wtorek, 27 marca 2018
From scratch
Czy można przeżyć dwa razy to samo? Albo wejść dwa razy do tej samej rzeki? Ja właśnie tak się czuję, teraz. 5 lat od kiedy zacząłem biegać minęło we wrześniu. I kiedy cofam się pamięcią do tych pierwszych biegów - mam wrażenie, że wszystkiego co działo się pomiędzy nie sposób wcisnąć w te ledwie 5 lat. Bieganie pozwoliło mi schudnąć, pozwoliło przesunąć granice, a potem zawiodło, pozwoliło mi znów przytyć, zaryć brzuchem w muł. Nie patrzyłem na siebie holistycznie, ale wybierałem tylko co ciekawsze skrawki i interpretowałem na potrzeby chwili. Ale teraz znów jest dobrze, jestem na fali. I choć mam pełną świadomość, że na nikim nie robi to najmniejszego wrażenia, cieszę się, bo robię wrażenie na samym sobie :)
Biegam tak samo jak 5 lat temu. Przeżywam po raz drugi to samo. Każdego poranka staję na wadze. Każdego wieczora zaglądam na endomondo. Kalkuluję co powinienem zjeść. A kiedy wychodzę pobiegać - nie robię tego ani z powodu nadmiernej motywacji, ani żelaznej dyscypliny, ale dlatego, że to jest po prostu fajne.
Co więcej trochę z przypadku zaczynam różnicować swój trening.
Dwa tygodnie temu zrobiłem 30 kilometrową wycieczkę rowerem leśnymi ścieżkami wzdłuż jeziora Charzykowskiego. Mniej więcej w połowie drogi dostałem telefon od żony, że mam wracać bo cośtamcośtam. No to trochę mocniej nacisnąłem na pedały i w efekcie jakieś 4 km od domu musiałem się po prostu zatrzymać, oprzeć rower o przypadkowy płot, pochylić się i łapać powietrze jakbym za chwilę miał zjechać. Dzieci, które grały na podwórku w piłkę dziwnie się na mnie patrzyły, a ja nie dowierzałem, że AŻ TAK można się zmęczyć na rowerze. Zainspirowała mnie ta wycieczka. Jeżdżenie rowerem górskim po leśnych ścieżkach to coś kompletnie innego niż miejskim po mieście do pracy.
Minimum raz w tygodniu chodzę na basen. Jak nadarzy się okazja, to ścigam się sam ze sobą na wirtualnym dystansie 1,9 km. No i robię kolejne podejście do siłowni. Ale tym razem nie skupiam się na ćwiczeniach aerobowych, traktuję je raczej jako rozgrzewkę (prawdziwe aeroby mam wieczorkiem dookoła zbiornika) ale na robieniu siły :)
No i najważniejsze. Kiedy robi się ciemno muszę wyjść, chociaż na 4-5 km, ze słuchawkami na uszach, aby nawciągać zimnego powietrza do płuc, przyspieszyć puls i pokonać po raz 1000-czny dobrze znane mi ósemki na zbiornikach Świętokrzyska I i II.
Zaczynam ten projekt od początku. To co było jest tylko historią, dzięki której mam trochę więcej doświadczenia niż 5-6 lat temu. Ale radość tworzenia jej na nowo jest taka sama, a może nawet większa. Wymazałem wszystkie dotychczasowe rekordy ze swojej głowy. Cieszę się z każdego treningu wykonanego w lepszym tempie niż wczorajszy tak, jakbym nigdy nie biegał szybciej.
Trzy miesiące temu byłem w kompletnym fizycznym dołku. Ważyłem 16 kg więcej niż dziś i nie potrafiłem przebiec parkruna bez przechodzenia do marszu. Przełom nastąpił pewnego poniedziałkowego wieczora, kiedy Dominik z Joszczakiem przyjechali do mnie wieczorem z zaskoczenia i zaczęli wyciągać mnie na bieganie. Oczywiście nie chciałem się dać i ignorowałem to, że stoją przed moim blokiem i czekają. W końcu ich telefony do mojej żony przekonały mnie, że zachowuję się jak dziecko i zszedłem na dół. Pojechaliśmy na plażę do Brzeźna, Dominik się wykąpał, a ja z Michałem patrzeliśmy. Potem zabrali mnie na kebaba z falafelem i kazali zapłacić, bo nie mieli kasy. Zjedliśmy po kebabie i odwieźli mnie do domu... Cała ta sytuacja była przełomowa z tego powodu, że każdy z nas dobrze wie, że ani Dominik ani Joszczak nie są mistrzami wsparcia, a ta próba wyciągania mnie z biegowej depresji była tak słodka i jednocześnie tak surrealistyczna i z pewnością wymagała od nich wyjścia daleko poza swoja introwertyczną strefę komfortu, że aż zrozumiałem, że im chyba naprawdę na tym zależy, a ze mną jest po prostu źle.
Myślę, że przy tym kebabie u wietnamczyków wydarzyło się coś ważnego. Coś co oderwało mnie kilka dni później od warstwy mułu, po której ślizgałem się brzuchem. Dzięki chłopaki :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz