23 kilometry o 7 rano w niedzielę to dokładnie ten idealny dystans, aby fajnie pobiec i wrócić do domu na śniadanie. Nie ma co ukrywać, bieganie rano 40 km i więcej ma wpływ na resztę dnia. Jest zmęczenie i początek dnia trochę ucieka. Przy takim dystansie jak dziś - jest idealnie.
Pogoda nie daje jeszcze w czapę na tyle aby się dusić na trasie, było perfekcyjnie, letnio, ale nie gorąco. Mimo to 0,7 litra (klasyczna krowa), które zabrałem na trasę starczyło mniej więcej do 17-tego km i na końcówce Dominik poratował mnie kompotem teściowej zmieszanym z wodą od Jarka.
Jeżeli chodzi o trasę to zazwyczaj jak nie mamy specjalnego planu to uderzamy na Straszyn. Ścieżki ciekawie wiją się lasem, polami i okolicznymi wsiami. Jak na długie spokojne wybieganie wyszło nam przyzwoite średnie tempo 5:45 tym bardziej, że większość trasy lecielismy po 5:20 tylko ostatnie 3 km przed końcem trochę się zchilloutowaliśmy i dlatego siadła średnia.
Tematem przewodnim wycieczki była rola kobiety w społeczeństwie ;) Ale Panowie zabronili mi szerzej wspominać o tym na blogu. Tematem uzupełniającym było motywowanie mnie do zrzucenia kolejnych 10 kg. Oczywiście w sposób bardzo bezpośredni hasłami w stylu: "spociłeś się grubasie?" :) Obiecuje wam łamagi z powykręcanymi kolanami, schudnę, schudnę i dojdę was jednego po drugim ;)
Po takim starcie pora na celebrację Dnia Dziecka!
ja nie wołałem do Ciebie Grubasie, bo póki co do mnie też można tak wołać - to jakby ktoś pytał:)
OdpowiedzUsuńDominik wolał. Hehe
Usuńten z powykręcanymi kulasami :) wiem jak zmotywować kolegę, choć Ela twierdzi, że takie gadanie daje odwrotny skutek ;)
Usuńwiesz Dominik, póki co Tomek jest szybszy od Ciebie:P
Usuń