niedziela, 27 kwietnia 2014

Relacja z biegu TRICITY ULTRA 80 KM


Zacznijmy od tego, czym ten bieg miał być w zamierzeniach. To znaczy, jak wyobrażaliśmy go sobie w trakcie rozmów na naszych niedzielnych wycieczkach biegowych, albo wieczorami przez net, snując plany, co fajnego można by zrobić, jak połączyć elementy puzzli naszych wycieczek po trójmieście i okolicach w jedną zgrabną całość.

Mówiąc "my" mam na myśli czwórkę biegaczy-amatorów: Jarka, Michała, Dominika i mnie. Razem zrzeszyliśmy się w nieformalną grupę TricityUltra.pl. Założyliśmy stronę www o takiej samej nazwie, na której opisaliśmy nasz plan:

Bieg dookoła Trójmiasta. Tricity Ultra. Bieg, który jest połączeniem codziennych biegowych ścieżek każdego aktywnego mieszkańca Trójmiasta. Jak każda idea, zrodził się z małych codziennych elementów. Ktoś pobiegł wzdłuż plaży między Orłowem a Brzeźnem, ktoś na codzień szoruje po lasach poligonu, ktoś zbiega do Neptuna i z tych drobnych elementów wpadliśmy biegnąc któregoś dnia 24 km aby wykąpać się w grudniu w morzu aby te wszystkie ścieżki połączyć w jedną. Tym sposobem narodziła się idea.

Trasa biegu zawiera w sobie to co w Trójmieście najbardziej reprezentatywne: ulica Długa i Neptun - symbol Gdańska, Europejskie Centrum Solidarności, PGE Arena - stadion goszczący mecze Euro 2012, nadmorska promenada od molo w Brzeźnie poprzez molo w Sopocie, aż po molo w Orłowie, słynny Orłowski klif, promenada w Gdyni, skwer Kościuszki z Błyskawicą i Darem Pomorza oraz dłuugi dłuugi fragment leśnych ścieżek po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Chcemy zmierzyć się z dystansem 26 kwietnia 2014 roku.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Szanując Wasz czas, na początku zobaczcie 3 minutowy film, kręcony z ręki podczas biegu. 80 kilometrów w 180 sekund. To przeżyliśmy. Dla Was to czterech szalonych gości, co spędziło sobotę "inaczej". Dla nas to legenda :)

A kto chciałby przeczytać obszerniejszą relację, tym bardziej zapraszam poniżej:

sobota, 26 kwietnia 2014

Yeah! 80 km po największych wzniesieniach trójmiasta za nami!

To jest temat na mega opis na blogu. Na razie liżę rany po zmierzeniu się z 80 km biegu dookoła trójmiasta po najwyższych możliwych przewyższeniach. 

Poniżej zdjęcie wykonane o 8:00 rano, w centrum Gdańska przy fontannie Neptuna. Na liczniku 0 km. Humory znakomite.

To zdjęcie przedstawia tych samych czterech ultrasów nieopodal, przy Złotej Bramie. Godzina 21:30. Na liczniku ponad 80 km. Humory chyba jeszcze lepsze!

Dziękuję także wszystkim, którzy towarzyszyli nam na fragmentach tras, czy to biegiem czy na rowerze i dodatkowo motywowali do większego wysiłku. Dziękuję także wszystkim przypadkowym osobom, które spotkaliśmy na trasie i wymieniliśmy kilka zdań. Choć im chyba najbardziej dziękuje ten drugi od prawej na dolnym zdjęciu :)

Mamy dużo materiału. Będzie co opisywać i pokazywać!

piątek, 25 kwietnia 2014

8 godzin do startu TriCity Ultra czyli I Biegu Dookoła Trójmiasta



9 godzin do startu naszego ultra. Do wszystkich poprzednich biegów podchodziłem zupełnie bez emocji i "z marszu". Do poprzedniego Ultra w Trzech Króli przygotowywałem się dosłownie 20 minut rano. No ale to było tylko 66 km :) Teraz dystans jest w sumie niewiele dłuższy, bo chcemy zrobić wraz ekipą tricityultra.pl podwójny maraton - 84,4 km. Ale coś mi się wydaje, że to dodatkowe kilkanaście kilometrów zaprowadzą mnie do miejsca, w którym nawet nie wiem jak może być.

Jak się przygotować do tego biegu? Dwa dni odpoczynku, plecak z bukłakiem, czekolada i trochę orzechów. Lansiarska koszulka z pierwszej edycji Maratonu Wigry oraz trailowe Kalenji za 59 PLN. Do tego 50 PLN w kieszeni na uzupełnienie płynów i kalorii na trasie i można będzie ruszać.

Na kolację jeszcze makaron. W sumie nie czułem potrzeby aby go jeść i w żadnych innych okolicznościach nie opychałbym się po 21:00, ale trochę... ze strachu go zjadłem.


Baterie się ładują. Mam na myśli te w komórce i aparacie. Do tego powerbox na kilka extra ładowań, gdyby na trasie zabrakło prądu. Będzie nas można śledzić pod otwartym linkiem na endomondo z trackingiem online.

http://www.endomondo.com/profile/14720789

Gdyby ktoś akurat chciał nas spotkać na trasie i przelecieć wspólnie kilka-kilkanaście kilometrów będzie wiadomo gdzie można nas aktualnie znaleźć.




środa, 23 kwietnia 2014

Kącik biegowego melomana: Patti Smith Group - Easter

Czaję się aby napisać parę słów o tej płycie od ostatniej soboty. Wybierając muzykę, przy której chciałem pobiegać w Niedzielę Wielkanocną bezsprzecznie miała to być płyta Patti Smith Group o adekwatnym na tę okoliczność tytule Easter. Następna tak dobra okazja pojawiła by się dopiero za rok.

Patti Smith ma w mojej kolekcji bardzo szczególne miejsce. Poznałem ją i zakochałem się mniej więcej w 1991-1992 roku, tuż po tym jak udało mi się namówić rodziców na kupno pierwszego w moim życiu odtwarzacza CD i rozpocząłem długą drogę kolekcjonera płyt CD (którą kroczę do dziś). W tamtych latach posiadanie odtwarzacza CD to było prawdziwe wejście w stopień wtajemniczenia +10. Płyty były masakrycznie drogie, kieszonkowe małe, więc pozwolić mogłem sobie na dokładnie jedną nową płytę na miesiąc. Nie było internetu, więc muzykę kupowało się zazwyczaj w ciemno. A każdy zakup był p-e-r-f-e-c-y-j-n-i-e przemyślany i poprzedzony dogłębną analizą magazynów Rock'n'Roll a potem Tylko Rock. To był świat, który płynął wolniej, w którym pomyłki gorzko kosztowały, a perfekcyjne płyty celebrowało się całymi tygodniami.

piątek, 18 kwietnia 2014

Dookoła jeziora Niedźwiedziego

To ostatnie dłuższe wybieganie przed 26 kwietnia, kiedy zamierzam wraz z ekipą TricityUltra.pl przebiec podwójny maraton dookoła Trójmiasta. Chciałem pobiec tak, aby mieć z biegu super przyjemność, spokojnie, najwolniej jak się da i kompletnie się nie zmęczyć. Jako cel postawiłem sobie jezioro Niedźwiedzie leżące gdzieś pomiędzy Charzykowami a Chojniczkami. Samo jezioro jest malutkie, niewiele ponad 2 km obwodu, podobno bardzo czyste i można łowić szczupaki. Natomiast wraz z dobiegnięciem z Chojnic i rundką po lesie miało wyjść coś między 20 a 30 km.

Test słuchawek do biegania - Sennheiser HD 201

Na wstępie zaznaczę, że nie są to słuchawki dedykowane stricte do biegania - w sensie zaszufladkowania produktu. Jednak zbiór cech, które prezentują sprawiają, że są one dla mnie tak samo ważne jak buty w jakich biegam i raczej nie zamieniłbym ich na żadne "dedykowane".



W ciągu swojego życia, zanim jeszcze zacząłem biegać, używałem wielu rodzajów słuchawek. Począwszy od standardowych, najtańszych dousznych "w zestawie z walkmanem" jak i tych podchodzących pod sprzęt audiofilski z dedykowanym wzmacniaczem słuchawkowym. A także kilku, kilkunastu modeli pośrednich. Zarówno tańszych nausznych jak i droższych dousznych. Sennheisery HD 201 kupiłem niecałe 2 lata temu jako główny motywator do rozpoczęcia biegania. Kupiłem w ciemno (bez testów), kierując się niską ceną (<100 PLN), znaną marką, oraz faktem, że są nauszne. Nie spodziewałem się cudów, bo wcześniej miałem także nauszne słuchawki Philipsa w cenie <100 PLN i brzmienie było dość kiepskie. Czy się pozytywnie rozczarowałem? O tym poniżej:

środa, 16 kwietnia 2014

Poznaj swoje podwórko


Napisał dziś do mnie Dominik, czy nie mam ochoty pobiec spacerowym tempem dyszki na rozruszanie jego poorlenowych kości. Dyszka zawsze jest dobra. Spotkaliśmy się przed 19-stą i postanowiliśmy trochę bez celu pokręcić się po okolicy. Gdybyśmy byli blokersami to byśmy sobie po prostu siedli przed klatką z piwkiem. Gdybyśmy byli fanatykami motoryzacji to byśmy pokręcili się po dzielni Golfem II. Gdybyśmy byli 15 lat młodsi to byśmy wyskoczyli na Hel pogapić się na foczki w fokarium. Ot taka męska środa. Ale jesteśmy blogerami-maratończykami, więc postanowiliśmy zrobić dyszkę.

Sałatka "Ambrozja" - inspiracja ze Spóźnionego Śniadania Kolektywu Samo Dobro

Noszę się od jakiegoś czasu aby zrobić sobie tydzień oczyszczający wyłącznie na surowych warzywach. Myślę, że zaraz po Wielkanocy będzie na to idealny czas :) A surowe warzywa mają ogromną moc. Czasami idąc do Green Waya największa ochotę mam wyłącznie pochrupać sałaki.

Od pewnego czasu śledzę poczynania ekipy Kolektywu Samo Dobro i ich Spóźnione Śniadania. Nie zawsze mam możliwość na nich być. A dokładnie to byłem tylko jeden raz... Dlatego z wielką radością czytam nowo powstałego bloga z przepisami ze Spóźnionych Śniadań. Kilka dni temu stwierdziłem, że po prostu muszę zrobić ich sałatkę "Ambrozję" gdzie bazą są surowe: marchewka, burak, cukinia, jabłko, papryka. Natomiast perełką w tej kompozycji jest sos, którego głównym składnikiem w palecie smaku jest świeży imbir.

Nie będę przeklejał całego przepisu, bo jest po prostu do znalezienia pod tym linkiem. A sałatka zniknęła bardzo szybko i co najważniejsze, zamieniła się w moc-biegową (moją) i moc-nordic-walking (mojej żony).

niedziela, 13 kwietnia 2014

Kącik biegowego melomana: David Bowie "Heroes" vs Marc Almond "Enchanted"


Nie potrafię do końca podać powodu dlatego nie chciałem dzisiaj pojechać na Orlen Maraton. Namawiali mnie z każdej strony. Wszystko praktycznie mogłem mieć podane na talerzu (przejazd, nocleg, towarzystwo), ale nie potrafiłem się zdecydować. Nawet małżonka zapytała mnie kilka dni temu "a nie chciałeś pojechać na orlen?" Mimo wszystko nie chciałem. Nie planowałem od samego początku. A potem nawet jeżeli bym ostatecznie się przełamał, to mam barierę przed płaceniem za bieg wyższej opłaty biegowej niż ta na samym początku.

Post-Parkrunowa (#115) analiza porównawcza czyli co tak naprawdę oznacza ten numerek, który mi dają do ręki kiedy wypluwam płuca

fot. Anna Gruźlewska

Wiadomo, że biega się dla zdrowia, i nie ściga się z rywalami tylko z własnymi słabościami i tykaniem stopera... bla bla bla...

Jeszcze raz:

Wiadomo, że ścigamy się z każdym jednym biegaczem, którego mamy na horyzoncie naszej ścieżki, że z planowanego spokojnego treningu wychodzą często nici, jak się wyprzedzi kogoś trochę za mocnym tempem, a potem głupio zwolnić i dać się wyprzedzić zwrotnie. A zawody to pławienie się w obłędzie ścigania w środku stawki. Mimowolnie upatrujemy kolejne "ofiary" i podchodzimy je od tyłu i z zazdrością staramy się nie zauważać jak czasem ktoś ośmieli się wyprzedzić nas (na pewno zaraz spuchnie!).

niedziela, 6 kwietnia 2014

O tym jak zaspać na wycieczkę, skrócić trasę, skoczyć na bungee dla ubogich i nie wkurzyć żon

W sobotę Dominik ze swoją pociechą wpadł do nas na małą kontrolowaną imprezkę imieninową dla dzieci. A jak to bywa z kontrolowanymi imprezkami, gdyby potrwała jeszcze ze dwie godziny dłużej, to by wszystkich wynosili nogami do przodu. Mam na myśli dorosłych mężczyzn, bo dzieci dobrze się bawiły a żony czuwały.

W każdym razie wcześniej umówione niedzielne bieganie ze startem o godzinie 7:00 zaczynało wyglądać jak abstrakcja. Tym bardziej kiedy rano przeczytałem wiadomość na fejsie, że Dominik chciał już biegać o 1:36 w nocy, bo się wyspał i nie zaśnie. Ale zasnął, i to na dobre, bo obudził się o 6:59 i dwie minuty pisał mi smsa, że zaspał. Ostatecznie wybiegliśmy z osiedla o 7:20, a 4,5 km dalej z Michałem byliśmy umówieni na ... 7:23. Hmmm, szkoda, że Michał nie odpisał na smsa. Może też śpi.. albo już wybiegł.

Mieliśmy biec do Kolbud i z powrotem. I wrócić do domu na 10:00. Generalnie zostaliśmy już nauczeni, że powrót do domu na 10:00 oznacza nie mniej nie więcej tylko powrót o 9:55, a nie o 10:30. W temacie powrotu do domu z biegania mamy już podejście inżynierskie. Michał, okazało się, był dziś tym najbardziej punktualnym z nas i skoro nie spotkał nas na mostku o 7:23 wyciągnął komórkę i... przeczytał smsa o tym, że się spóźnimy. Mając do wyboru truchtać w miejscu, albo wybiec nam na przeciw wybrał do drugie. I o mały włos się nie minęliśmy, bo pędząc z Dominikiem postanowiliśmy intuicyjnie skrócić trasę (na zasadzie "Staszek mówi, że tam jest przebitka") ale na szczęście trafiliśmy na płot i szybko wróciliśmy na pierwotną trasę. A tam czekał już na nas zrelaksowany i pełen zrozumienia Michał.

Po kilku wspólnych krokach spostrzegłem na Jabłoniowej dwa parole policji badające wszystkich jak leci alkomatem. Przyznam, że zawsze chciałem się profesjonalnie przebadać alkomatem rano po imprezce. Wbiegłem na ulice i ustawiłem się w kolejkę za samochodami. Policjant się trochę zdziwił, że mu wbiegam na ulice, ale grzecznie mnie zbadał. Wynik 0.0 hmm od razu poczułem się lepiej.

Robiąc zdjęcie na wiadukcie nad obwodnicą Dominik skojarzył je z takim słynnym disco-polowym wideo z sprzed kilkunastu lat. Yeah! TriCity Ultra w klimacie disco:

A tak wygląda oryginał:

czwartek, 3 kwietnia 2014

Fugazi vs Moonmadness


W ramach ładowania baterii motywacją do biegania wróciłem do sprawdzonych sposobów. Kilkanaście minut przed półką z płytami, precyzyjne wybory albumów i już nie mogłem doczekać się wyjścia na scieżki!

wtorek, 1 kwietnia 2014

Sok z pokrzywy czyli naturalne EPO

W dzieciństwie i wczesnej młodości naturalne elementy żywieniowe były integralną częścią mojej diety. Uważałem, że to coś zupełnie normalnego, ale jednak w liceum byłem jedyną osobą, która na drugie śniadanie przynosiła kanapkę z pokrzywami. Sałatka z mniszka lekarskiego to także wiosenna codzienność. Z krwawnikiem szło mi bardzo cieżko.

Do powrotu do korzenia zachęcił mnie Dominik, wkręcając mi film, że będziemy sobie biegać po polanach w minimalistycznym obuwiu i będziemy zbierać zioła. Dwa razy powtarzać mi nie trzeba było, bo zbieractwo mam we krwi :) W niedzielę wracając ze straszynskiego wzgórza zauważyłem nad jarem idealnie młodziutkie pokrzywy. To już ten czas. Wiosna rozpoczyna się na łąkach. W poniedziałek po pracy wybraliśmy się razem z dziećmi nazbierać kilka siatek pokrzywy.

Ekipa młodzieży dostała po ciastku i ruszyliśmy na wycieczkę. Oczywiście temat wycieczki pt. "zbieramy pokrzywy" wydał się dzieciom tak abstrakcyjny, że wybrały po prostu zabawę przy mostku i rzucanie patyków do wody. Zaś ja z Dominikiem napełnialiśmy nasze siatki młodymi pokrzywami.
Najlepsze są właśnie teraz, kiedy dopiero co wyrosły z ziemi i mają wysokie nagromadzenie wszelkich mikroelementów. Do zbierania tak naprawdę nie są potrzebne rękawiczki, umiejętnie chwytając za łodyżki można zrywać je bez większych poparzeń.