środa, 30 lipca 2014

Kącik biegowego melomana: Supertramp - Crime of the Century


Półtora tygodnia temu, po słynnej imprezie ultrasów, na której wypite zostało 10 litrów domowego cydru i kilka butelek trunków sklepowych, po której większość z nas wzięła urlop na żądanie, znalazłem na talerzu gramofonowym płytę zespołu Supertramp - Crime of the Century. Nie wiem do dziś czy to ja ją wyciągnąłem z półki czy zrobił to Michał, ale w ramach reminiscencji tejże imprezy zacząłem jej świadomie słuchać na trzeźwo. Pamiętam, że przywiozłem tego winyla razem z 30-toma innymi 15 lat temu ze studenckiej wyprawy do Francji. Każda płyta po 3 franki, a do każdych 10-ciu dodawali 5 gratis. I te 15 lat leżała niemal całkowicie niesłuchana, przeżyła 4 przeprowadzki i dopiero impreza na cześć 50 km dookoła Wdzydz rękami Michała wyciągnęła ją z czeluści niebytu.


Supertramp to zespół z pogranicza. Łączy w sobie to co najlepsze w rocku progresywnym z początku lat 70-tych z solidną dawką inteligentnego popu w jaki zaczęła wkraczać muzyka na przełomie dekady 70/80. Z jednej strony jest tutaj brzmienie The Moody Blues, Yes czy Barkley James Harvest, ale z drugiej strony mamy już najlepsze cechy Alan Parsons Project czy wręcz Toto. Osobiście uważam, że w muzyce nagrywanej u schyłku lat 70-tych, kiedy na pierwszą flankę wybił się punk rock, na planie obok tworzyło się mnóstwo genialnej muzyki dla grzecznych chłopców.

Crime of The Century to płyta z 1974 roku (czyli jeszcze na kilka chwil przed erupcją punk rocka), kiedy to świat muzyki był idyllą dla twórców i słuchaczy skierowanych na wrażliwą inteligentną muzykę. Kiedy najlepszy płyty wydawały takie grupy jak Genesis (Lamb Lies Down On Broadway) King Crimson (Red) a Pink Floyd dopiero za rok miało wydać Wish You Were Here.

Słucham Crime of the Century od tygodnia. W domu, w pracy, w samochodzie. Dziś kiedy tak naprawdę pierwszy raz od dłuuugiego czasu wyszedłem pobiegać sam nie miałem ani sekundy wahania jaką płytę wybrać do biegu. Ostatnie tygodnie zupełnie nie miałem okazji pobiegać w słuchawkach. Każde wyjście to były albo zawody (począwszy od Maratonu Mazury a na Biegu w Skórczu skończywszy) albo treningi z kimś - bieg na piwo na wiszące ogrody, bieg po Wdzydzach z wujkiem Romkiem z biegusi etc. Dziś kiedy założyłem słuchawki i zapuściłem pierwsze dźwięku School  mimo 28 stopni temperatury powietrza nie miałem ani chwili wątpliwości, że będzie to bieg podczas którego uśmiech nie zejdzie mi z gęby. Dodatkowo na 4 km dostałem sms'a od Kamila, że właśnie nalewa mi coli do whisky i zaraz wrzuci kilka kostek lodu :)

W pewnym sensie wróciłem do korzeni. Kilka wpisów temu zastanawiałem się tak naprawdę po co biegam, i że wcale nie muszę tego robić. Teraz wiem, że to nie ściemnianie samemu sobie ale czysta prawda - biegam przede wszystkim dlatego, że wtedy mogę słuchać muzyki. Dlatego nie przestałem biegać 2 lata temu, kiedy przemieszczanie się była dla mnie naprawdę trudne i trochę nielogiczne. Zawsze była płyta do przesłuchania następny dzień.

Dziś zaszedłem na chwilę na Jarmark Dominikański. Od lat kupuję tam symbolicznego winyla, jako pamiątkę z kolejnej edycji Jarmarku. Robię to z małymi przerwami od 1993 roku, kiedy to zakupiłem płytę Refugee - Refugee. Wiem, że na allegro jest taniej, ale godzę się w imię pamiątki na te kilka złotych więcej. Dzisiaj za 32 zł 50 groszy po długich negocjacjach wzbogaciłem się o Breakfast In America - Supertramp. Kanadyjski 1st press w stanie near mint :)



W telegraficznym skrócie parę zadań rozpoczynających cykl z serii "Co u misia?"

Michał jest cały i zdrowy. Po 100 km na Hell, po którym przestał pisać swojego bloga potwierdzam, że Michał żyje i nie przestał biegać. Co więcej zrobił w Żarnowcu życiówkę na 21 km a dwa tygodnie później ostro zawalczył w Biegu Turystycznym 4 Jezior w Skórczu. Półtora tygodnia temu poleciał z nami 50 km dookoła Wdzydz, przez co stał się jednym z dwóch osób na świecie, które mają zaliczone wszystkie edycje Cross Maratonu Jeziora Wdzydzkiego. Obie edycje zakończył na podium i obie wygrał w kategorii M37+
Aktualnie robi za psa pasterskiego i biega dookoła danieli w Richmond Park.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy