Wczoraj nawet chciałem pobiegać, bo ciągnie w pośladku mnie jakby mniej, ale ... przeczytałem wpis Run The World o jej zmęczeniowym złamaniu uda i jakoś tak mi przeszła ochota na biegnie z bolącym (nawet lekko) stawem biodrowym.
Skoro nie biegam to słabo pisałoby się o bieganiu. Jest jednak pewien temat kulinarny, który chodzi mi po głowie i stuka w czaszkę od środka prosząc aby się nim podzielić: Restauracja Kowall na Kowalach. Poniżej w punktach kilka całkowicie bezinteresownych spostrzeżeń:
- Restauracja Kowall mieści się Tesco na Kowalach. To nie jest miejsce, które może się kojarzyć z kunsztowną restauracją, a jednak idea chyba się sprawdza. To nie jest centrum miasta, ale robotnicze obrzeża. Tutaj nie jedzie się specjalnie, bo restauracja wpasowuje się w rytm osiedli. To w pewnym sensie nawet przewartościowanie pojęcia restauracji na noclegowych dzielnicach miast. Kowall pokazuje, że nie musi to być pizzeria, kebab, chińczyk czy kurczaki z rożna. W takich miejscach można też zjeść coś nietuzinkowego i bardzo smacznego.
- Trzy razy trafiłem tutaj na trzydaniowy lunch dnia. Cena 19,99 za: zupę, drugie danie i deser jest niska i przystępna dla każdego częściej niż raz na miesiąc.
- Kowalla prowadzi kucharz, który walczył w Top Chefie. Muszę się przyznać, że jeżeli już włączam telewizor to jedynie z dwóch powodów. Pierwszy z nich to Air Crash Investigation na National Geographic, a drugi to właśnie Top Chef na Polsacie :)
- Ale to co zawsze najważniejsze, to jedzenie. Tutaj smakuje tak jak właśnie powinno. Jest uczciwe, w oparciu o ciekawe produkty i za każdym razem zaskakująco. Jak kaszotto podane z czyśćcem - do niedawna nawet nie wiedziałem, że taki korzeń istnieje. Albo zupa pomidorowa podana z chipsami z marchewki.
Zachęciłem już kilkoro moich znajomych do odwiedzenia Kowalla. Za każdym razem opinia była bardzo pozytywna. Mam nadzieję, że restauracja znajdzie swój finansowy balans w tej okolicy i istnieć będzie jeszcze długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz