W latach 90-tych wielokrotnie przeglądałem półki z płytami w empiku zatrzymując się na co ciekawszych okładkach. Wiele razy zdarzyło mi się kupić płytę wyłącznie ze względu na ciekawą grafikę.
Z tego właśnie powodu nie posłuchałem nigdy w całości Stadium Arcadium - Red Hot Chili Peppers. Okładka tej płyty równie dobrze mogłaby zdobić składankę największych hitów zespołu Boys, Skaner albo Akcent, albo każdego innego polskiego bandu disco na wschód od Iławy.
Z The Getaway jest inaczej. Ta okładka przyciąga oko. Nawet nie znając RHCP można by kupić taką płytę w ciemno!
Jest miś, jest szop, dziewczynka i gawron. Idą w jednym kierunku jakąś szemraną dzielnicą. To wystarczy aby dać tej płycie kredyt zaufania.
* * *
Ja nie jestem oddanym fanem Red Hotów. Tak naprawdę dla mnie skończyli się na Blood Sugar Sex Magik. Ale nie jestem też obojętny, bo wspomniana płyta na początku lat 90-tych definiowała moją przeciwwagę do art-rocka i była w mojej edukacji cholernie ważna i potrzebna. Pisałem o niej tutaj. Jednak od tego czasu minęło 25 lat, RHCP w międzyczasie z zespołu, który odkrywał nowe światy stał się grupą przygrywającą na potańcówkach swoje Californication. I prawdę mówiąc pamiętałem o nim tylko z radia.
"HEJ, jest nowa płyta Red Hot Chili Peppers, możesz posłuchać jej na TIDALU" - napisał do mnie dziś około godz 16 TIDAL. Hmmm, za oknem strasznie wieje, pół dnia padało, trzy parasole leżą przy drzwiach. Wychodzę na balkon i obserwuję ciemne chmury gnające po niebie...
-"Chyba pójdę pobiegać" - mówię do żony
Faktycznie, dziś jest premiera nowej płyty jednego z największych zespołów naszych czasów, gwiazdy najbliższego festiwalu w Gdyni. Kiedyś pewnie trąbiono by o tym na lewo i prawo, a całe miasto byłoby w billboardach z The Getaway... ale muzyka rockowa ponownie schodzi do piwnicy :) Ta niespodziewana premiera Red Hotów świetnie wpisuje się w mój ostatni wpis o muzyce.
* * *
Ustawiam streaming na 320kb/s, zakładam moje najlepsze słuchawki i wybiegam na godzinę z najnowszą płytą RHCP...
Przez pierwszą połowę mam wrażenie, że jest to po prostu bezpieczna, delikatnie komercyjna płyta, lecz nie niesie jej żaden hit na miarę Californication albo Under the Bridge. Oczywiście Flea i jego gitara basowa są tak niepowtarzalni, że razem z wokalem Kiedysa nie ma żadnych innych skojarzeń niż te, że to po prostu kolejna płyta RHCP. Przez chwilę nawet śladem inż. Mamonia miałem ochotę zmienić płytę na Blood Sugar, aby dalej pozostać w świecie Red Hotów, ale posłuchać, czegoś co znam i lubię. Ale z czasem biegło mi się coraz lepiej i coraz szybciej...
Mniej więcej przy tempie 5:15 min/km osiągnąłem pełen komfort, zarówno biegu jak i muzyki, która była moją ścieżką tego dnia. Ten wpis nie jest recenzją tej płyty, ale opisem stanu ducha. Dlatego odważę się napisać, że przy samym końcu, przy stanie lekkiego niedoboru tlenu zacząłem słyszeć pojedyncze frazy, nuty albo po prostu klimat ze Smashing Pumpkins wymieszane z Pink Floyd.
Słucham teraz tej płyty czwarty raz. Siedzę wygodnie na kanapie, a The Getaway brzmi centralnie z zestawu stereo. Im bliżej końca płyty tym mniej jest tutaj komercyjnego Red Hot Chili Peppers, tym więcej Muzyki.
Właśnie uświadomiłem sobie, że Roger Waters nagrał Amused to Death - swoje magnum opus, ostatnią premierową studyjną płytę - tuż przed 50-tką. Po czym odszedł na "emeryturę". Panowie z Red Hotów są aktualnie kilka lat po 50-tce.... Szok. Od 25 lat wydaje mi się, że oni są przed 30-tką. Wszystko wskazuje na to, że idą przez życie kursem wytyczonym dawno temu przez The Rolling Stones. I to właśnie oni staną się symbolem łączenia pokoleń. Bo ich najnowszą płytę naprawdę da się słuchać, w przeciwieństwie do U2... ;)
LISTA PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM
LISTA PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz