista polacco mancante - powiedział Pani, a tak naprawdę pewnie powiedziała cokolwiek bo i tak nie zrozumiałem ani słowa :D
Szybko wskoczyłem w chęchy, odnalazłem jedno z ostatnich źródełek i z łącznym kilometrażem 50 km zakończyłem swoją wakacyjną przygodę z bieganiem po południowej Toskanii.
Puenta z tygodniowego biegania na połtrzeźwo po Toskanii ułożyła mi się dziś kiedy z platformy widokowej na szczycie Wieżycy spoglądałem na jezioro Ostrzyckie. Ale o tych chyba kiedyś będzie osobny wpis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz