Zupa dyniowa na parkrunie to pomysł Kamila. To dwa lata temu z otchłani dobroci swojego dyrektorskiego serca pchnął parkrunowy wolontariat ku obszarom nieznanym wcześniej przez kubki smakowe uczestników tego cotygodniowego, biegowego wydarzenia. To Kamil wymyślił aby przygotować zupę dyniową, przynieść w termosach i częstować nią biegaczy przekraczających metę.
Dwa lata temu powstał pierwszy garnek. Przepisu nikt nie pamięta, bo ten spisany na blogu to tylko założenia ramowe do przygotowania zupy: dynia z juszkowskich upraw, iławskie ziemniaki, marchewka, cebula, czosnek, pomidory oraz przyprawy: imbir, curry, kolendra, kmin rzymski, cynamon, ocet balsamiczny, papryka słodka, papryka chilli, sól.
[Z tego miejsca bardzo przepraszam Staszka Skwiota, który który nie lubi chilli i woli pieprz :) Za rok będzie osobna miseczka tylko z pieprzem :) ]
* * *
Wieczór przed halloweenowym parkrunem zawsze wygląda tak samo. Dzieci grzecznie bawią się w pokoju, nasze najpiękniejsze i najmądrzejsze na świecie żony siedzą na kanapie z kieliszkiem czerwonego wina i dyskutują na temat polityki zagranicznej państwa, a mężczyźni pracują w kuchni. Kroją dynię, podpiekają ją, obierają ziemniaki, skrobią marchewkę, komponują bukiet przypraw i duszą to wszystko razem w garnku.
Dzieciaki na przemian biegają z kubeczkami i rozdają je finiszerom. Czasem jednak pokusa schowania się w ciepłym samochodzie wygrywa z ciężką pracą na mecie.
O biegu w tym tygodniu ciężko mi cokolwiek napisać, bo głównie byłem skupiony na chochli. Mamy z Kamilem nadzieję, że wszystkim smakowało. Ale za rok musimy zrobić kilka litrów więcej. A może jeden termosik tradycyjny z chilli, a drugi "imienia Staszka Skwiota" z pieprzem? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz