sobota, 29 kwietnia 2017

A gdyby tak kiedyś obiec Morze Śródziemne?



Kiedy ten tytuł wpisu przyszedł mi do głowy rozmarzyłem się na długą chwilę. Miał być tylko żartem, a uruchomił w mojej głowie całą serię inżynierskich połączeń nerwowych. Jakie rejony są najbardziej niebezpieczne i trzeba by wyjątkowo uważać? A może pobiec od Gibraltaru nad Bosfor i zrobić tylko połówkę? Ile tak naprawdę to byłoby kilometrów? W jakim stylu wykonać to "obiegnięcie"? Bo style są dwa. Pierwszy to ten, kiedy trzymasz się jak najbliżej linii brzegowej i wbiegasz na każdy półwysep. To zdecydowanie dłuższa ścieżka. Drugi styl to szukanie jak najkrótszej linii aby dostać się z punktu A do punktu A ale od drugiej strony. Pierwszy jest bardziej krajoznawczy, a drugi bardziej techniczny i sportowy. Ten drugi sposób na przykład kosi całe Włochy i po dobiegnięciu do Pizy, albo nawet wcześniej, lecimy prosto do Wenecji i omijamy cały Półwysep Apeniński...

piątek, 28 kwietnia 2017

Podsumowanie tygodnia 17.IV - 23.IV

Biegacz z Północy mówił od zawsze, że odpuszczanie wchodzi w krew. Raptem 3 tygodnie temu obiecałem sobie, że będę robił krótkie podsumowania tygodnia. Bez głębszej historii, ot takie raporty biegowe, po to, aby za dwa miesiące, na Sudeckiej 100-tce było czarno na białym wiadomo jak przepracowałem ostatnie miesiące i czego mogę się spodziewać.


Ostatni raport tygodniowy powinien powstać pięć dni temu, ale w momencie, kiedy miałem go pisać byłem już w drodze na "wiosenne wakacje". A jak to na wakacjach z trójką dzieciaków bywa - czasu dla siebie jest z.e.r.o. Wstajesz na tyle szybciej przed dzieciaki, że starcza czasu jedynie na to aby pobiec po pieczywo na śniadanie do sklepu, a wieczorem padasz na twarz dokładnie w tym samym momencie co drużyna...

sobota, 22 kwietnia 2017

Parkrun Warszawa-Ursynów #110 - czyli wizyta tam, gdzie się urodziłem :)


Jutro jest Orlen, największy maraton w Polsce. Ale miesiąc temu kiedy rezerwowaliśmy bilety w Ryanie za 12 zł od osoby nikt o tym nie pomyślał. Poniosła nas po prostu piątkowa fantazja, a portfel ten niewielki wydatek zaakceptował bez problemu. Naszym celem nie był Orlen, my po prostu jesteśmy zarażeni wirusem parkrunowego zwiedzania... Przylecieliśmy tutaj wyłącznie po to aby o 9:00 rano przebiec 5 km po parku.


czwartek, 20 kwietnia 2017

Kącik biegowego melomana: Dream Theater - Awake

W połowie lat 90-tych imprezy urządzało się w domu. Nie było nic piękniejszego niż dobra domówka, na której można było zbliżyć się do świata realizacji nastoletnich fantazji. Alkohol, dziewczyny, fajki i muzyka... a czasem po prostu alkohol i muzyka... To był czas kiedy nie było komórek, więc każde rozstanie musiało być zakończone deklaracją kolejnego spotkania. Kończąc zajęcia w LO w piątek po południu umawialiśmy się na dokładną godzinę pod "bigbenem" w sobotę i pijąc flaszkę z papierowej torby w tramwaju linii 12 jechaliśmy poznawać zaułki nastoletniego świata.



Jeden jedyny raz taka impreza odbyła się u mnie w domu. Moja 18-tka. Kiedy rano obudziłem się z głową pękającą na pół, próbując sprzątnąć gigantyczny syf jaki został w mieszkaniu w moje ręce wpadła kaseta, którą wieczór wcześniej dostałem w prezencie od Maćka G. - perkusisty w naszym zespole (tak, miałem swój progresywny zespół w LO :)) Kaseta była oryginalna, z pełną rozkładaną poligrafią. Dream Theater - Awake.

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Podsumowanie tygodnia 10.IV - 16.IV


Poniedziałek - 0 km
To powrót do tradycji poniedziałkowego niebiegania. Pogoda była psia, więc żadne z dzieci nie ciągnęło mnie na rower.

Wtorek - 1,75 km
"Prawie" umówiłem się Joszczim nad zbiornikiem Jasień. Ale po pierwsze trochę powstrzymała nas pogoda, a po drugie jedna z moich córek wykręciła się z basenu. Miałem więc tylko 45 minut zamiast tradycyjnej 1,5 godzinki. Zdecydowałem się na basen. W wodzie spędziłem dokładnie 44 minuty i bez zatrzymania pociągnąłem 70 basenów. 1,75 kilometra w wodzie. Lepiej niż tydzień temu. Muszę dojść do 2 kilometrów w 45 minut.

sobota, 15 kwietnia 2017

Parkrun Bydgoszcz #119 - czyli pogoń za króliczkiem


Przyjechaliśmy na Wielkanoc do Chojnic. Siedząc wieczorem nad mapą lokalizacji biegów Parkrun zastanawiałem się nad trzema opcjami. Szczecinek - 66 km, najbliżej, super atmosfera i po części tradycja, że w każde Święta pojawiam się w Szczecinku. Bydgoszcz - 82 km - to byłaby nowość dla mnie, ostatni raz byłem w Bydgoszczy 10 lat temu, na koncercie Van Der Graaf Generator w kwietniu 2007 roku. W grę wchodził jeszcze Toruń. Najdalej bo 120 km, ale tam jechał Kamil z ekipą z Iławy.

Postanowiłem nastawić budzik na 6:30 i podjąć decyzję rano w zależności ile czasu mi zostanie na dojazd. Obudziłem Kreskę, zjedliśmy mini śniadanie, poprzestawiałem samochody na podjeździe i kiedy byliśmy gotowi do drogi zegar wskazywałem 7:10. Za późno na Toruń, ale idealnie na Bydgoszcz!


Kącik biegowego melomana: Fleetwood Mac - Tango in the Night


Zostałem wczoraj zbombardowany z kilku miejsc tą płytą. Czas płynie, a muzyka, która wsiąkała niepostrzeżenie w nasze dzieciństwo/młodość ma już 30 lat. Tango in the Night - Fleetwood Mac ukazała się 13 kwietnia 1987 roku.

Fleetwood Mac nigdy nie był zespołem z mojego topu, choć jego losy znałem dość dobrze. Miałem nagrane na kasety ich pierwsze bluesowe albumy z Peterem Greenem. Na półce z winylami leży i Tusk i dwa egzemplarze Rumours. Ale obudzony w nocy nie wymieniłbym całej dyskografii Fleetwood Mac płyta po płycie, co raczej udałoby mi się z większością wykonawców z mojego piedestału.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Podsumowanie tygodnia 3.IV - 9.IV


TYDZIEŃ 3.IV-9.IV.


Poniedziałek - 0 km
Mam dziurę w mózgu, nie potrafię skojarzyć dlaczego nie poszedłem pobiegać w poniedziałek, mimo że w niedzielę było tylko lekkie 9 km.

Wtorek - 1,5 + 7,5 km 
Obudziłem się całkowicie wyspany parę minut po 5 rano i przez kolejne dwie godziny zastanawiałem się czy iść biegać czy nie. Wmawiam sobie od kilku tygodni, że wreszcie trzeba rozpocząć poranny wiosenny sezon i biegać przed pracą. I tak sobie wmawiałem i wmawiałem aż zrobiła się 7-ma i było za późno :) Po południu zawsze idę z dzieciakami na basen i biegam wtedy po Wiszących Ogrodach z Michałem albo i bez. I kiedy już zbierałem się do cowtorkowego rytuału okazało się, że moja małżonka zamówiła mi godzinkę pływania... Hmmm pływanie zawsze było moim przyjacielem, ale jakoś tak jestem przyzwyczajony, że idę sobie pobiegać. W wodzie spędziłem dokładnie 38 minut przepływając 1500 metrów na 25 metrowym basenie.

Kiedy całą rodziną wróciliśmy do domu ciągle czegoś mi brakowało. Założyłem buty, chwyciłem Sennheisery i włączywszy Velvet Underground & Nico poleciałem na 7,5 kilometrową pętlę na Chełm.


niedziela, 9 kwietnia 2017

Kamil


Kiedy punktualnie o 9:00 wystartował maraton w Gdańsku jednym okiem oglądałem jeszcze pojedynek Vettela i Hamiltona w GP Chin, ale drugie całkowicie skupiało się na transmisji online z tego biegu. Kiedy biegną Twoi znajomi nawet zwyczajna impreza urasta do rangi olimpijskiej. W końcu całkowicie przestałem się skupiać na F1 a przełączałem ekrany między transmisją wideo z maratonu a tabelami z międzyczasami...

sobota, 8 kwietnia 2017

Parkrun Gdańsk-Południe #36 - C'est la vie...

Po zeszłotygodniowej wyprawie do Tczewa tym razem znów nasze własne podwórko czyli Gdańsk-Południe. Przyznam się, że dziś rano naprawdę ledwo zmotywowałem siebie do wyjścia na ten bieg. Kompletnie mi się nie chciało, no ale jedno jest pewne... odpuszczanie wchodzi w krew :)


O 8:45 tradycyjnie szliśmy z Kreską na start nad duże bajorko. Ustaliliśmy, że nie biegniemy razem, tylko każdy osobno. Ja chyba muszę się powoli przyzwyczajać, że bieganie "z tatą za rączkę" to już nie ten etap, że zaczyna się coraz bardziej autonomiczna potrzeba rywalizacji z czasem (i rywalami). A żeby dotrzymać kroku - nie mogę się lenić na treningach. C'est la vie... Takie jest życie.

środa, 5 kwietnia 2017

Podsumowanie tygodnia 27.III - 2.IV

Przez najbliższe przynajmniej 3 miesiące dobrowolnie narzucam sobie pisanie tygodniowych raportów. Chodziło mi to po głowie już od jakiegoś czasu - zebranie tych wszystkich mniejszych biegów i drobnych emocji im towarzyszącym w postaci regularnego raportu. Mogę wmawiać sobie, że to na własny użytek, takie zagospodarowanie poletka na swoim terenie zamiast szerszych opisów na endomondo (jak to niektórzy robią). Ale tak naprawdę nic tak nie motywuje jak świadomość, że z wszystkiego trzeba się wyspowiadać. Niby przed samym sobą, ale jednak publicznie... 

* * *


TYDZIEŃ 27.III-2.IV.

Poniedziałek  - 10 km
Jak jak pisałem w osobnym wpisie - w poniedziałki się nie biega. W większości przypadków dlatego, że poniedziałek jest odpoczynkiem po niedzielnym dłuższym biegu, ale w moim - dlatego, że Biegacz z Północy przez lata tak twierdził i to zaadaptowałem :)

Córka namówiła mnie na rower, a że wciąż nie mam roweru to biegłem obok. 10 km do parku Oruńskiego plus powrót. Na początku słońce, na końcu zimny wiatr i piasek w oczy. Ale radość z biegu 10/10. Tempo mocno rwane, jak to z dzieciakami: przenoszenie roweru przez błotko, postój na łapanie pokemonów a potem kilkaset metrów sprintu.

wtorek, 4 kwietnia 2017

Kącik biegowego melomana: The Velvet Underground & Nico

Winyle zbieram od niemal 30 lat. Nigdy nie przestałem ich zbierać niezależnie od tego czy było to modne czy nie. Ostatnio trochę boleję nad tym, że w skali ostatnich 5 lat ich ceny na allegro czy ebayu poszły kilkukrotnie w górę. Kiedyś kupowało się dobre polskie płyty za 3-5 zł a za zagraniczne rzadko płaciłem więcej niż 15 zł. W tej cenie spokojnie do dostania był i Pink Floyd i Genesis i Camel i cała rzesza artystów, których albumy aktualnie stoją po 50-100 zł.

Była też jedna płyta, której przez te wszystkie lata nie udało mi się kupić, bo nie chcąc przepłacać wprowadziłem swoją wewnętrzną nienaruszalną zasadę, że licytuję tylko 1 raz, na chłodno, a jak ktoś mnie przebije nawet  1 grosz, to nie unoszę się chęcią odegrania i po prostu odpuszczam. W ten sposób kilkukrotnie przegrałem album Velvet Underground & Nico dosłownie o 1 złotówkę...


Jakie było moje zdziwienie, kiedy w ostatnią niedzielę znalazłem tę płytę, nową, wydaną w serii Back to Black w ... Biedronce.

Płyta leżała na taśmie i powoli przysuwała się do Pani Irenki, a za nią jakieś jogurty, sałata, bagietka, stek z tuńczyka i butelka wina. Trzeba było jakoś uczcić ten biedronkowy zakup! Andy Warhol byłby przeszczęśliwy widząc jak jego sztuka po 50 latach wciąż znajduje miejsce w koszyku pop-zakupów.

sobota, 1 kwietnia 2017

Parkrun Tczew #49 - czyli parkrunowe podróżowanie cd.


Nie mogłem spać od 6-tej, choć budzik miałem nastawiony dopiero na 7:30. Wstałem, zjadłem na śniadanie jednego ziemniaka, który ostał się z piątkowej kolacji i otworzyłem Wikipedię aby poczytać o historii Tczewa.


Tczew jest bliskim mi miastem, bo mieszkając przez pół życia w Łęgowie, gdzieś na starej trasie A1, kilka kilometrów za Pruszczem Gdańskim miałem praktycznie tak samo daleko do Gdańska jak i do Tczewa. Jeżeli chodzi o wybór liceum, potem studiów i miejsca do życia - wiadomo - tutaj lgnąłem do Gdańska, ale jeżeli chodzi o podróże na południe Polski (z perspektywy Gdańska każda podróż to podróż na południe) to stacją przesiadkową równie często jak Gdańsk - był Tczew. Można powiedzieć, że znam Tczew dość dobrze, ale z perspektywy... dworca PKP.