Nie ma nic cenniejszego niż czas. Wiele razy o tym pisałem, że kocham bieganie właśnie ze względu na to, że jest tak elastyczne, że można wozić buty w bagażniku i biegać wtedy, kiedy tylko znajdziemy na to czas, można biegać rano, do pracy, z pracy, wieczorami i nocą. Nie trzeba nigdzie jechać aby uprawiać ten sport. Wystarcza praktycznie mieć buty... choć i to nie jest bezwzględnie konieczne.
Kiedy można robić więcej niż jedną rzecz jednocześnie - oszczędzamy jeszcze więcej czasu. Dlatego słucham muzyki biegając. Uwielbiam słuchać i biegać. Oczywiście wolałbym rozsiąść się w fotelu z kieliszkiem wina i wysłuchać ulubioną płytę w spokoju z zamkniętymi oczami. Ale takiego komfortu już nie mam, i długo nie będę miał :) Niektórzy mówią mi: "Tomek, zdejmij słuchawki, posłuchaj natury, dźwięków drzew i swojego oddechu." Ale ja nie mam po prostu na to czasu. Natura jest w porządku, ale nowa płyta Iggiego Popa nie może czekać na półce.
Od kiedy zacząłem biegać z wózkiem oszczędzam jeszcze więcej czasu. Mój syn zasypia dosłownie po 30 sekundach i śpi tak długo jak biegam. Mogę jednocześnie robić trzy rzeczy: biegać, słuchać płyt i spacerować z wózkiem. Brakuje mi jeszcze tylko jednego: fajnie by było w trakcie biegu wymyślić jakieś urządzenie, które pozwoliłoby mi odpisywać na maile, bo rozmów służbowych odbyłem już bez liku, oczywiście uprzedzając rozmówcę, że _biegnę_ a nie ten tego... ;)
Żona też patrzy na mnie przychylniej, kiedy ustalam powrót z pracy zgodnie z harmonogramem drzemek Ksawcia. Ja już nie idę pobiegać, tylko my idziemy na spacer ;)
Dzisiaj tak się spieszyłem, że nie mogłem w 5 sekund znaleźć moich boostów ale w oczy wpadły mi ecco biomy. Założyłem je, ale po 5 kilometrach przypomniało mi się jaki mam problem z tymi butami. Chodzi o to, że jak w nich chodzę, albo wolno biegnę to zapiętek trze mi achillesa. Parę razy pozdzierały mi skórę. A ja wybrałem dziś taką trasę, że nie dałem rady non stop biegnąć z wózkiem i czasami przechodziłem do marszu. Po 8 km miałem dość. Wiedziałem, że jak ich nie zdejmę to zaraz pozdzieram sobie skórę. Hmmm. Po kilku sekundach biomy wylądowały w koszu na dole wózka a ja zostałem 3 km od domu w samych skarpetach.
Nie jestem prorokiem ultraminimalizmu, nie podniecam się fivefingerami, ale wydaje mi się, że jednak biegam ze śródstopia. Jakoś tak naturalnie. Gdybym walił z pięty przy mojej wadze to chyba dawno temu miałbym rozwalone kolana. Spojrzałem przed siebie, oceniłem czy na chodniku nie ma szkła ani psich kup, chwyciłem wózek i ruszyłem przed siebie.
Prawdę mówiąc, nie poczułem różnicy. To tylko 3 km, ale bez butów biegło mi się nawet lepiej niż w butach...
A może by tak zacząć biegać bez butów? :D
W Etiopii zaczynali biegać bez butów i daleko zabiegli, więc może coś w tym jest :) Tylko kwestia podłoża, bo chodnik jest twardszy niż piaski pustyni :)
OdpowiedzUsuń