sobota, 16 listopada 2013

VI Bieg Turystyczny Czterech Jezior Skórcz 13 lipca 2013


Od dłuższego czasu myślę, aby napisać parę zdań o tym biegu. Ze wszystkich jeszcze nieopisanych biegów, które przebiegłem zanim wykiełkowała w mojej głowie myśl aby pisać bloga, ten ma miejsce szczególne. Skórcz, miejscowość z jednej strony tak bliska, bo po wybudowaniu autostrady A1 mniej niż 1h drogi z Trójmiasta, ale idąć jej ulicami - bardzo odległa. Jakby zatrzymana w czasie na początku lat  90-tych. Reklamy na głownej ulicy: "Tapicer", "Szewc", "Pogrzeby od 1500". Inny świat...


Rok temu dokladnie w tym miejscu i o ile dobrze interpretuje wpisy w archiwum - w tym samym czasie co bieg - przeszła słynna na całą Polskę trąba powietrzna. W tym roku pogoda było trochę lepsza. Nie było trąby, ale też nie rozpieszczała.

Na bieg wybraliśmy się razem z Dominikiem i całymi rodzinami. Plus takiego rozwiązania jest taki, że wyjazd jest nie tylko frajdą dla nas, ale też dla naszych dzieci, ktore uwielbiają się wspólnie bawić. Nawet jak pada deszcz, to wata cukrowa smakuje tak samo dobrze, a niebieska - to wogóle odlot.

Agroturystykę znaleźliśmy dosłownie na ostatnią chwilę. W Osieku, przy jeziorze Kałębie, kilkanaście km od Skórcza. U Pana Andrzeja i Pani Leny: http://www.firyn.com/ w miejscu, które z całego serca jak i z głębi rozumu chciałbym polecić. Domowe posiłki, ktore zamówiliśmy w pakiecie z noclegiem to prawdziwa ekstraklasa! Do tej pory mi głupio, że tak dużo zjedliśmy, ale... nie sposób było zjeść mniej :)


W kontekście samego biegu: Dominik po tradycyjnej fotce przed startem uciekł do przodu i tyle do widziałem. Bieg niemal w całości przemierzał przez leśne ścieżki okolicznych jezior, być może to właśnie wtedy, biegnąc wzdłuż jeziora Czarnego zrozumiałem, że nie ma nic lepszego niż bieganie po leśnych scieżkach, stawiając stopy za każdym razem pod innym kątem, balansując pomiędzy gałęziami, kałużami, korzeniami... że tak właśnie biegają urodzeni biegacze, że taki sposób biegania uchroni mnie przed kontuzjami spowodowanymi monotonią biegania po asfalcie czy betonie. I właśnie ten bieg spowodował, że miesiąc później biegłem maraton dookoła Wigier a nie z Gdyni do Gdańska.

Dominik tradycyjnie przybiegł lata świetlne przede mną. Co więcej, przede mną przybiegł także święty Mikołaj.
No i wreszcie, w królewskim finiszu z dwiemia księżniczkami po obu stronach wpadam na metę:
I w nagrodę otrzymuję najciekawszy i najfajnieszy medal ze wszystkich biegów w jakich brałem udział.


Pobiegowy wieczór w agroturystyce w Osieku to jeden z fajnieszych wieczorów tych wakacji. Mieszanka pobiegowych endorfin, świetniego jedzenia od Pani Leny, dzieci, które zawsze dobrze bawią się razem, no i kilku tradycyjnych piw...

Bieg w Skórczu, to obowiązkowa pozycja w moim grafiku na 2014 rok.





4 komentarze:

  1. Ktoś tę imprezę trafnie skomentował: było tak fajnie, że nawet policjanci się uśmiechali :) Ja zapamiętałem jeszcze wycieczkę na wzgórze z gotyckim kościołem i przepyszną pizzę z pieca, która potem trochę ciążyła podczas biegu.

    OdpowiedzUsuń
  2. to ten gotycki kościół który szukaliśmy kajakiem i nie znaleźliśmy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kajakami szukalismy ruin zamku czy grodu i to w Osieku :) a kosciol byl w Skorczu, zostalo w nim malo tkanki historycznej, ale podoboalo mi sie usytuowanie na wzgorzu i uklad ulic

      Usuń
    2. Aaa, pamiętam, ja wtedy niosłem lokalne "specjale" do bagażnika

      Usuń

Podobne wpisy