środa, 22 kwietnia 2015

Operacja Niepokorny Mnich - z kijkami czy bez?


Zostało 2,5 dnia do startu. 96,5 km. 4100+/4100-. Wczoraj pisałem całkowicie emocjonalnie, dziś muszę myśleć coraz bardziej praktycznie. Ostatni tydzień to wyłącznie spokojnie bieganie, ale z akcentami.

Z Michałem i Jarkiem pobiegliśmy pod wieczór na jedną z górek zielonego szlaku TPK z kijkami w rękach i bez sensu (z punktu widzenia prostej logiki) wspinaliśmy się i zbiegaliśmy. I tak w kółko. Michał chyba wziął za krótkie kijki i go wbiło w ziemię :)


Dlaczego zając kica?

W niedzielę zrobiliśmy sobie 20 km z Dominikiem. Naszym celem była Bursztynowa Góra, na którą kiedyś pobiegłem sam. Po drodze złapałem zająca, ale takiego bez konsekwencji. Jestem cały i zdrowy. Jedyne przemyślenia jakie mam, to takie, że wywrotka powoduje strzał adrenaliny. Kolejne kilka km podkręciłem tempo o minutę względem do tego jakie było przed wywrotką. Jak powiedział Dominik - czemu przestraszony zając bez sensu kica? Podobno dlatego, że musi wybiegać adrenalinę, bo jak jej nie wybiega to umrze.


Kluczowym pytaniem tego wpisu nie jest jednak pytanie o zająca, ale o kijki.

Czy wziąć kijki czy nie brać?

To jest pytanie niemal tak samo ważne jak "Być albo nie być?". Albo "Czy Roger Waters to Pink Floyd?". 

Zaleta jest tak naprawdę jedna:

  • Kijki pomagają przy wchodzeniu, podpierając się odciążają nogi.

Wad niestety wyczuwam więcej, ale czy przeważają one szalę jednej zalety?

  • Przeszkadzają na zbiegach i prostych gdy są trzymane w rękach.
  • Nie będzie mi się chciało mocować ich do plecaka po to aby potem je zdejmować.
  • Kijki dają zgubny efekt psychologiczny - w miejscach gdzie normalnie bym biegł kijki mogą stać się usprawiedliwieniem czy wręcz uzasadnieniem przejścia do marszu. Skoro mam kijki to po co się przemęczać - pomaszeruję troszkę, będę nordic walkerem. 
  • Nie będę miał wymówek na mecie, że gdybym miał kijki to bym był szybszy :)
  • Nie będę też mógł poprzeć moralnie Stasia w jego staraniach aby UTMB wprowadziło w swoich biegach osobną klasyfikację dla nordic walkerów a osobną dla biegaczy ;)

Naprawdę nie wiem... zupełnie serio nie wiem. Brać kijki czy nie brać?

3 komentarze:

  1. Same kijki to bez sensu. Jak już to z nartami:P A na serio to to według mnie, żeby brać kijki na 100 kaemów hasania to trzeba być do tego przygotowanym: technika łażenia z kijkami, mocne tricki i bicki, mocne plecy. Żeby się potem nie okazało, że jest zgon bo łapy bolą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwiecej z kijami zrobiłem około 50 km. O ręce się nie martwię. Praktycznie nie czułem bólu. Moze to dlatego, że za słabo sobie nimi pomagałem? Bardziej sie martwię o kwestie wygody trzymania ich w rękach na zbiegach i prostych.

      Usuń
  2. No więc jak pisałam, myślałam że tylko ja mam taki dylemat. Co prawda biegnę Prehybę więc to inna bajka ale moj problem polega na tym że zdecydowałam się nie brać plecaka tylko pas z bidonami czyli jestem skazana na niesienie złożonych kijków w ręku. Zrobiłam tak w Rytrze na biegu bo szkoda było czasu na przypinanie (wtedy miałam plecak) i nie było to zbyt wygodne a pod koniec chciałam je rzucic w las :) Z drugiej strony trasa zapowiada się ze sniegiem miejscami i bardzo stromo wiec tam sie na bank przydadzą - ech, co robić :)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy