Holandia rozgromiła Hiszpanie, ja kończę trzecie piwo i zastanawiam się wlasnie dlaczego trudno jest robić zyciowki na oficjalnych wyjazdowych zawodach.
1. Bo na bieg trzeba dojechać. Często kilkaset kilometrów i nawet jadąc dzień przed biegiem po prostu jest się zmięczonym/rozbitym podróżą
2. Bo na agroturystyce zawsze spotka się ekipę zawodników, dla których ten przysłowiowy sport i dobra zabawa to nierozłączna para i wspólne łamanie 6:30 w maratonie uciekając przed quadem z napisem "koniec wyścigu" to świetny pomysł o północy w przeddzień biegu.
3. Bo jadąc pół dnia na bieg całkowicie rozwalamy reguły żywieniowe, jemy śmieci albo nic i wieczorem nadganiamy snickerasami i piwem (bo ma dużo dobrych kalorii i biegacz go potrzebuje przed i po biegu)
4. Bo dwa dni przed biegiem wychodząc na mega lekki trucht aby tylko natlenić mięśnie okazuje się, że mamy dzień konia i lecimy trening prawie na zyciówke.
5. I zawsze mamy niedoleczone kontuzje!
6. A wszystkie powyższe punkty dają nam świetne alibi przed kumplami dlaczego poszło tak słabo :)
Ważne, że chociaż będę biegł w czaderskiej koszulce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz