czwartek, 21 czerwca 2018

Kącik biegowego melomana: Kamil Pivot - Tato Hemingway

Polski hip-hop? Nie, dziękuję! Pytanie, odpowiedź. Przez lata tak kończyła się każda rozmowa ze mną na temat tego gatunku. No może kilka zdań zamieniłem o Paktofonice, kupiłem nawet kasetę, tuż po premierze (płyty, nie filmu). Cofnąłem się jeszcze kiedyś do czasów Kalibra 44 i też coś tam dla siebie znalazłem, ale cała reszta.... no cała reszta to dla mnie jakiś kabaret, teksty, które są kilometry świetlne od mojego świata.


No i jadę sobie wczoraj rano samochodem, gra Trójka, parę minut przed 9-tą lecą Mandarynki. No i przyznaję szczerze - wciągnąłem się w tekst. Tylko, że z głosu brzmiał jak jakiś gówniarz, jakiś 16-latek. Ale skąd w takim razie teksty o tym jak szukał po Warszawie dziewczyny z Nokią w Centertelu i bez GPSa? Takie rzeczy to przecież z 15 lat temu... Piosenka albo się skończyła, albo ją wyciszyli, bo nie dotarła do mnie puenta. No spotkał się z tą Olgą? Czy go wystawiła?

Odpalam Tidala, wpisuję Mandarynki. Na szczęście jest. Cała płyta: Kamil Pivot - Tato Hemingway. Chwilę muszę pogłówkować o co chodzi, bo wiem że jest raczej Taco Hemingway, ale tu wyraźnie jest napisane Tato. I to raczej jako tytuł płyty...

Puszczam te Mandarynki od początku. Słucham uważnie... tekst znakomity, żadnego przeklinania, żadnego marudzenia, żadnego brandzlowania o tym jak to jest się białym raperem w złym świecie.

No i potem drugi utwór: Siódmy Sezon. Zwalniam do 50 km/h i wlokę się za jakimś autobusem nie zamierzając go wyprzedzać przez kolejne pół godziny. Nigdy w życiu wcześniej żaden tekst tak mnie nie ruszył jak ten. To jest tekst o normalnej rodzinie z trójką dzieci z mocnym naciskiem na tę trójkę dzieci. Zupełnie jak u mnie! Kuuuurka Alka! :) Słucham hip-hopu i mi się baaardzo podoba. I tak przez całą płytę, kolejny kawałek, kolejny opad szczeny. Mogę się podpisać pod niemal każdym wersem tekstów Kamila Pivota.

Dojeżdżam na spotkanie z klientem i mam jeszcze kilka minut czasu. Myślę sobie, że ta płyta jest tak dobra, że zasługuje na coś więcej niż słuchanie z Tidala i odpalam neta aby kupić ją sobie na winylu. I tu zdziwienie. To jest jakaś totalna nisza, płyta CD nagrana i wydana własnym sumptem dystrybuowana wyłącznie przez autora. Fajnie :) Przynajmniej zarobi artysta. CD-ka oczywiście kupuję bezpośrednio na http://kamilpivot.com/.

* * *

Słucham jej jeszcze wracając z pracy w aucie. No i w domu korzystając z faktu, że dwie córki szkole i da się coś posłuchać bez mega-hałasu dookoła. Syn przy hip-hopie nadzwyczaj spokojny :) 

Wieczorem zakładam słuchawki i idę pobiegać. Ale tak bardzo późno wieczorem, kiedy załoga poszła już do łóżek. Jest 23:00. Kamil Pivot jak wspomniał z jednym wywiadów, większość muzyki i tekstów wymyślał właśnie podczas biegania. Coś w tym jest, bo te bity doskonale nakręcają tempo. Średnie w okolicach 5:00 min/km... trochę za szybko, bo płyta ma tylko 30 minut, a chcę przebiec dyszkę. Ale nie da się wolniej. Kręcę kółka z bananem na twarzy i słucham płyty dwa razy. 

To jest moje odkrycie. Po raz pierwszy w historii polski wykonawca w kąciku biegowego melomana. Po raz pierwszy w historii hip-hop. I co najśmieszniejsze, podoba mi się o wiele bardziej niż sztywny i matematyczny koncert King Crimson w Krakowie :)


LISTA PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy