czwartek, 11 października 2018

Kącik biegowego melomana: U2 - Boy

Teksty, napisane przez Bono, dotyczyły rozterek wieku dorastania i dojrzewania. Wkrótce po ukazaniu się płyty [Boy, 1980] jeden z dziennikarzy zapytał wokalistę dlaczego unika tematów związanych z Irlandią, Bono odparł: Teksty, które piszę, dotyczą tego, co naprawdę mnie porusza. Moich własnych przeżyć. Zacznę pisać o Irlandii, jeśli coś sprawi, że zaangażuje się w losy rodaków bardziej niż w tej chwili... 

Z perspektywy lat jego słowa brzmią jak zapowiedź. Bono już wkrótce miał się przecież stać kimś w rodzaju rzecznika swojego narodu... Zespół ani przez chwilę nie wątpił, że płyta Boy przyniesie my uznanie świata. W grudniu 1980 roku, w kilka tygodni po jej wydaniu, Bono odgrażał się, że za sprawą U2 beztalencia w rodzaju Sheeny Easton znajdą się na bruku. Oczywiście mylił się co do przyszłości mdłej muzyki pop, fabrykowanej przez cynicznych producentów według sprawdzonych wzorów. Zawsze znajdzie ona zwolenników. Nie mylił się jednak co do przyszłości U2. Światowy sukces grupy był bliski. 

Cały powyższy akapit to fragment recenzji płyty Boy, debiutu U2 z miesięcznika Tylko Rock z grudnia 1991. W specjalnej wkładce na 16 stronach było wszystko o U2. Mniej więcej w tym samym czasie świat usłyszał płytę Achtung Baby, a U2 stał się jeszcze bardziej słynny niż w czasie składu grudniowego pisma do druku - kiedy ostatnią pozycją w dyskografii był Rattle & Hum.


Ja mam ogromny szacunek do muzyki U2 począwszy od debiutu właśnie do wspomnianego Rattle & Hum. Dłuuugie lata później przekonałem się do Achtung Baby oraz Zooropy. Ale prawdziwe U2 to zawszy były dla mnie cztery płyty: October, War, The Unforgettable Fire i The Joshua Tree. Z jakiegoś powodu pomijałem ich debiut. Znałem go oczywiście, miałem na kasecie, ale traktowałem jako pewnego rodzaju rozbiegówkę przed October.

Kiedy tylko dni temu posłuchałem Boy biegając dookoła zbiorników, to aż musiałem Joszczakowi ni z gruchy ni z pietruchy napisać na messengerze, że uwielbiam bas Calytona. Tak naprawdę chciałem wyrazić swoje głębokie uznanie dla całego zespołu i całej płyty, która okazuje się bardzo dojrzała, przemyślana, świetnie zrealizowana no i ponadgatunkowa. Nie ma w niej na tyle punka, aby mnie miało odrzucić, ale też nie jest to klasyczny post-punk. U2 udało się znaleźć poszukiwanego przez setki tysięcy artystów Świętego Graala = swój własny, oryginalny styl.

Największy hołd, jaki zwykły słuchacz może oddać płycie to zdobyć ją na "fizyku". Dziś przyszła do mnie paczka, z Boyem w środku, uzupełniając jednocześnie moją dyskografię U2 z lat 1980-1988.

A ja wracam do lektury wyjętego spod kilku centymetrów kurzu Tylko Rocka sprzed 27 lat... byłem wtedy w pierwszej klasie I LO w Gdańsku... cały świat stał otworem.




RECENZJE PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy