Uwielbiałem U2 z płyt October, War i Joshua Tree. Natomiast Achtung Baby było dla mnie pierwszym symptomem mojego własnego końca U2. Zespół zamiast rozwijać swój styl zaczął kombinować i rozglądać się na boki. Przez ostatni miesiąc dużo czytaliśmy o Davidzie Bowie - jego ponadczasowość polegała na tym, że on wyprzedzał mody, choć tak naprawdę idealnie się w nie wpasowywał i robił to dobrze. Miał odwagę zrzucać dobrze uszyte, sprawdzone kostiumy, które przynosiły mu sławę i pieniądze. Robił to bez oglądania się za plecy i bez większych sentymentów skakał w nieznane. Dzisiaj, z perspektywy 25 lat widzę, że to co robiło U2 nagrywając Achtung Baby i zaraz potem Zooropę było identycznym zagraniem. Porzucenie bez większych sentymentów uduchowionego stylu The Joshua Tree i pójście w kierunku Zooropy to była odważna ewolucja. Ale wtedy zupełnie jej nie doceniłem.
Kiedy w grudniu opisałem w kąciku biegowego melomana tę największą płytę U2 niespodziewanie zmierzyłem się z Michałem w ogniu wymiany zdań w komentarzach na FB.
"Lata 90 też były ważne, zaskakujące i dźwiękowo dobre. Okres "eksperymentu" z dźwiękami wyszedł im, płyty Achtung Baby, Zooropa oraz PoP uważam za genialne. Raczej zamknąłbym ich twórczość na How to Dismantle an Atomic Bomb, którą słucham z przyjemnością."
"Widzisz, a ja Pop i Zooropę słuchałem z ciekawością, ale wtedy U2 zaczęło tracić to co miało wcześniej. Sam Bono mówił w czasach Joshua Tree, że U2 idzie zawsze pod prąd, kiedy wszyscy dookoła grają muzykę przesyconą elektroniką, oni stawiają na gitary. I stąd jest ich sukces. Pop i Zooropa to niestety płyty całkowicie mainstreamowe. W tamtych czasach stali się dokładnie tym samym czym Madonna, czyli chcieli udawać, że jest się ładniejszym, mądrzejszym i nowocześniejszym od młodszych koleżanek. Dosięgnął ich kryzys wieku średniego. Farba na włosy, kabriolet i wbijamy się na imprezę studencką.... A mogli się starzeć z godnością, jak Bruce Springsteen chociażby."
"Dla mnie określenie, że U2 zaczęło tracić jest złym określeniem, bo tak naprawdę U2 zaczęło tracić ostatnimi płytami, a Achtung, Zooropa czy Pop były zupełnie innymi wydawnictwami, zainspirowane różnymi wydarzeniami chociażby śmiercią Michaela Hutchence, ale też zmieniającymi się trendami na świecie,według mnie zaryzykowali i się udało. Pomimo bardzo rozbieżnych ocen i porównywania tych trzech płyt do twórczości z lat poprzednich ten eksperyment się udał, nawet dlatego, że możemy dziś podyskutować na portalu, którego "skromnym" udziałowcem jest Bono. The Boss, masz rację starzeje się godnie, ale o nowych, powiedzmy, że nowych płytach mówi się:"ok, dobra, stary dobry Bruce", masz ochotę ją kupić? Czy włączasz sobie Dancing in the dark, Nebraskę żeby uczcić nowy album Springsteena?"
"Chciałbym powiedzieć o nowych płytach U2 "dobre stare U2" ale czegoś takiego nie ma. Najgorsze dla nich jest to, że przestali być charakterystyczni. I nawet nie wiadomo jak miałoby dziś brzmieć to stare dobre U2. Po drugie nowego Springsteena zawsze posłucham, a wydanie nowej płyty U2 uczczę co najwyzej sięgnięciem po October lub War."
"O nowych płytach nie możesz tak powiedzieć, a jak już jak ktoś takiego coś mówi to wychodzi z zasady BO TO U2 więc musi być dobre. Piszę tylko o tym, że do płyty PoP U2 było naprawdę dobre, bo było tez nieprzewidywalne, teraz to jest komercja, nawet na koncertach Bono stracił swoją spontaniczność i powtarza te same teksty w tej samej minucie. I co do dvd u2 najlepsze z nich to właśnie te z samego początku czyli U2 Live at Red Rocks bo jest świeże i nieprzesiąknięte elektroniką, ale nie powiem, że Zoo TV Tour i wydawnictwo było nudne czy mainstreamowe, było inne też fajne i zaskakujące i o to w tym wszystkim chodzi."
* * *
Post scriptum do powyższego dialogu mogę napisać psim językiem: hau hau hau. Dzięki Michał, że przekonałeś mnie abym po ponad 20 latach dał znów szansę Zooropie. Najpierw przez dwa tygodnie od momentu kiedy zgrałem sobie tę płytę na telefon słuchałem wszystkiego innego dookoła i kiedy już miałem przesłuchane dosłownie wszystko, któregoś pięknego dnia, w ostatnie Walentynki pobiegłem z Zooropą. Ponowne z nią zetknięcie było jak odkrywanie nigdy nieodkrytej płyty. Pamiętałem jedynie niewielkie fragmenty, pojedyncze nuty. Potrafiłbym zanucić tylko utwór tytułowy i Numb. I popłynąłem totalnie. To było jak spotkanie z dziewczyną, która w LO kompletnie niczym się nie wyróżniała i nie zwracałem na nią nic a nic uwagi, ale po 20 latach okazało się, że jest piękną kobietą i nie pozostaje mi nic innego jak żałować, że nigdy wcześniej do niej nie zagadałem na poważnie.
Michał, wiem, że miałem odszczekać moje złe słowa o U2 z lat 90-tych od razu w Walentynki, ale myślę, że teraz też Ci jest miło :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz