niedziela, 3 czerwca 2018

Bieganie po Woli czyli poszukiwania cywilizacji w stolicy

Warszawa-Wola

Bieganie po innych miastach to tradycyjny element wycieczki każdego biegacza. Niezależnie czy są to wakacje z rodziną, jednodniowy wypad z żoną na koncert czy podróż służbowa - buty trzeba wziąć. A potem wstać rano i przed śniadaniem potruchtać w nieznane kilka kilkanaście kilometrów. Ścieżka biegu, która pojawia się potem na endomondo działa mniej więcej tak jak oznaczanie się na FB.

Moja ścieżka dziś zakrzyknęła:
- Hej patrzcie! Lansuję się bieganiem po Warszawie! :)

 

Relive 'Morning Jun 3rd'



Obudziłem się na Woli. Ja nie mam pojęcia czy Wola to jakaś fajna dzielnica i co Wolę charakteryzuje. Po prostu było blisko z klubu Progresja, gdzie wczoraj byłem na koncercie Camela. Założyłem buty i wybiegłem po prostu przed hotel. Otworzyłem mapę w komórce i zacząłem szukać czegoś zielonego. Tuż obok mnie jest coś co wygląda na zielone i się nazywa Park Szymańskiego. Trochę mnie to rozbawiło, bo z Szymańskim chodziłem do klasy, więc myśląc o Pawle pobiegłem do tego parku. Zielono, mała architektura przemyślana, ławeczki, rzeczki, uliczki, całkiem przyjemnie. Kawałek dalej przeskoczyłem przez ulice i znalazłem się w kolejnym parku o nazwie Moczydło. Też fajnie, cień, drzewa, ludzie spacerują gdzieniegdzie, i nawet jakieś schodki wbiegłem na nie, a za schodkami mała górka, z której widać fragmenty jakiejś panoramy

Panorama Warszawy - ta cywilizacja w tle to chyba Gdańsk

Biegnę dalej, znów przeskoczyłem ulicę ale kawałek dalej wbiegłem do czegoś co się nazywa Lasek na Kole i tutaj już normalnie się zszokowałem - regularny las, ścieżki ziemne, im głębiej tym ciszej...

Warszawa Wola - w poszukiwaniu cywilizacji

Wróciłem do hotelu podobną drogą robiąc 10 km na Woli, blisko centrum Warszawy i praktycznie 80% czasu biegnąć po laskach i parkach! Przyznam szczerze, że jestem trochę zdziwiony, bo po porannym joggingu w stolicy spodziewałem się raczej wąchania spalin i tramwajowego szumu, a tu taka niespodzianka.

Warszawa Wola - wreszcie jakaś cywilizacja

Na koniec nie mogłem sobie nie zrobić selfie w windzie wzorem mojego ulubionego blogera biegowego z Warszawy. W Gdańsku nie mam windy, więc musiałem skorzystać z okazji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy