wtorek, 28 marca 2017

"Jestem zbyt gruby aby nie biegać w poniedziałki!"


Ostatnimi dniami, a nawet tygodniami strasznie mną miotało. Biegałem, nie biegłem, biegałem bez przyjemności, męczyłem się strasznie, forsowałem głowę, czasami z głową przegrywałem. Nogi ciężkie, brzuch wielki, w głowie ledwie tlący się ogarek chęci. Joszcziemu zaczęły puszczać powoli nerwy i zaczął mnie już na poważnie opieprzać, że jeżeli chcę z nim biegać rekreacyjnie to muszę biegać 6:30 min/km z pełną przyjemnością i bez zadyszki. Kiedy parę razy pobiegłem szybciej to mi wytykał, że na pewno bez przyjemności. Biegać rekreacyjnie nie musimy w sumie razem, ale jakieś tam wspólne plany na ten rok mamy i chciałbym dobiec do mety w takim czasie aby Michała jeszcze w miarę trzeźwego tam spotkać.

"W poniedziałki nie biegam!!" -  To hasło, które przez kilka lat wcielałem w życie. W poniedziałki się zazwyczaj nie biega, bo jest się po długim niedzielnym wybieganiu. Ale... ostatnio musiałem zmienić to hasło na trochę podobne, ale jednak znacząco inne: "Jestem zbyt gruby aby nie biegać w poniedziałki!".

Ubiegły tydzień zamknąłem wymuszonym, ledwie przedreptanym dystansem 50 km. To i tak dużo patrząc na ostatnie 3 miesiące. I kiedy już byłem gotów mocno wciągnąć brzuch i przywołać hasło nr 1: "W poniedziałki nie biegam!!" moja córka powiedziała:

- "Ale idziemy dziś na rower, prawda?"

U nas rower wygląda tak, że ja biegnę za albo przed rowerem. Nie dorobiłem się jeszcze swojego, więc muszę biegać. Biorę więc jedną, albo drugą, albo obie córki na rower i biegnę obok odpowiadając na 1000 pytań po drodze. W tym to najczęstsze:

- "Tatoooo! Jesteś???"
- "Tak, jestem!" - wykrzykuję zdyszany biegnąc kilkanaście metrów za rowerem
- "Ale tatoooo, jesteś????" - słyszę ponownie po kilku sekundach


Przyspieszam więc co sił i kiedy już brakuje mi 50 metrów do pełnego kilometra skończonego w nawet sensownym jak na mnie czasie 5:15-5:30 min/km to nagle.... zatrzymujemy się na łyk wody z bidonu!!

Takie bieganie perfekcyjnie odzwyczaja od patrzenia na tempo, czas i dystans. To idealny trening interwałowy, gra biegowa czy jakkolwiek to nazwać. Czas mija ekstremalnie szybko. Nie ma żadnych planów i procentów realizacji. Czysta przyjemność.

Wiosna jest jednak w porządku. Co prawda nie wykąpię się szybko w przerębli, ale to właśnie ganianie za rowerem czy bieganie z wózkiem było dla mnie fundamentem, na podstawie którego rok temu dobrze przygotowałem się do Sudeckiej 100-ki. Oby tam samo udało się i w tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy