Na dużym kółku wiatr potrafił postawić człowieka w miejscu. Oczywiście nie takiego jak ja, ale moją córkę trochę rwało podmuchami. W łączniku, między drzewami było spokojnie, choć spływająca woda z łąk zamarzła w nocy i w paru miejscach można było się poślizgać. Mały zbiornik w połowie wietrzny, ale jego druga część, ta z ekspozycją na wschodzące słońce - cicha, przyjemna, ciepła. A skoro ciepła - to w błocie :)
Sam bieg bez żadnej większej historii. Tradycyjnie honoru juniorów do lat 10 broniły dziewczyny i zjawiły się w 4-osobowym komplecie. Trzy osoby odwiedziły naszą lokalizację po raz pierwszy.
Zazwyczaj nie piszę o zwycięzcy, choć biegnąc z tyłu prawie zawsze mam okazję przyjrzeć się układowi czołówki kiedy mijamy się na przesmyku gdy biegniemy w przeciwnych kierunkach. A wygrał Łukasz Pomagruk, który na 21 biegów w naszej lokalizacji aż 18 razy stawał na podium!
* * *
- Tomek, ty tak biegasz wpatrzony w tę komórkę jakbyś miał tam napisane instrukcje: "wdech-wydech"
Prawda jest taka, że od kilku miesięcy rywalizujemy z Kamilem kto złapie więcej unikalnych pokemonów :) No to biegam z tą komórką w ręku i szukam poksów. A na trasie naszego parkruna trafiają się naprawdę niezłe okazy!
[Wersja oficjalna jest taka, że to nasze dzieci grają w pokemony, a my - dorośli im tylko pomagamy, ale chyba pora przestać się łudzić :)]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz