sobota, 23 lipca 2016

Kącik biegowego melomana: Yello - Baby

Yello ma wydać nową płytę tuż po wakacjach. Wczoraj ukazał się pierwszy singel - Limbo. Posłuchałem go kilka razy i przypomniałem sobie jak bardzo kocham ten szwajcarski duet grający elektro-pop. Ten elektro pop to tylko łatka, którą trzeba nadać zespołowi w encyklopedii, bo tak naprawdę muzyka Dietera Meiera oraz Borisa Blanca wymyka się gatunkom.


Yello zaczyna grać tam, gdzie Kraftwerk się boi wyjść poza swoją konwencję. Z jednej strony faktycznie jest mocno elektronicznie, ale z drugiej potrafią przywalić bondowskim kawałkiem z Shirley Bassey. No i ten wokal Dietera.... Ooooooo Yeah!!

Yello w późnych latach osiemdziesiątych przyniósł mi kiedyś na kasecie kolega mojej siostry. To było Flag i Stella. Przez lata uważałem właśnie te dwie płyty jako najlepsze, ale chyba zadziałało tutaj prawo pierwszego słuchania.

Baby to płyta z 1991 roku. Poznałem ją w tamte wakacje. Spędzałem je jako 14-latek "u babci". Pisałem już o tym kiedyś w moim "kąciku", że w tych czasach mój wujek zajmował się m.in. sprzedażą kaset w swoim sklepie. A ja spałem w pokoju.... z jego składzikiem. Trzy tygodnie - magnetofon, nieograniczona liczba kaset i ja. Czułem się mniej więcej tak jakby ktoś dał mi dostęp do Spotify na 20 lat zanim powstał Spotify.

Baby to była jedna z pereł jakie wtedy odkryłem, choć pamiętam, że w Tylko Rocku, który zaczął się ukazywać zaraz po tamtych wakacjach Baby dostało tylko 3 gwiazdki. Niesprawiedliwie :)

Minęło 10 lat, kasety z muzyką, które gromadziłem przez całe LO i studia zapakowałem do pudła i wyniosłem do piwnicy. Wraz z nimi Yello - Baby. Przez kolejne 15 lat to czego nie miałem na CD - nie istniało... W końcu z mroków czasów średnich wydostał nas Deezer, Tidal i Spotify...

Na dzisiejszy trening nie musiałem się długo zastanawiać jaką płytę wybrać. Sponsorem mojego maratonu brzegiem jeziora Charzykowskiego była grupa Yello. Na początek The Eye, potem Motion Picture i kiedy już byłem rozgrzany, lekko odrętwiały jednostajnym biegiem, a wszystkie systemy działały bez zarzutu przyszedł czas na gwiazdę dnia: płytę Baby.

Odleciałem.

Minęło tyle lat a pamiętałem każdy utwór. Rubberbandman, potem Jungle Bill. Rozglądałem się dookoła czy czasem nie zbliża się jakiś rowerzysta i darłem się razem z Dieterem. A kiedy brakowało mi słów - wymyślałem je jak dzieciak w podstawówce. Capri Calling, Drive/Driven... melancholia... i biegańce-przytulańce. Potem dynamiczny Blender i na koniec pompatyczny, orkiestrowy Sweet Thunder.

Płyta Baby jest KOMPLETNA. Nie za długa, bo trwa tylko 39 minut, ale nie brakuje tutaj ani jednej sekundy. I ani jedna nie jest zbędna.

Toy - to tytuł ich nadchodzącej nowej płyty. Nie mogę doczekać się jesieni.

LISTA PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy