niedziela, 21 lutego 2016

A na końcu tunelu ujrzał światło


Być może tą informacją obnażę swoją ignorancję, ale kiedy Dominik wyciągnął mnie dziś rano na 18 km po Oruni, Olszynce i Dolnym Mieście pierwszy raz w życiu wspiąłem się na jeden z Gdańskich bastionów przy starych murach miejskich. Przejeżdżałem obok nich 9 lat (cztery lata LO i pięć lat studiów) każdego dnia. Patrzyłem z okna autobusu i zastanawiałem się jak kompletny ignorant kto kiedy i po co je wzniósł. Koleje kilkanaście lat nie znalazłem motywacji aby zajrzeć do googla i poczytać :) Dopiero dziś ich historię i cel dla jakiego zostały zbudowane opowiedział mi Dominik.


Bastion Żubr, na który się wspięliśmy to jeden z 14 bastionów wybudowanych na początku XVII wieku jako element fortyfikacji miejskich. Trochę mnie dziwi, że wsród takich historycznych terenów naszego miasta łatwiej znaleść puste flaszki po wódce niż ścieżki dydaktyczne.



Po zdobyciu bastionu pobiegliśmy przez Bramę Nizinną, podkręciliśmy się po mieście i wpadliśmy na śniadanie w BioWayu. Dominik zjadł hummus, a tofucznicę.


Kolejny dzień, kolejne kilometry w tempie marszobiegu ultrasów :) Bieganie i zwiedzanie własnego podwórka w średnim tempie 7:30 (z postojami) nawet w taką zgniłą lutową pogodę ma swój urok. Łącznie w ten weekend zrobiliśmy 45 km. A teraz pora zabrać dzieciaki na basen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy