piątek, 16 stycznia 2015

Dwa maratony w Gdańsku


O kilku miesięcy chodzą słuchy o nowym maratonie w Gdańsku. Od kilku dni mówi się o nim już oficjalnie, z billboardów atakują mnie reklamy, a na każdym większym portalu biegowym widnieje wykupiony banerek. Zapowiada się profesjonalnie i zapewne tak będzie. Maraton organizują wspólnie miasto Gdańsk oraz MOSIR a głównym sponsorem jest PZU. Ma to być dopełnienie triady gdańskiej obejmującej 10-kilometrowy bieg Westerplatte, jesienny półmaraton oraz nowość - maraton na wiosnę. Zapisy są mega tanie - w opcji first minute, czyli teraz można wykupić pakiet za 49 PLN. Limit miejsc 2000. Jest duża szansa, że zostanie szybko wyczerpany, a MOSIR dołoży jeszcze parę setek ekstra, jak to miało już miejsce choćby na Biegu Westerplatte. Czyli szykuje się sukces.

Ale jest w tym wszystkim jedna rzecz, której kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć. Dlaczego robi się DRUGI maraton w tym samym mieście, skoro od 1981 roku (z przerwą) w jest w Gdańsku maraton i w tym roku ma być jego XXI edycja? Mówię oczywiście o Maratonie Solidarności.

fot. zbiory ECS
Zgodzę się, że w wielkich miastach organizowanych jest kilka lub kilkanaście maratonów w roku, ale zazwyczaj jeden z nich jest tym największym, który jest wizytówką miasta. Mówiąc Berlin, Paryż czy Londyn mamy na myśli ten jeden maraton. Ale już mówiąc Warszawa... okazuje się, że są dwa wielkie narodowe maratony: rozgrywany od wielu lat PZU oraz stosunkowo nowy - Orlen. Czy to ma sens w kontekście promocji miasta za granicą? Raczej nie. Lepiej chyba łączyć siły i budować jeden wielki maraton niż po polsku rozdrabniać się i dzielić wszystko na pół. Na pół sponsorów, na pół biegaczy...

Plan może być taki, że to właśnie maraton sponsorowany przez PZU ma dzierżyć palmę pierwszeństwa i być wizytówką Gdańska. Ale z drugiej strony pozbywamy się WIELKIEJ legendy. Legendy na skalę historii świata jaką jest Solidarność.

fot. zbiory ECS
Maraton Solidarności rozegrany był pierwszy raz w 1981 roku, pół roku przed wprowadzeniem stanu wojennego. Nie można było oficjalnie protestować ani organizować marszy, dlatego kilkaset osób zademonstrowało sprzeciw wobec władzy w formie... biegu, którego nikt nie wpadł aby zabronić. Ponad pół tysiąca osób przebiegło od pomnika poległych stoczniowców w Gdańsku do pomnika w Gdyni. Rok później kilkanaście osób przebiegło ten dystans na dziko, bez komitetu, bez sędziów. 8 lat później cieszyliśmy się wolną Polską, a bieg odrodził się w latach 90-tych i trwa do dziś.

Na tej bazie można zbudować bardzo wiele. Legenda jest samograjem. Przebiegamy obok Pomnika Poległych Stoczniowców, obok Europejskiego Centrum Solidarności, ulicami Gdańska, w którym tworzyła się historia. Gdyby lepiej wykorzystać ten fakt, gdyby pozyskać więcej kasy na marketing i nagrody byłaby szansa na zrobienie maratonu, w którym chcieliby biec ludzie z całego świata i to masowo.

Na oba maratony, zarówno ten PZU jak i ten Solidarności zapisy ruszyły 15 stycznia. Na chwilę obecną w tym pierwszym zapisanych jest 977 osób. W tym drugim... 13. Tak naprawdę to mnie nie dziwi, bo PZU Maraton Gdański bije ze wszystkich miejskich billboardów w okolicy, zaś o Solidarności póki co wie kilka osób.

Ja zapisałem się na oba. Ale prawdę mówiąc w chwili obecnej biegnąc obok Europejskiego Centrum Solidarności przebrany w numerek z logiem PZU czułbym dość spory dysonans. Czułbym się jak mięso w maszynce do mielenia, jak leming biegnący z 2000 innych lemingów prosto na zbocze klifu. Mi nie chodzi o politykę i pieniądze - choć tak naprawdę o to właśnie może chodzić. Mi chodzi o bezsensowne pozbawienie się szansy na upamiętnienie historii, która mogłaby być naszym wyróżnikiem, teraz, za 10 i za 100 lat.

fot. The Wall - Alan Parker

6 komentarzy:

  1. Nie wypada się nie zgodzić. Zamiast wspierać historię, wspierać tych, którzy z mozołem (od 20 lat ta sama ekipa!!!) robili maraton ktoś wpadł na pomysł, żeby ten trud wyrzucić do kosza i zrobić nowy - bo ma lepsze układy albo coś... nie wiem, ale ja w tym maratonie PZU nie chcę startować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maraton Solidarności wpisuje się w niemodną w Trójmieście ideę łączenia miast. Teraz każdy chce mieć swoją unikatową imprezę, swoje lotnisko itd. Życzę jednej i drugiej imprezie powodzenia, dla biegaczy większa konkurencja jest korzystna. Ale jeśli z powodu nowego maratonu ten 20-letni miałby się zakończyć, to byłaby głupota. Szkoda, że maraton z Solidarnością w nazwie nie może (?) stać się wspólną wizytówką 3 miast.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się z tym, że większa konkurencja zawsze jest korzystna. Przykład to budowa dróg. Firmy budowlane prowadzą tak zwaną grę o stawkę zerową tzn. wygra i cos zarobi tylko ten kto nie splajtuje a innych wykiwa tak, że to tamci wpadną w długi i splajtują. Wg mnie po prostu biznesowo nie ma miejsca na dwie najwyższej rangi imprezy w Gdańsku.

      Usuń
    2. Odpływ pokaże kto pływał nagi. Skończy się masowa moda na bieganie, skurczą sponsorzy i zobaczymy ile imprez przetrwa za 5 lat. Trójmiasto powinno się promować przez imprezy na skalę aglomeracji, a lokalnie to fajne są 'dzielnice biegają'.

      Usuń
  3. A ja pobiegnę w obydwu maratonach, a co mi tam, jestem ze wsi na podlasiu, chcę pobiegać w dużym mieście, polityki nie będę robił:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, jest jeszcze kwestia terminu - wydaje mi się, że w połowie sierpnia dużo ludzi może mieć urlopy, łatwiej zaplanować maj pod bieg (nie mówiąc w ogóle, że maraton w maju najprawdopodobniej będzie o wiele lżejszy niż w sierpniu).

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy