sobota, 10 marca 2018

Test wózka biegowego THULE Chariot Cross 1

Staram się nie traktować otaczającego mnie świata powierzchownie. Wręcz przeciwnie, czasem poświęcam o wiele za dużo czasu na zgłębianie pewnych rzeczy tylko po to, aby się dowiedzieć jak działają. Jednak większość recenzji/opinii na temat produktu czytam powierzchownie, omiatając je wzrokiem i szukając słów-kluczy przy których się zatrzymuję pędząc na sam dół recenzji do posumowania.

na starcie parkrun Gdańsk-Południe w sekcji wózkowej
Jak więc napisać recenzję, która ma być przeczytana? Czy po prostu wymienić wszystkie cechy produktu, który testowałem i ustawić je w pewnej gradacji od tych najbardziej do tych najmniej mi potrzebnych? Czy raczej skupić się tylko na części z nich, które po prostu są warte skierowania na nie scenicznych reflektorów, a wszystkie wymiary, cale, centymetry i kilogramy zostawić innym recenzjom?

Dostałem do testowania od Thule nowy wózek-kombajn, następce Chariota Cougara, który miałem okazję użytkować 1,5 roku temu. Wózek, który nazwa się Chariot Cross 1 i jest jednocześnie przyczepką rowerową, trójkołowym wózkiem biegowym (przednie kółko sprzedawane oddzielnie), wózkiem czterokołowym do codziennego użytku (dwa małe kółka w zestawie) a także wózkiem do zaczepienia płoz i przypięcia skórzanym pasem do talii Marit Bjoergen (pas, płozy i Marit sprzedawane oddzielnie).


Z racji, że wózek dostałem w połowie listopada, a na początku marca musiałem odesłać go do kolejnego testera przypadły mi w udziale miesiące zimowe. Trochę szkoda, że nie zrobiłem nim żadnej rowerowej wycieczki. Jeżeli chodzi o samo bieganie także nie było klimatu aby zrobić razem  z moim najmłodszym dziecięciem mnóstwa kilometrów. Wybiegłem nie więcej niż kilkanaście razy, zaliczyliśmy wspólnie dwa parkruny, kilka weekendowych wybiegań, kilka wieczornych biegów po ciemku w środku tygodnia i kilka rodzinnych spacerów...

Jeżeli utrzymałem czytelnika do tej pory, to się ciesze. Dla tych, którzy czytają wybiórczo pogrubię kolejne zdanie, bo definiuję w nim filozofię Thule z pozycji użytkownika. Testując 1,5 roku temu poprzednika Chariota Cross 1 miałem kilka uwag, które napisałem w recenzji. Rok później otrzymałem wózek, który miał poprawione dosłownie wszystkie niedoskonałości poprzednika. To niby takie proste... ale jednak godne podziwu, że przy kolejnym modelu nie decydował ani księgowy, ani wizjoner-projektant, ani inżynier-oderwany-od-poczucia-stylu, ale decydowało perfekcyjnie przeprowadzone user experience, które było czubkiem piramidy złożonej ze wspomnianych: księgowego, designera i inżyniera. Każdy z nich wykonał kawał roboty, ale to UX stał na samym szczycie.

Konkrety:
  • najważniejsza dla mnie zmiana: łącznik przedniego koła joggingowego z korpusem jest stabilny, super spasowany i nie trzeszczy na wybojach,
  • design z lekko topornego rodzinnego vana dopasował się stylem do przepięknego urban glide'a,
  • regulowana rączka, którą można po prostu złożyć,
  • regulowane oparcie dla dziecka (być może było też w jakiejś specjalnej edycji cougara, a ja miałem do testów wersję lite (?) obecny model też występuje w tańszej specyfikacji bez regulowanego oparcia). 


Gdyby ktoś 1.5 roku temu zapytał się mnie co zmieniłbym w Cougarze - powiedziałbym dokładnie to samo. Ponieważ Cross niczym nie zmienił się na gorsze, krótko wylistuję pozytywy Cougara, które pozostają także pozytywami Crossa:
  • Duże pompowane 20-calowe koła oraz regulowana amortyzacja zapewniają wygodę rozjeżdżania różnych terenów.
  • Pięciopunktowe pasy solidnie trzymają dziecko, zaś odchylanie siedziska do tyłu to super rozwiązanie kiedy dziecko zaśnie aby zmienić jego pozycję na bardziej horyzontalną.
  • Osłonki pierwsza klasa. Zapięcie przedniej na zatrzaski działa świetnie.
  • Schowki - jak to w rodzinnym vanie - dużo i funkcjonalnie.



Osobny akapit poświęcę na składanie i transport.

Nie oszukujmy się, to duży wózek. Miałem spore obawy jak wielkiej dekonstrukcji będę musiał dokonać aby zmieścił się do bagażnika. W poprzedniku musiałem wyjąć rączkę z zatrzasków, to samo uczynić z tylnymi kołami i całą sekcją koła przedniego. Pisałem, że zajmuje mi to minutę. Hmmm... chyba musiałem mocno trenować, albo trochę naciągałem rzeczywistość. Tym razem postanowiłem wszystkie czynności wykonać przy włączonym stoperze. Bez treningu. Po prostu stanąłem przy samochodzie, otworzyłem bagażnik, włączyłem stoper w telefonie, który odłożyłem do bagażnika i po raz pierwszy w życiu zabrałem się za składanie Chariota Cross 1...

Przed...

Niebieski przycisk, który praktycznie sam składa wózek jest ukryty za plastikowym zabezpieczeniem na sprężynce.


Kilka sekund dumania nad technologią i wózek złożony. Odczepiam tylne koła. Aby to zrobić wystarczy nacisnąć na ich środek i pociągnąć. Kolejną chwilę zastanawiam się czy lepiej zdjąć całą przednią sekcję czy tylko odczepić koło. Wybierając drugą opcję zaoszczędzę trochę miejsca w bagażniku, bo samotne przednie koło bardziej ekonomicznie się upcha niż z prostopadłymi do osi pałąkami. Mocuję się trochę dłużej niż zakładałem, ale robię to po raz pierwszy w życiu. Jeszcze tylko złożyć rączkę i wkładam wszystkie części do bagażnika. Voila! Oto mój wynik!


Minuta i niecałe 10 sekund jak na pierwszy raz to całkiem nieźle. Przy kolejnej próbie spokojnie zszedłem poniżej minuty.

... i po.
Skoro już jesteśmy przy bagażniku, to ucieszyło mnie to, że wózek bez wyciągania pałąków od przedniego koła spokojnie wchodzi do standardowego sedana, oraz do hatchbacka klasy compact. Gdyby bardziej ekonomicznie go upchnąć, to spokojnie można pojechać na weekend za miasto z wózkiem w bagażniku dokładając jeszcze trochę bagaży.

Hyundai i30 hatchback

Peugeot 508 sedan
O tym, że mieści się do kombi to nie muszę wspominać, bo do kombi mieści się wszystko. I to żadna sztuka wybrać się kombiakiem za miasto :)

Jest jeszcze jedna ciekawostka: jeżeli ktoś miałby cały bagażnik wypełniony np. przez dywan ale chciałby wziąć ze sobą na weekend Chariota, może dokupić specjalną walizkę montowaną na hak razem ze stelażem na rowery i wpakować co niego swój wózek.


Podsumowanie:

Plusy
+ duży i bezpieczny rydwan biegowy na 20 calowych kołach
+ posiada dodatkowe funkcje, których nie testowałem (przyczepka rowerowa, narciarska, wózek spacerowy ze skrętnymi kółkami)
+ łatwe prowadzenie
+ ponadprzeciętna ilość i funkcjonalność schowków
+ świetnie rozwiązane osłony ochronne
+ da się intuicyjnie rozłożyć i zmieści się w zwykłym bagażniku
+ znacznie poprawione łączenie ramy z przednim kołem - nie słychać chrzęstów w czasie biegu po nierównościach
+ regulacja siedziska do spania (poza wersją Lite)


Minusy
- jak nie masz garażu ani windy i nosisz go po schodach na trzecie piętro to zdarza się zakląć na zakrętach

* * *

Trochę mi smutno, że musiałem się z nim rozstać w momencie kiedy pogoda pozwoliłaby na dłuższą aktywność. Nie miałem szansy przetestować go w opcji przyczepki rowerowej, bo sezon rowerowy dopiero za kilka tygodni się na dobre zacznie. Jako wózek tylko do biegania wciąż poleciłbym Thule Glide (sztywne koło) albo Urban Glide (skrętne koło, mimo sceptycyzmu nie znalazłem ani jednego minusa skrętnego koła podczas biegania, a sporo plusów w tracie spacerowania). Jeżeli ktoś szuka uniwersalnej przyczepki, to z mojej pozycji - czyli biegacza - Thule Chariot Cross wyeliminował wszystkie niedociągnięcia poprzednika i jazda nim po prostu może sprawić przyjemność zarówno dla kierowcy jak i pasażera.


3 komentarze:

  1. Thule Charriot Cross 1 mamy od 2 miesięcy. Właśnie testowaliśmy go w formie przyczepki rowerowej - fajnie ale wyszły poważne minusy. W mojej oicenie powyższa recenzja napisana na zamówienie Thule.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnim akapicie piszę:
      "Nie miałem szansy przetestować go w opcji przyczepki rowerowej, bo sezon rowerowy dopiero za kilka tygodni się na dobre zacznie."

      W mojej ocenie powyższy komentarz jest napisany na zamówienie konkurencji.

      Usuń
    2. Bardzo mnie ciekawi jakie poważne wady Ci wyszły w trakcie używania?

      Usuń

Podobne wpisy