Dziś rano pobiegłem po składniki na naleśniki. 6 km lasem i 200 metrów asfaltem. Leśne trasy na Mazurach są naprawdę rozsądnie oznaczone. Na każdym skrzyżowaniu kiedy tylko zaczynałem się zastanawiać jak biec stał taki oto głaz i wskazywał mi drogę.
Po śniadaniu, aby nie przemęczać nóg dałem popracować górnej części ciała. BTW dygresja: moja małżonka wczoraj patrząc na prezentacje zawodników przed jednym z mundialowych meczów jęknęła z pretensją "dlaczego biegacze nie wyglądają tak jak piłkarze?" Hmmmmm.
Spływ Krutynią był najrozsądniejszym wyborem na spędzenia dnia. Przerobiliśmy 3 osobowy kajak na 4 osobowy i całą familią pokonaliśmy 12 km malowniczymi serpentynami rzeką nazywaną mazurskim gangesem.
Za 100 godzin nie będzie już tak wesoło...
Tomek, za 96 godzin będzie bardzo wesoło, bo będziesz w wesołej ekipie na Road To Hell:P https://www.youtube.com/watch?v=1Hv_C6ZQXHo
OdpowiedzUsuńObym więcej zapamiętał niż z Kac Kwidzyn... A moze to jest wlasnie metoda, Staszek, poprowadzisz?
OdpowiedzUsuńjasne:P
OdpowiedzUsuń