wtorek, 22 października 2013

Pierwszy medal - Bieg Europejski Gdynia 2013

Kilka słów historii o moim pierwszym ulicznym starcie:



Wczesną wiosną 2013, po kilku miesiącach biegania przyzwyczaiłem się, że dosłownie każda osoba, której pochwaliłem się, że biegam mierzyła moje wtedy już 120 kg od stóp do głów i zadawała pełne politowania pytanie: "A jak kolana?".

Domyślcie się, jakie było moje zdziwienie, kiedy podczas jednej z pierwszych kurtuazyjnych wizyt u sąsiada Dominika, znanego wtedy głownie przez to, że nasze małżonki razem pracują a dzieci chodziły do jednego przedszkola, zamiast doskonale znanego mi pytania "A jak kolana?" usłyszałem "Zapisz się na jakiś bieg! Zobaczysz jakie to emocje, jak poniesie Cię tłum!". Chwilę później przeglądaliśmy wyniki Dominika w lutowym biegu Gdyńskim na 10 km. Szokujące i abstrakcyjne czterdzieści kilka minut.

Tego samego wieczoru w domu, przeanalizowałem, wczytując się w wyniki osób z ostanich stron pdfa z rezultatmi, że nawet w najgorszym wypadku nie będę ostatni. Ba! będę wśród pierwszych 90% biegaczy na mecie! :)

Kiedy tylko uruchomiono zapisy w tajemnicy wplaciłem biegowe i do czasu samego biegu praktycznie tylko moja "najbliższa linia kibiców" poznała moje plany. Tak na wszelki wypadek. Gdybym nie dobiegł, choć nie dopuszczałem tej myśli do siebie.

I nastała sobota 11 maja:



Czas 56:19 był wtedy ponad szczytem moich marzeń. 2310 miejsce na 3184 osób, które dobiegły do mety. Trochę musiałem natłumaczyć się dzieciom, że czekały na mnie ponad 25 minut po tym jak przybiegli najlepsi, no i że nie zdobyłem pucharu i że wogóle one oczekiwały, że wygram :) Brak pucharu wynagrodziłem im lodami, a po powrocie do domu nawet i medal, który de facto dostawał każdy "za dobiegnięcie" był najbardziej pożądanym precjozum wieczoru.



11 listopada nie będę już biegł tylko ja. Na biegi w najniższej kategorii wiekowej zapisane są obie moje córki. I przywieziemy z Gdyni worek medali!

2 komentarze:

  1. Gratulacje! Najważniejszym jest przeskakiwać przez stawiane sobie poprzeczki. Filmik jest wręcz wzruszający przez ten podkład muzyczny :-)
    Dla jednych są to tylko kolejne biegi do zaliczenia, a dla innych to coś więcej i ogromne emocjonalne przeżycie.
    Również mam za sobą swój pierwszy bieg uliczny w życiu (świętojański) i bardzo miło go wspominam właśnie przez tą falę emocji, tłum ludzi, zjednoczenie się... Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy