sobota, 31 stycznia 2015

Parkrun #155 i o tym dlaczego nigdy nie będę Chodakowską biegania


Bieganie to podobno endorfiny, to radość każdego kolejnego kilometra. Bieganie już z definicji jest nagrodą... Zazwyczaj tak faktycznie jest. Ciężko zwlec się rano z łóżka, albo odstawić internet wieczorem i zacząć się ubierać. Ale potem mimo ciężkich początków nogi zaczynają nieść i osiągamy ekstazę samopoczucia.

Czytając inne biegowe blogi - tak to właśnie wygląda, taką przemianę daje nam przebiegnięciu kilku kilometrów:

obojętność --> pasja!
słabość --> moc!
brak celu --> motywacja!
smutek --> euforia!
Kiepski --> Chodakowska!

Ale czy tak jest zawsze? Może inni tak mają zawsze... Mi od czasu do czasu trafi się taki dzień jak dzisiaj, kiedy wszystko dzieje się odwrotnie.

środa, 28 stycznia 2015

Łemko 150

Rok i miesiąc temu zamarzyłem sobie, aby pobiec w Rzeźniku. Ułożyłem sobie w głowie, że ten właśnie bieg może być moim zwieńczeniem  marzeń o ultra. Marzenia trwały krótko, bo serwery na kilka minut padły, a 5 minut później było już pozamiatane i marzenia o Rzeźniku miałem odłożyć na kolejny rok.

Czas zdecydowanie nie stoi jednak w miejscu i rok czekania byłby rokiem straconym. Rok temu moja wiedza na temat biegów ultra była na poziomie ignorancji. O Rzeźniku się słyszy, ale w Polsce okazało się, że są biegi o podobnym jak nie większym poziomie trudności. I to biegów takich jest całkiem sporo.

Tym sposobem trafiłem na zeszłoroczną Łemkowynę Ultra Trail, gdzie przebiegłem trasę 70 km. Poszło niebywale lekko jak na strach, który miałem w oczach przed biegiem. W tym roku postanowiłem trochę podnieść poprzeczkę... trochę....

niedziela, 25 stycznia 2015

Wyprawa na Bursztynową Górę


Jest takie miejsce, gdzieś przy drodze na Kolbudy, które mijałem samochodem setki razy i zawsze zastanawiał mnie kierunkowskaz na Rezerwat Bursztynowa Góra. Szukając rano planu na niedzielne wybieganie jeżdżąc palcem po google maps doznałem olśnienia - może by tam pobiec? Od domu biegnąc dłuższą trasą przez las, i przy jeziorze Otomin mam tam około 12 km - w sam raz na średniej długości trasę.

Burszytnowa Góra to jedyny w województwie pomorskim nieożywiony rezerwat przyrody, a "eksponatem" w tym rezerwacie są pozostałości po odkrywkowych kopalniach bursztynu z czasów średniowiecza. Niby nic wielkiego, choć największy lej ma średnicę 40 metrów i 15 metrów głębokości. Ale świadomość, że ponad 500 lat temu, grupa pomorskich górników bursztynu kopała w tym miejscu tak głębokie leje (w wolnym czasie pomiędzy organizowaniem związków zawodowych i protestami przed domem wójta w Kolbudach w związku z za małym deputatem śledziowym i ograniczeniem 14-tek) robi wrażenie.

piątek, 23 stycznia 2015

Słuchawki do biegania - wyniki ankiety

Tutaj [KLIK] znajdziesz moje testy słuchawek do biegania.

Temat słuchawek do biegania łączy moje dwie pasje: muzykę i bieganie. Kilka ładnych miesięcy temu napisałem post o moich Sennheiserach HD 201, w których biegam. Post zyskał sporą popularność (niedługo przekroczy 10k odsłon) i wywołał zalążki dyskusji w kilku miejscach. Ja ceniłem sobie bieganie w tych słuchawkach głównie z tej przyczyny, że można w nich biegać dłuuugo i daleko i nie przeszkadzają, nie zsuwają się, nie bolą uszy ani głowa. Od jakiegoś czasu przyglądam się mijanym biegaczom i niemal świdruję wzrokiem to co mają na uszach. Kilka razy zagadałem przypadkiem napotkanych biegaczy tekstem typu: "Hej! Widzę, że używasz Koss Sporta. Jak się sprawują?". Po zadaniu podobnego pytania samotnemu biegaczowi w lesie Otomińskim i prędkości, z jaką mi odpowiedział "OK!" i poleciał w przeciwnym kierunku niż ja - stwierdziłem, że musi być lepsze narzędzie do przepytania Was w czym biegacie i jak się Wasz sprzęt sprawuje. Tym narzędziem była ANKIETA. Nadszedł czas, aby zaprezentować jej wyniki.

Uzyskałem 96 odpowiedzi. Oto małe podsumowanie.

Pytanie 1


Komentarz: Statystyka oczywiście mocno przekłamana, bo osoby, które nie są zainteresowane tematem po prostu ankiety nie wypełniały. Prawdziwy statystycznie może być jedynie podział na osoby często i czasami słuchające muzyki. Widać, że jeżeli ktoś już zakłada słuchawki, to jednak robi to często i powinien być to ważny element jego "wyposażenia biegowego" tak samo dopasowany jak dobre buty czy plecak, który nie ociera ciała.

wtorek, 20 stycznia 2015

Ultravoodoo

fot: Live and Let Die
Na początku chciałbym zaznaczyć, że absolutnie z nikogo się nie naśmiewam, tylko po prostu mam nieodparte skojarzenia łączące dwie tytułowe grupy ... mężczyzn. Zastanowiłem się przez chwile, czy to się tyczy tylko mężczyzn, ale świat audiofili jest przesiąknięty męskim pierwiastkiem mniej więcej tak samo samo jak kamizelki wędkarzy. W ultrabieganiu kobiet jest znacznie więcej, jednak w tym specyficznym ujęciu - tzn, podniecaniu się hi-tech sprzętem istnieją chyba tylko mężczyźni.

Po raz drugi zaznaczam, że naprawdę nie mam zamiaru nikogo wyśmiewać - wręcz przeciwnie, chciałbym być w jednej i drugiej grupie, ale i tu i tu stopuje mnie zdroworozsądkowe spojrzenie na finanse. Dodam, że często stopuje w... ostatnim momencie.

niedziela, 18 stycznia 2015

Kącik biegowego melomana: Leonard Cohen - I'm Your Man


Ta płyta któregoś dnia pod koniec lat 80-tych po prostu znalazła się w moim domu. Z wcześniejszych lat pamiętam z radia Dance Me To The End Of Love. Kto nie pamięta :) W latach 80-tych Cohen był w Polsce większą ikoną niż jego rodzimej Kanadzie. Przede wszystkim za sprawą Macieja Zembatego, który był w pewnym sensie ambasadorem, tłumaczem i wykonawcą utworów Cohena w naszym kraju... Mógłbym opisać tutaj historię zjawiskowego koncertu Cohena w spragnionej muzyki z zachodu, ukrytej za żelazną kurtyną Polsce roku 1985. Mógłbym napisać kilka słów o tym jak Leonard Cohen - poeta, stał się Leonardem Cohenem - piosenkarzem. Ale te tematy były już wielokrotnie opisane, a moim celem nie jest powielanie Wikipedii i Allmusic.

piątek, 16 stycznia 2015

Dwa maratony w Gdańsku


O kilku miesięcy chodzą słuchy o nowym maratonie w Gdańsku. Od kilku dni mówi się o nim już oficjalnie, z billboardów atakują mnie reklamy, a na każdym większym portalu biegowym widnieje wykupiony banerek. Zapowiada się profesjonalnie i zapewne tak będzie. Maraton organizują wspólnie miasto Gdańsk oraz MOSIR a głównym sponsorem jest PZU. Ma to być dopełnienie triady gdańskiej obejmującej 10-kilometrowy bieg Westerplatte, jesienny półmaraton oraz nowość - maraton na wiosnę. Zapisy są mega tanie - w opcji first minute, czyli teraz można wykupić pakiet za 49 PLN. Limit miejsc 2000. Jest duża szansa, że zostanie szybko wyczerpany, a MOSIR dołoży jeszcze parę setek ekstra, jak to miało już miejsce choćby na Biegu Westerplatte. Czyli szykuje się sukces.

niedziela, 11 stycznia 2015

Westerplatte - strategiczna gra psychologiczna

Od kilku dni umawialiśmy się z chłopakami z Tricity Ultra, że w niedzielę polecimy na Westerplatte. Wszystko byłoby ok, gdyby nad pomorze nie nadciągnął huragan. I zaczęła się dłuuuuga na 183 wiadomości gra psychologiczna. No bo z jednej strony się umówiliśmy, a ten który by się wyłamał byłby pipą. Jednak z drugiej zamiast zrywać się z łóżka w niedzielę o 7:00 i wychodzić w huragan, deszcz i grad może warto zostać pipą? No ale jeszcze lepiej jakby pipą został Dominik lub Michał :)

piątek, 9 stycznia 2015

Kącik biegowego melomana: Morphine - Good


Muzyka słuchana w fotelu i muzyka słuchana w trakcie biegu to zupełnie inne światy. To oczywiste, że w fotelu jest łatwiej, za to w biegu objawiają się prawdziwe perły. Jeszcze inaczej słucha się biegnąc 45 minut dookoła osiedla a inaczej, kiedy muzyka jest twoim kołem ratunkowym po kilku godzinach biegu.

Na maraton do Wituni w Trzech Króli wziąłem ze sobą kilka płyt, których nie słuchałem nigdy wcześniej w życiu. To były trzy impulsy, które kazały właśnie wybrać te pozycje. Taki był mój plan, aby pierwszą połówkę, kiedy świeci słońce i jest przyjemnie spędzić w sposób socjalny. Biegłem z Dominikiem i Andrzejem rozmawiając głownie o życiu na transatlantykach :) Za to drugą część biegu, kiedy słońce powoli zaczęło chować się za polami postanowiłem wykorzystać na podróż w głąb siebie z muzyką w słuchawkach.

czwartek, 8 stycznia 2015

#145 Maraton Witunia


Czy bieganie jest ucieczką czy pościgiem? To zdanie napisałem dwa dni temu po ostatnim biegu w Wituni jako początek tego wpisu. Przez kolejne dwa dni nie napisałem nic. Bo to jest zbyt mocne, zbyt ciężkie zdanie aby wyłgać się zwyczajnym opisem dnia, że wstałem o 8:00, że razem z chłopakami z Tricity Ultra pojechaliśmy do Wituni aby przebiec #145 maraton z Ryszardem Kałaczyńskim, że droga była śliska ale pogoda świetna. To nie jest ten rodzaj biegu aby zrozumieć go poprzez nawet nie wiem jak dokładny, ale dziennikarski opis.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Plany na 2015 rok


Kilka dni temu podsumowałem realizację swoich planów sprzed roku. Okazało się, że zrealizowałem je mniej więcej w połowie. Myślę od kilku dni co szczególnego chciałbym zrobić w tym roku i przyznam szczerze, że nie mam tak wielu marzeń jak rok temu.

sobota, 3 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014 - część 3: Bieganie po lasach i polach czyli 12 miesięcy z maratonami(+)


W poprzednich dwóch częściach podsumowania roku pisałem o konfrontacji planów z ich realizacją oraz o najfajniejszych imprezach biegowych. Wpis zakończyłem słowami, że większą przyjemność niż gromadzenie blaszek na tasiemce, sprawia mi bieganie z podobnymi jak ja zapaleńcami po lasach i polach.

Chciałbym to spontaniczne bieganie połączyć z jeszcze jednym wątkiem - biegania przynajmniej raz na miesiąc jednego maratonu lub ultra. To jest temat skradziony od Dominika, bo to właśnie on zaplanował w swojej głowie, że poza cotygodniową kąpielą w morzu przez cały rok - raz na miesiąc trzeba przebiec dłuższy dystatns (42+) Chcąc-nie-chcąc zostałem w ten rytm wciągnięty.


piątek, 2 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014 - część 2: Najlepsza impreza biegowa


Rok 2014 to kolejny rok rozwoju biegania amatorskiego w Polsce. A co za tym idzie pojawiają się kolejne, nowe imprezy. Siłą rzeczy nie sposób biegać w każdej z nich aczkolwiek znam przynajmniej trzy osoby, które tego próbowały dokonać :) Nie mam na myśli startów "na wynik" z wykręcaniem wątroby, bo takie mogą być nie więcej niż 3-4 w roku, ale starty czysto amatorskie, z amatorską zabawą w trakcie i amatorskim wynikiem. Wiem, że wielu "prawdziwych biegaczy", którzy wynajdują sobie orientalne maratony tylko po to aby stanąć w nich na podium nie uważa takiego biegania za bieganie i ma w związku z tym ból dupy, ale trudno... amatorzy też istnieją i na szczęście nikt, nawet PZLA nie zabronią nam biegać, podbiegać czy maszerować na zawodach.

Wracając do tematu imprez. Jest ich więcej niż terminów. Gdzieś w te daty trzeba wpleść jeszcze wszystkie terminy "życiowe" czyli urlopy, wyjazdy, delegacje, imieniny, urodziny, rocznice etc. Od dwóch lat na przykład planuję wybrać się na Maraton Wina i Miodu ale dwukrotnie termin był dla mnie zły. Wiem, że na pewno sporo świetnych imprez mnie omija. Jak więc wybrać te najciekawsze?