fot: Live and Let Die |
Po raz drugi zaznaczam, że naprawdę nie mam zamiaru nikogo wyśmiewać - wręcz przeciwnie, chciałbym być w jednej i drugiej grupie, ale i tu i tu stopuje mnie zdroworozsądkowe spojrzenie na finanse. Dodam, że często stopuje w... ostatnim momencie.
Audiovooodoo
Audiofile, to skrótowo ludzie, którzy słyszą brzmienie kabli w swoim sprzęcie. Nie ma w tym nic dziwnego, bo wiadomo, że długi cienki kabel brzmi gorzej niż krótszy i odpowiednio grubszy. To mówi fizyka. Ale bycie audiofilem zaczyna się tam, gdzie fizyka i rzeczy mierzalne się kończą, a zaczynają się odczucia. Są rzeczy, których ja nie byłem w stanie usłyszeć ani zmierzyć:
- dźwięk kabli zasilających (są tacy, którzy na nowo kładą instalacje prądowe w ścianach)
- różnicy w marmurowych podkładkach pod kolumny + superkrążki pod kolce
- różnicy brzmienia pomiędzy kablami łączącymi CD ze wzmacniaczem
- brzmienia oryginalnego audio CD vs tej samej płyty zgranej cd CD-R
www.accusticarts.de |
Wiadomo, że im droższy sprzęt tym najczęściej lepszy. Natomiast istnieje pewien punkt, za którym można brnąć dalej w logarytmicznie rosnące wydatki, zaś postrzeganie poprawy brzmienia staje się wyłącznie subiektywne. Za tą granicą zaczyna się ... audiovoodoo.
Ultravoodoo
....a gdzie zaczyna się ultravoodoo?
Jestem takim samym ultrarunnersem jak audiofilem - czyli początkującym, albo żadnym. Biegów ultra mam zaliczone raptem pięć. Jestem dzieckiem nowej fali - czyli książek Galaktyki: Urodzonych Biegaczy, Scotta Jurka, Karnazesa i Rolla. Tam czytałem o tym, że bieganie ultra jest... romantyczne. To są świetnie napisane książki, a temat sprzętu jest ograniczony tam głównie do antyreklamy Nike czy biegaczy startujących latami na batonach i napojach energetycznych i kończących z zawałem. Główne tematy tych książek to przemiana, walka, braterstwo, przygoda, odnajdywanie innego siebie... aż chce się biegać!
Z drugiej strony czytam polskie fora na temat ultrarunningu i znajduję tutaj coraz więcej rozmów na temat sprzętu: kolców na śnieg, zegarków za 2k, plecaków, z których wszystko można wyjąć jedną ręką, genialnych camelbaków, gdzie nie zamarza izotonik, bo przewody idą równolegle do anatomii ciała. Jak czapeczka to nie gorzej niż z dobrym logiem. Buty - w najgorszym wypadku Salomon Speedcross - który jest Volkswagenem Golfem biegów ultra. Ktoś pyta o cienką kurtkę przeciwdeszczową i okazuję się kurteczka z Decathlonu za 34 pln, którą nieśmiało proponuję okazuje się faux pas - bo na UTMB nie wpuszczają z kurteczką poniżej 400 pln. A przynajmniej nikt nie będzie ryzykował niewpuszczenia... Parcie na sprzęt wcale nie jest domeną początkujących biegaczy, którzy najczęściej rozpoczynają przygodę z bieganiem od zakupów w sklepie Nike. Im rosną dystanse tym parcie na szukanie tych ułamków procentów dodatkowej wygody na szlaku rośnie logarytmicznie. Tymczasem patrzę na siebie, i sprzęt w jakim przebiegłem Łemkowynę 70:
- spodnie Lidl 39 pln
- koszulka warstwa 1 - darmowa
- koszulka warstwa 2 długi rękaw Lidl - 29 pln
- bluza Tchibo - 70 pln
- przeciwdeszczówka z kapturem Decathlon - 34 pln
- zegarek - komórka z endomondo za 1 pln w ramach abonamentu
- buty Asics Fuji Trainer 3 - 189 pln
- skarpetki z szuflady
- gacie z szuflady
- buff - darmowy z pakietu
- rękawiczki 10 pln z przeceny w Decathlonie
- plecak Quechua z 2 litrowym camelbakiem ~140 pln
Jakby nie liczyć, to daje tylko 500 PLN (mam lajka za to od żony :)), i są to zakupy na cały sezon albo i dłużej. Nie jestem minimalistą, bo buty i plecak są bardzo fajne i spokojnie dają radę, wręcz wzorowo. Reszta wyposażenia też jest OK, no może poza spodniami, które kupiłem za duże i muszę wiązać 20 cm nad pępkiem.
Co najważniejsze: nie chcę nic nikomu udowadniać, ale zastanawiam się po prostu czy te coraz większe wydatki mają sens? Gdzie kończy się faktyczne przełożenie na szybkość, wygodę, wytrzymałość, a gdzie zaczyna tytułowe... ultravoodoo?
Tomek czasami to nie voodoo, a rzeczywistość. Widziałeś jak miałem pocięte plecy od plecaka. Odkąd mam salomona skończył się ten problem... Inna sprawa, że producenci sprzętu grubo przesadzają z cenami...
OdpowiedzUsuńWidzisz, a akurat plecak za ~140 pln Quechuy jestem w stanie brać ze sobą na 100-ki i nic mi się nie dzieję. Wiem, że to trochę fuks, że kupiłem go w ciemno i przypasował, ale reguły nie ma. Bardziej zawiódł mnie Lidl, który mimo sporej promocji i rozsyłaniu paczek świątecznych po blogerach mimo wszystko odstaje w porównaniu z Tchibo i najniższą półką Decathlonu.
UsuńAudio:
OdpowiedzUsuńNa jakimś rozsądnym forum przeczytałem kiedyś mniej więcej coś takiego "piękna melodia wzruszy mnie niezależnie od tego czy leci z hifi, czy z radia nadającego na falach długich".
Biegi:
Mój zestaw biegowy jest o połowę tańszy, ale też efekty dużo gorsze, więc może jednak
...
poszedł do sklepu internetowego ;)
Nie wiem w sumie jak odpowiedzieć w kwestii audio... Melodia tak... Whiter Shade of Pale domyślam się, że równie dobrze zabrzmi na długich falach. Ale jest sporo płyt tworzonych z tzw. drugim dnem, czyli całą ścianą smaczków ukrytych za rytmem i melodią. Np. Amused To Death - Rogera Watersa mimo, że minęły 23 lata od premiery (oooo fak!! 23 lata!!! ja pamiętam premierę - byłem wtedy pierwszy raz w życiu za granicą w lepszym, zachodnim świecie, na polach elizejskich jako nastolatek spędziłem kilka dni w sklepie Virgin słuchając Watersa, 99.9 Susane Vegi i Bone Machine - Toma Waitsa... ) ... w Amused To Death do tej pory odnajduję takie dźwięki i emocja, których nie usłyszałbym w słuchawkach w zestawie z telefonem ani na falach długich polskiego radia.
UsuńHelloł!
OdpowiedzUsuńDziś wpadłam przypadkiem na tego bloga i większość z tekstów wywołuję na mojej twarzy szczery uśmiech, ten także ;)
Ale o co chodzi z tym 'wyśmiewaniem' Nike? ;)
Biegam od 3 lat, kilka par butów przerobiłam, i tych z wyższej półki cenowej i z niższej, w tym 2 pary zachwalanych Asicsów, które obcierały niemiłosiernie (pierwsza para), albo przetarły się na palcach po 2 miesiącach (druga para).
A od roku jestem wierna nike, bo czuję jakby były stworzone dla moich stóp, są miękkie, wygodne, trwałe, nic nie obciera, nic nie przeszkadza, sznurówki się nie rozwiązują co 2km (miałam ten problem w którychś Boostach) itd. W dodatku nawet na cenę nie można narzekać, jak się wyrwie gdzieś jakąś promocję (obecnie mam dwie pary pegasusów 30/31 kupionych za mniej niż 200zł).
Wielu moich znajomych ma podobne odczucia.
Więc... o co chodzi z tym Nike? To jakaś legenda miejska?
Nie czytałam w.w. książek, więc pytanie czysto z ciekawości ;)
Są dwa aspekty "legendy Nike".
Usuń1. W ksiązce Urodzeni Biegacze Nike przedstawiona jest jako firma, która rozwaliła biegaczom stopy i zrobiła na tym biznes. (amortyzacja vs bieganie naturalne) To pewnie legenda, ale autor pisze bardzo sugestywnie a książkę wciąga się jednym tchem
2. Legenda codzienna: Ilekroć, któryś z moich znajomych chce zacząć biegać często robi to w ten sposób: "TAAADAAA" ubrałem się od stóp do głow w NIKE i teraz będę biegał!! ... Zazwyczaj konczy po max 10 treningach.