O kilku miesięcy chodzą słuchy o nowym maratonie w Gdańsku. Od kilku dni mówi się o nim już oficjalnie, z billboardów atakują mnie reklamy, a na każdym większym portalu biegowym widnieje wykupiony banerek. Zapowiada się profesjonalnie i zapewne tak będzie. Maraton organizują wspólnie miasto Gdańsk oraz MOSIR a głównym sponsorem jest PZU. Ma to być dopełnienie triady gdańskiej obejmującej 10-kilometrowy bieg Westerplatte, jesienny półmaraton oraz nowość - maraton na wiosnę. Zapisy są mega tanie - w opcji first minute, czyli teraz można wykupić pakiet za 49 PLN. Limit miejsc 2000. Jest duża szansa, że zostanie szybko wyczerpany, a MOSIR dołoży jeszcze parę setek ekstra, jak to miało już miejsce choćby na Biegu Westerplatte. Czyli szykuje się sukces.
Ale jest w tym wszystkim jedna rzecz, której kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć. Dlaczego robi się DRUGI maraton w tym samym mieście, skoro od 1981 roku (z przerwą) w jest w Gdańsku maraton i w tym roku ma być jego XXI edycja? Mówię oczywiście o Maratonie Solidarności.
fot. zbiory ECS |
Plan może być taki, że to właśnie maraton sponsorowany przez PZU ma dzierżyć palmę pierwszeństwa i być wizytówką Gdańska. Ale z drugiej strony pozbywamy się WIELKIEJ legendy. Legendy na skalę historii świata jaką jest Solidarność.
fot. zbiory ECS |
Na tej bazie można zbudować bardzo wiele. Legenda jest samograjem. Przebiegamy obok Pomnika Poległych Stoczniowców, obok Europejskiego Centrum Solidarności, ulicami Gdańska, w którym tworzyła się historia. Gdyby lepiej wykorzystać ten fakt, gdyby pozyskać więcej kasy na marketing i nagrody byłaby szansa na zrobienie maratonu, w którym chcieliby biec ludzie z całego świata i to masowo.
Na oba maratony, zarówno ten PZU jak i ten Solidarności zapisy ruszyły 15 stycznia. Na chwilę obecną w tym pierwszym zapisanych jest 977 osób. W tym drugim... 13. Tak naprawdę to mnie nie dziwi, bo PZU Maraton Gdański bije ze wszystkich miejskich billboardów w okolicy, zaś o Solidarności póki co wie kilka osób.
Ja zapisałem się na oba. Ale prawdę mówiąc w chwili obecnej biegnąc obok Europejskiego Centrum Solidarności przebrany w numerek z logiem PZU czułbym dość spory dysonans. Czułbym się jak mięso w maszynce do mielenia, jak leming biegnący z 2000 innych lemingów prosto na zbocze klifu. Mi nie chodzi o politykę i pieniądze - choć tak naprawdę o to właśnie może chodzić. Mi chodzi o bezsensowne pozbawienie się szansy na upamiętnienie historii, która mogłaby być naszym wyróżnikiem, teraz, za 10 i za 100 lat.
fot. The Wall - Alan Parker |
Nie wypada się nie zgodzić. Zamiast wspierać historię, wspierać tych, którzy z mozołem (od 20 lat ta sama ekipa!!!) robili maraton ktoś wpadł na pomysł, żeby ten trud wyrzucić do kosza i zrobić nowy - bo ma lepsze układy albo coś... nie wiem, ale ja w tym maratonie PZU nie chcę startować.
OdpowiedzUsuńMaraton Solidarności wpisuje się w niemodną w Trójmieście ideę łączenia miast. Teraz każdy chce mieć swoją unikatową imprezę, swoje lotnisko itd. Życzę jednej i drugiej imprezie powodzenia, dla biegaczy większa konkurencja jest korzystna. Ale jeśli z powodu nowego maratonu ten 20-letni miałby się zakończyć, to byłaby głupota. Szkoda, że maraton z Solidarnością w nazwie nie może (?) stać się wspólną wizytówką 3 miast.
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się z tym, że większa konkurencja zawsze jest korzystna. Przykład to budowa dróg. Firmy budowlane prowadzą tak zwaną grę o stawkę zerową tzn. wygra i cos zarobi tylko ten kto nie splajtuje a innych wykiwa tak, że to tamci wpadną w długi i splajtują. Wg mnie po prostu biznesowo nie ma miejsca na dwie najwyższej rangi imprezy w Gdańsku.
UsuńOdpływ pokaże kto pływał nagi. Skończy się masowa moda na bieganie, skurczą sponsorzy i zobaczymy ile imprez przetrwa za 5 lat. Trójmiasto powinno się promować przez imprezy na skalę aglomeracji, a lokalnie to fajne są 'dzielnice biegają'.
UsuńA ja pobiegnę w obydwu maratonach, a co mi tam, jestem ze wsi na podlasiu, chcę pobiegać w dużym mieście, polityki nie będę robił:)
OdpowiedzUsuńNo, jest jeszcze kwestia terminu - wydaje mi się, że w połowie sierpnia dużo ludzi może mieć urlopy, łatwiej zaplanować maj pod bieg (nie mówiąc w ogóle, że maraton w maju najprawdopodobniej będzie o wiele lżejszy niż w sierpniu).
OdpowiedzUsuń