Zapisałem się na Wawrzyńca. Całą czwórką. Mieliśmy szukać szczęścia w losowaniu (na jednym grupowym kodzie) ale nie dane nam było go zasmakować (losowania). Z racji, że zapisało się niewiele osób ponad limit organizatorzy stwierdzili, że wszystkich nas jakoś upchną i rezygnują z losowania. Teraz tylko zapłacić i ... trenować :)
W ostatnich dniach temat Chudego Wawrzyńca stał się gorący nie tylko z powodu zapisów, ale z powodu... medali, a dokładnie ich braku. Organizatorzy wydali nawet oświadczenie w tym temacie, a mnie od kilku dni zadziwia jak można mieć taki brak luzu i szerszej perspektywy, aby walczyć o nie zaciekle na forach internetowych.
Chodzi o to, że medali nie będzie, a pieniądze na nie przeznaczone (10 PLN od uczestnika) zostaną przekazane na cel charytatywny - związany z lokalnymi dziećmi i młodzieżą. Zadziwia mnie, że komuś może to przeszkadzać. Zadziwia mnie, że można w takiej sytuacji zupełnie na poważnie krzyczeć, że ma się prawo decydować na co mają być wydane pieniądze z wpłat za uczestnictwo, a dla dzieci można ewentualnie postawić skarbonkę na datki na mecie. To tak jakby iść na koncert, zapłacić za bilet ustaloną cenę, ale potem żądać, że samemu chce się decydować jakie piosenki ma zespół grać. Nie powiem, w 2007 roku kiedy Van Der Graaf Generator zagrali w Filharmonii w Bydgoszczy Still Life byłem w siódmym niebie, ale nie przyszło mi do głowy złościć się, albo żądać rekompensaty wysokości 1/17 ceny biletu, bo nie zagrali Refugees, które grali w Krakowie.
Medal to pamiątką. Ale kompletnie nic się nie stanie jak zamiast medalu będzie nią numer startowy, lub po prostu zdjęcie z mety. Na biegu w Ardenach w zeszłym roku na mecie też nie było medali, w pakiecie za to dostałem buffkę, w której biegam do dziś i plastikowy kubek, który służy moim dzieciom :) Mógłbym nic nie dostać, a i tam zapamiętałbym ten bieg chociażby ze względu na unikatowe przeżycie jakim był ryk silników samochodów Formuły 3 trenujących przed wyścigiem w belgijskim Spa. Ryk słyszany ze szczytów tych niewysokich gór.
Dlaczego cieszę się, że zapisałem się na Chudego Wawrzyńca?
- bo nigdy nie biegłem Chudego, a ma dobrą "prasę"
- bo Szczęśliwi Biegają Ultra to rewelacyjna książka
- bo nigdy nie biegłem górskiego ultra latem i już się boje na wspomnienie jak zgrzało mnie słońce na kwietniowym Niepokornym Mnichu
- bo szykuje się fajna wakacyjna wycieczka w góry z całą rodziną
- bo będę mógł zdecydować w trakcie biegu czy lecę trasę 50 km czy 80 km
Tomek, ciesze się że wreszcie będzie dane spotkać mi Cię (a w sumie to Was wszystkich) na żywo i to przy okazji mojego ultradebiutu! :D
OdpowiedzUsuńPlanuję przebiec 50kę i mocno się zaorać, ale na razie nie zdradzę szczegółowych planów. ;)
Co do "gównoburzy medalowej", to nie spodziewałem się że ludzie biegający ultra potrafią być tak dziecinni i to oni, a nie decyzja odnośnie medali robią czarni PR biegom ultra. :P
Jaram się niesamowicie na samą myśl, a tu jeszcze 5 miesięcy...
Brzmi tak, jakbyś jednak chciał dorwać ten medal, bo pierwsza trójka chyba dostanie!! :)
UsuńJa mam jedynie obawy co do skwaru. Rok temu czytałem, że było 35 stopni. Przy takiej temperaturze, to ja płaski maraton kiedyś skończyłem w 5h na granicy utraty świadomości, co mnie Rysiu z Wituni cucił ma mecie :D
Medal nie! Ale naczytałem się o "aptekarzu z brudnymi stopami", dorwałem szczegółową rozpiskę międzyczasów Gediminasa i kroję sobie strategię na maksimum swoich możliwości... :) Wszystko zależy od tego czy i na ile uda mi się zejść w maju z 3 i pół w maratonie. :)
Usuń