niedziela, 17 listopada 2013

Bieganie z Blog Forum Gdańsk 2013

Może to zabrzmi jak absurd, ale bieganie jest jednym z najmniej nudnych sportów. Praktycznie nie ma dwóch takich samych biegów. Tak niewiele trzeba aby zmienić trasę, pobiec ją odwrotnie, inaczej ułożyć pętle, albo wogóle pobiec w nowe miejsce, skręcić w ulicę lub ścieżkę, którą nigdy wcześniej nie biegliśmy i zobaczyć gdzie się kończy i co jest dalej. Albo można biegać z kimś, lub z grupą. Jest mnóstwo opcji.

Dlatego kiedy wczoraj przeczytalem na FB, że organizuje się bieg blogerów z BFG, i że zapraszają lokalesów, to mimo że planowałem z sąsiadem "dłuższy wieczór" - nie wahałem się ani chwili. Co więcej prawie namówiełem Kamila, aby też pobiegł ze mną. Umówilismy się na sms rano - jak będzie odzew = biegniemy razem. Brak odzewu = sam decyduję co robić.


Budzik zadzwonił o 5:45. Sekundę później zadzwoniła drzemka o 6:10. Boże! Ja uczciwie piłem do 1 w nocy! Masakra. Teraz albo nigdy. Jeżeli nie zwlekę się z łożka w tej sekundzie - pobiegną beze mnie. Do Neptuna mam jakieś 7-8 km. Wysyłam sms'a do Kamila. Brak odpowiedzi. Decyzja.

6:18 byłem już przed blokiem, ubrany, gotowy do startu, z pierwszymi dźwiękami Collage - Moonshine na uszach.

Pierwsze dwa kilometry to była walka, aby się nie cofnąć do domu. Nie byłem w stanie człapać szybciej niż 6min/km. Heroe's Cry w słuchawkach. Coś drgnęło na trzecim kilometrze. Pod Neptuna było już z górki. Spojrzałem na czas i zamiast biec znaną drogą (Łostowicka-Kartuska) stwierdziłem, że chcąc zdążyć muszę pobiec niemal w linii prostej. I rzuciłem się długimi susami wzdłuż linii tramwajowej. Po chwili zacząłem biec w tempie 4:50min/km. Mimo że z górki, to i tak było to dla mnie szalone tempo. W słuchawkach brzmiało Living in a Moonlight kiedy ujrzałem przed sobą Starówkę. Noc powoli ustępowała. Chwilę później biegłem środkiem Długiej. Zdążyłem.

I na dzień dobry dostałem znaczek! Poczułem się jak kucyk z ligi znaczkowej.

Znaczkowa Liga gra o wszystko
I do celu śmiało pragnie biec
Chcemy nareszcie poznać przyszłość
I na boku własny znaczek mieć



Zebrałą się nas ósemka łącznie z prowadzącą: Dotą: http://oneginetatopa.blogspot.com/. Po sesji foto ruszyliśmy w kierunku Stogów. Nie spodziewałem się tylko, że to będzie prawdziwy wykład! Było mowa o butach i sprzęcie generalnie, o parkrunie, o ciekawych startach w kraju i zagranicą, u biegowym savoir-vivre, o róznicach kulturowych wśród biegaczy w innych krajach, o róznicach między runnerem a joggerem. Czasu oczywiście było za mało. W tak ciekawym towarzystwie moglibyśmy biec maraton i dalej byłoby o czym rozmawiać. 

Po powrocie pod Neptuna i obowiązkowym rozciąganiu rozbiegliśmy się dosłownie w 4 strony świata. W moim kierunku biegł Piotr - razem więc pobiegliśmy, tym razem klasycznie ul. Kartuska na Chełm. O tym jak szybko czas płynie kiedy biegnie się i ciekawie rozmawia przekonałem się na ostatnich km, kiedy już sam potruchtałem w kierunku domu. Powoli dobijałem do 20-tego km i pragnienie zaczęło mi poważnie doskwierać. Kiedy już prawie witałem się z moją osiedlową Biedronką - skonstatowałem, że jest przed 9:00 i czeka mnie jeszcze 500 metrów w górę ulicy! W sklepie zaszpanowałem znaczkiem i rzuciłem się do lodóweczki z energetykami.

W domu byłem przed 9:00. Po 20 km biegu. I bez kaca. I to jest w bieganiu najlepsze :D

2 komentarze:

  1. mogłeś dać znać, że dziś biegasz:P a tak samotnie gadałem ze sobą 20km:)
    BTW fajny znaczek.

    OdpowiedzUsuń
  2. dobra, następnym razem będę dzwonił o 5:45 rano :D

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy