niedziela, 3 lipca 2016

Krajobraz po Sudeckiej 100

To jest wpis o wszystkim po trochu.


Dziś biegałem pierwszy raz od tygodnia. Sudeckiej 100-ki już nie czuć w nogach nic a nic. Choć pierwsze dni były dość pokraczne, bolało mnie wszystko i kiedy ogólny ból opadł zostało mi jakieś dziwne ciągnięcie w pośladku. Boję się tego strasznie, że jakaś kontuzja kiedyś dopadnie mnie i przekreśli radość z biegania. Rozglądam się na lewo i prawo i praktycznie 90% moich biegowych znajomych przynajmniej raz było u lekarza z problemem spowodowanym bieganiem. Część z nich zostało wyeliminowanych na kilka miesięcy. Niektórzy borykają się z niedoleczonymi kontuzjami do dziś... Boję się, że kiedyś coś głupiego przyjdzie mi do głowy i będę próbował ignorować jakieś delikatne ciągnięcie tu czy ówdzie i zamiast odpuścić "rozbiegam kontuzję".

Dzisiejsze 16 km z Dominikiem pokazało, że jednak wszystko jest w porządku. Biegliśmy praktycznie KAŻDYM tempem. Od spokojnego 6 min/km poprzez "test tempa biegu 32 godzinnego" czyli 9 min/km aż po końcówkę w 4:50 min/km. Każde tempo było w porządku. Ja właśnie celebruję pokonanie 3000 km w moich Adidasach Response Boostach, a Dominik sprawdza pęcherze na palcach w nowych Nike'ach :D


* * *

Następna stacja: Chudy Wawrzyniec.

Za miesiąc drugi i ostatni bieg w tym roku na jaki się zapisałem. Na Chudego jedziemy całymi rodzinami więc nie wiem czy będę cisnął na całość, czy zrobimy towarzyską 50-tkę. Lipiec nie będzie służył diecie i bieganiu po 70 km tygodniowo, więc raczej będzie to bieg, na który pojedziemy z marszu. Ale co potem? Jesień kompletnie bez planu...

Byłem zapisany na Łemkowynę 150, ale kilka dni temu poszło info, że jest komplet opłaconych, a ja zwlekałem. I nawet cieszę się, że inni podjęli decyzję za mnie. ŁUT 150 to bieg, który mocno rył głowę. Można powiedzieć, że nawet uśmiercał szare komórki. Pomiędzy bieganiem ultra do 100 km a takich 150-tek jest jednak przepaść. 100 km to taki trochę dłuższy maraton, który można zrobić "jednym skokiem", całkowicie ogarnąć go głową i na mecie dokładnie pamiętać chwilę startu. 150 km to zupełnie inna bajka. To jakby bieg etapowy, ale bez przerwy na sen i odpoczynek. Mniej więcej w połowie zapominasz co było na początku, a kiedy przybiegasz na metę masz wrażenie, że byłeś jednocześnie bohaterem Gwiezdnych Wojen a potem Imperium Kontratakuje.

Czy można zrobić Bieg Szlakiem Orlich Gniazd w 28 godzin?  Oczywiście, że można, ale czy ja bym dał radę? Rozmawiałem o tym z Dominikiem chyba z godzinę. Kiedy argumentowałem, że damy radę, ten od razu ripostował, że swoim ledwie 70-tym miejscem na Sudeckiej 100-ce w 15 godzin napompowałem balonika. Orle Gniazda mają 162 km i 2780  przewyższenia. Czyli dokładnie tyle co w górę i dół na Sudeckiej 100. Teoretycznie 28 godzin powinno być realne. Ale z drugiej strony taki Iron Erfel w ostatniej edycji zrobił ten bieg w niespełna 25 godzin i ... bił się o podium zajmując ostatecznie 3 miejsce...

Dlaczego zależy mi akurat na takim czasie? Dlatego aby całą wyprawę logistycznie zamknąć w dwóch dobach. Strasznie podobał mi się powrót kuszetką z Boguszowa-Gorc bo zaoszczędził jeden dzień życia. Zamiast spać a potem jechać można było spać i jechać, a rano w Gdańsku być kompletnie gotowym do spędzania rodzinnego dnia. Pociąg z Częstochowy jest 0:28....

* * *

12 marca postanowiłem nie jeść mięsa do 4 lipca. 

Czyli do jutra. Udało mi się to można powiedzieć... częściowo. Do czerwca było całkiem nieźle, zrzuciłem -8 kg. Jednak nie tylko odstawienie mięsa dało tutaj efekt, a dokładne raportowanie Dominikowi każdego zjedzonego kęsa. Wszystko zepsuło się przez ME 2016. Skusiłem się kilka razy na kiełbasę/karkówkę z grilla. Na Sudeckiej 100-ce już bez skrępowania wciągałem schabowe z pakietu :) Do tego oczywiście alko w ilościach ponadnormatywnych. Czerwiec na wadze poszedł +2 kg.  

Niech te wakacje się już skończą :))


4 komentarze:

  1. W jakich butach uderzasz po asfalcie?Masz jakiś ulubiony model?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po asfalcie i mniej wymagających ścieżkach biegam od 2,5 roku w Adidasach Response Boost. Leżą jak kapcie od momentu pierwszego założenia. Zrobiłem w nich kilka tysięcy km i wciąż są w jednym kawałku.

      Usuń
  2. Uważaj z tym ciągnięciem, bo u mnie się tak zaczynał ITBS :( W tyłku, gdzie się pasmo zaczyna, takie właśnie ni to ciągnięcie, ni to ból. Szczególnie przy nadpodaży kilometrów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki.Chociaż akurat mnie Adki nie leżą.W końcu ktoś kto zajeżdża buty do końca i nie daje sobie wciskać kitu z wymianą obuwia co 800 km.Pzdr.

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy